Go to content

„Dlaczego ona sobie na to pozwoliła? Ja bym nigdy…” Przestańmy oskarżać ofiary, to okrutne!

fot. Oscar Keys/iStock

Osoby doświadczające przemocy powinny dostać od rodziny, przyjaciół, znajomych, instytucji publicznych, czy nawet anonimowych osób w Internecie wsparcie. A nie pouczanie, „dobre” rady i hejt. Czy to naprawdę takie trudne?

Od kilku dni śledzę media społecznościowe i grupy wsparcia  na Facebooku. Powtórna wiktymizacja to chyba nasza przypadłość narodowa. Dlaczego ona pozwoliła, żeby on się tak do niej odzywał? Tak ją traktował? Dlaczego nie zareagowała? Nie zgłosiła? Widać, jej nie przeszkadzało. Naprawdę jesteś debilką skoro pytasz, co masz zrobić i czy od niego odejść? Długo będziesz się tak upadlać. Żenujące. Masz co chciałaś. Sama za to odpowiadasz. Dlaczego akurat teraz o tym mówi? Zależy jej na zemście?

Jak czytam takie bzdury, robi mi się gorąco

Ostatnio temat przemocy psychicznej znów jest na tapecie, mówi się o niej w kontekście mobbingu i artykułu Szymona Jadczaka, który ukazał się na portalu WP. Choć tekst dotyczył Tomasza Lisa i mobbingu w redakcji, wielu z nas mogło w wyznaniach pracowników odnaleźć swoje doświadczenia. Nie tylko w kontekście mobbingu, ale również przemocy psychicznej, nadużywania, lekceważenia w relacjach prywatnych.

Tak jak można wspominać byłe związki, przyjaźnie (o rany, jak mogłam być tak głupia i w tym trwać), tak samo można wspominać byłych beznadziejnych szefów. Wspólnie z koleżanką z redakcji zaczęłyśmy wspominać, kto nas kiedyś źle potraktował. Padały też takie zdania: „Nie rozumiem, jak mogłam sobie na to pozwolić”, „Żałuję, że nie zareagowałam” i tak dalej. Ale to, że ktoś mówi o sobie, że żałuje, że wie, że popełnił błąd – nie znaczy, że chce to słyszeć od innych. Do tego tym nieznośnym, pouczającym tonem.

Dlaczego ona / on na to pozwolili?

– Trafiają do mnie różni ludzie, którzy doświadczyli mobbingu – mówi Marlena Kazoń, psycholog, psychoterapeutka i terapeutka traumy. – Przypomina mi się jedna kobieta, Pomorzanka, 28 lat, przyjechała do stolicy na studia i do nowej pracy. Ponieważ cierpiała na perfekcjonizm, była dla nowego pracodawcy wybawieniem, ale jednocześnie nikt w firmie jej nie lubił. Stała się obiektem drwin, żartów. Później awansowała, sytuacja  się nasiliła. To było straszne, na terapii cały czas o tym mówiła, lecz nie potrafiła odejść. Czuła i była wykorzystywana intelektualnie, psychicznie i emocjonalnie. Aby się innym przypodobać, robiła za nich różne rzeczy. Doświadczała też gaslightingu, czyli manipulacji, która sprawia, że ofiara traci zaufanie do siebie samej. Zaczyna kwestionować swoje odczucia, a nawet wspomnienia, czy doświadczenie. Manipulant osiąga to poprzez podawanie w wątpliwość wersji wydarzeń przedstawianych przez ofiarę, wmawianie jej, że przeinacza fakty, zmyśla, przesadza lub wręcz ma urojenia. Finalnie osoba, która padła ofiarą gaslightingu, zaczyna obawiać się podejmowania jakichkolwiek decyzji, kwestionuje własne zdrowie psychiczne.

Każdy może paść ofiarą psychopaty szefa, męża, ojca, matki

– Wystarczy, że jesteśmy słabsi i nie potrafimy skutecznie odpowiedzieć na tę wyrafinowaną formę przemocy – uważa Marlena Kazoń. – Poza tym takie traktowanie nie pozostaje bez wpływu na ofiarę. Jeśli doświadczamy przemocy psychicznej, stajemy się wycofani, przygnębieni, przestajemy wierzyć w siebie i swoje kompetencje w pracy. Obniża nam się efektywność i odporność.

Im więcej takich sytuacji znosisz, tym ciężej jest coś zrobić. Dlaczego niektórzy nie reagują od razu? Psychopata to na ogół człowiek miły, serdeczny, potrafi wyróżniać, adorować. Wydaje się uosobieniem dobra i empatii. Przynajmniej na początku lub podczas tzw. miesiąca miodowego. Pierwsze przemocowe zachowanie jest dla nas szokiem. Wciąż mamy przed oczami jego „wspaniałość”. Myślimy; to jednorazowa akcja, przejdzie.

Dodajmy do tego to, że dopiