Go to content

„Stara, a głupia! Jak mogłaś się dać zrobić w balona?” Nie szukajmy winy w ofierze, nie ferujmy wyroków

Katarzyna Kucewicz, fot. Szymon Szcześniak / plakat dokumentu "Oszust z Tindera", Netflix

„Oszust z Tindera” to najchętniej oglądana produkcja na Netflixie. Historia oszukanych na miliony kobiet wzbudza ogromne emocje. Jakie mechanizmy opisuje ta historia, czy powinniśmy osądzać ofiary oszusta – pytamy psycholożkę Katarzynę Kucewicz.

Czy dziewczyny z najnowszego filmu dokumentalnego Netflixa „Oszust z Tindera” były naiwne?

Przede wszystkim były zmanipulowane. Dlatego chciałabym wszystkich prosić, byśmy nie ferowali wyroków na bohaterki i nie szukali winy w ofierze. Łatwo nam to przychodzi, przede wszystkim zrzucanie winy na naiwność ofiar. Ale przecież w filmie zobaczyliśmy tylko minifragment żmudnego, długotrwałego manipulowania kobietami, które krok po kroku dawały się wciągać w spiralę kłamstw. Nikt ich w 15 minucie znajomości nie poprosił o pożyczkę. Nawiązywała się więź, relacja, zaufanie, a dopiero kiedy poczuły się pewnie, nastąpił atak. Oglądając ten film, wiele z nas zada sobie pytanie:  jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji? Czy byłabym skłonna komuś tak pomagać? Pożyczać pieniądze?

Wiele z nas nosi w sobie doświadczenie bycia oszukaną. Może nie zawsze chodziło po pieniądze…

… ale kłamstwa, zdrady czy odrzucenie w chwili kryzysu, np. utraty pracy czy choroby. Dlatego dość łatwo wczuć się w sytuację tych kobiet. One były całymi tygodniami manipulowane i rozkochiwane. Początkowo myślały, że spotkały księcia z bajki, którego najpierw wpuściły do swojego serca, a w końcu portfela. Dziś wiele osób żyje w poczuciu głębokiego osamotnienia, są spragnione miłości, czułości i właśnie dlatego bardzo chcą wierzyć, że w końcu pojawił się ktoś, kto podchodzi do związku i uczuć na poważnie. Znam kilka podobnych historii jak ta, dziejących się w Polsce, ale głównie w internecie. Mówi się o takim zjawisku catfishing. Jest to oszustwo polegające na tworzeniu fałszywej tożsamości w sieci i wyłudzaniu pieniędzy od osoby, którą się w ten sposób uwiodło, podając się na przykład za amerykańskiego generała, lekarza na misji ONZ itp.

Znane mi są historie o bardzo podobnym schemacie. Poznajemy się w social mediach, czule rozmawiamy, ktoś przebąkuje, że jest zamożny, ma zawód zaufania publicznego i co jakiś czas wspomina, np. o chorej mamie, o córce, która marzy o studiach itp. I nagle, po miesiącach codziennych rozmów, pada prośba formułowana bardzo wiarygodnie: pamiętasz moją mamę? Bardzo jej się pogorszyło, potrzebuję 10 tyś. dolarów, a jestem na misji i nie mam dostępu do konta.

Gdyby oszust powiedział to w pierwszym tygodniu znajomości, to raczej usłyszałby tylko empatyczne „współczuję”, ale po kilku miesiącach pisania osoba ma poczucie, że tworzy związek, że jest w relacji ze scammerem (tak się określa takich oszustów). I samo współczucie to za mało – ona chce pomóc, chce ulżyć cierpieniu ukochanej osoby. Przez myśl jej nie przejdzie, że to perfidna gra, a osoba po przelewie szybko się ulotni, albo będzie chciała więcej. Oczywiście „oszust z Tindera” cały czas był w kontakcie ze swoimi ofiarami i pod tym względem ta historia jest wyjątkowa.

Czy ten film można oglądać jak studium psychopaty?

Nie mam danych, by diagnozować „Simona Leviev’a”. To nie takie proste. Szczątkowa obserwacja to za mało, by coś konkretnego o nim powiedzieć. W mojej pracy stosuje się w tym celu czasem wielotygodniowe obserwacje, LICZNE testy psychologiczne. Opinia publiczna jest żądna łatek: psychopata, narcyz, ale tak naprawdę jedyne, co można o nim powiedzieć to, że ma spory deficyt empatii i dobrze rozwinięte umiejętności manipulacyjne. Czy ma cechy psychopatyczne, narcystyczne, czy w ogóle jest świadomy tego, jaką krzywdę wyrządził innym – o tym musiałby orzec biegły sądowy.

Niemniej dla kobiet, które miały do czynienia z tym scammerem, to było z całą pewnością bardzo trudne doświadczenie. Trudne na wielu płaszczyznach. Już samo pokazanie się w tym filmie u jednych widzów wzbudziło podziw, u innych szyderstwo i kpinę. Dokładnie takich reakcji ofiary catfishingu doświadczają lokalnie w swoim środowisku. Prędzej niż współczucie otrzymują reprymendy, a nawet wyzwiska w rodzaju „Stara, a głupia!, Jak mogłaś się tak dać zrobić w balona”. To jest ogromnie zawstydzające i upokarzające. Osoba zaczyna czuć się jak kompletna idiotka i zamyka się w sobie, traci poczucie własnej wartości.

Znasz takie historie?

Nie jedną. Od wielu lat spotykam kobiety, które mówią wprost, że wstydzą się przyznać rodzinie, że straciły w taki sposób cały majątek. Czasami psycholog to jedyna osoba, która zna prawdę: gdzie się podziały oszczędności, dlaczego chciałam zrobić sobie krzywdę, co się stało z tym tajemniczym Kolumbijczykiem, z którym miałam taką wielką miłość.

Kobiety upadają na zdrowiu psychicznym po takim doświadczeniu. Nie dość, że ich nastrój szybuje w dół to jeszcze ich poczucie własnej wartości, pewność siebie spada na dno. No i są okradzione. Zostają z długami, o których boją się mówić. Wiadomym jest, że dla wielu z nas ulgą jest rozmowa z koleżankami. Jak możemy się wygadać, otrzymać wsparcie, jak przyjaciółki będą nam współczuć. W sytuacjach takich oszustw jednak ludziom trudno jest okazywać empatię, okazują niedowierzanie, pouczają, dają dobre rady, a nawet formułują zarzuty. W efekcie ofiara scammera czuje się osamotniona, myśli: tylko ja jestem taka głupia, na całym świecie. Te reakcje to dodatkowy stresor.

Staram się rozumieć obie strony. Kiedyś słyszałam o dziewczynie, której mama zadłużyła się i oddała wszystko generałowi z Ameryki. I ta dziewczyna była wściekła i przerażona jednocześnie. Miała poczucie, że mama jest w innym świecie, bo ta, nawet okradziona, miesiącami wierzyła, że jednak generał wróci, że to na pewno nieporozumienie i może trzeba mu dosłać jeszcze jakieś pieniądze. Domyślam się, że dla rodziny to jest dramatyczne. Człowiek chce jakoś potrząsnąć zakochaną osobą, a ta często nie odpuszcza, dochodzi do awantur, rozłamów. To są  wstrząsające historie.

Niektóre pacjentki opowiadały, że brały chwilówki na wysoki procent, albo że zapożyczały się u znajomych i rodziny. Chciały pomóc ukochanemu, bo wierzyły, że jak ten żołnierz wróci z misji w Afganistanie, to stworzą razem rodzinę, mimo że znajomość opierała się wyłącznie na pisaniu do siebie. Ale, co ciekawe, większość moich rozmówczyń zgodnie twierdziło, że tak naprawdę dla nich najtrudniejszym elementem tej historii była nie kradzież, a złamane serce.

Randka w sieci. Koszmar, czy nie taki diabeł straszny? KONKURS

Czy po takich traumatycznych przeżyciach potrzebna jest terapia, by uwierzyć w miłość?

Nie zawsze to oszustwo jest traumą, ale w moim poczuciu wsparcie psychologiczne, interwencja kryzysowa byłyby tu wskazane. Przynajmniej na początku, kiedy spada na nas informacja, że to, w co miesiącami wierzyłyśmy, okazało się mistyfikacją. Takie doświadczenia zabierają nam wiarę w ludzi, w miłość i – co najgorsze – w siebie. Choć nie na zawsze, bo można to przepracować, jak widzieliśmy w filmie. Z mojego doświadczenia wynika, że mężczyźni też padają ofiarą takich oszustw. Do mojego gabinetu trafili też panowie, którzy przelali ogromne kwoty kobietom, które poznali w internecie, ale o tym już w ogóle się nie mówi. Sprawcami też nie zawsze są  mężczyźni. Całkiem niedawno czytałam taką historię, która wydarzyła się w Polsce, że pewna kobieta, podszywając się na portalach randkowych pod mężczyznę, oszukała na pieniądze swoje trzy koleżanki-singielki. Warto wiedzieć, swoją drogą, że istnieją międzynarodowe grupy przestępcze, które specjalizują się w takim okradaniu ludzi.

POLECAMY RÓWNIEŻ: „Wynajmę pokój, załóż szpilki, zdejmij majtki”. Szybki romans na tinderze, czyli trzydziestolatka szuka faceta

Czy można ich jakoś rozpoznać?

Bardzo często to są osoby, które słabo mówią w języku angielskim, dlatego korzystają z translatorów i piszą nieskładnie (mimo że przecież pochodzą np. z USA). Dość łatwo poznać, że nie są zainteresowane głębszymi rozmowami: o sztuce, muzyce, poezji, meczu, religii, polityce. Operują za to kilkudziesięcioma  frazesami o miłości, które powtarzają jak w pętli: „Nie mogę doczekać się spotkania”, „Przyślij zdjęcia”, „Jesteś piękna i tęsknię”. Można też ich złapać na pewnej amnezji. Mówiło się do niego coś wczoraj wieczorem, a on rano tego nie pamięta. Dzieje się tak dlatego, że oszuści – jeśli są grupą – wymieniają się. Są na zmianach. Wieczorem piszemy z X, a rano z Y.

 

Jak chronić się przed takimi ludźmi?

Oczywiście, tak jak słyszymy w filmie, większość z nas chciałaby poznać swojego partnera przez przypadek w bibliotece, romantycznie na kawie, zwyczajnie w pracy czy podczas spaceru, ale prawda jest taka, że kiedy jesteśmy singlami, to zazwyczaj lądujemy na portalu randkowym.

W samych aplikacjach typu Sympatia, Tinder nie ma niczego złego. Warto jednak pamiętać, że zanim wpuścimy kogoś do swojego domu i serca, lepiej go dobrze poznać i nie inwestować za dużo. Pamiętajmy też, że nawet jeśli kogoś darzymy głębokim uczuciem, nie musimy tego potwierdzać, pożyczając mu pieniądze. Zawsze mamy prawo odmówić. Jeśli ktoś się na nas obrazi, zareaguje agresywnie albo będzie próbował nami manipulować, to powinna nam się zapalić czerwona lampka, czy na pewno jesteśmy w uczciwej relacji.


Katarzyna Kucewicz

Psycholożka i psychoterapeutka. Na instagramie:  psycholog_na_insta, autorka poradników psychologicznych i setek artykułów eksperckich. Prowadzi w Warszawie ośrodek psychoterapii INNER GARDEN. Należy do Polskiej Federacji Psychoterapii.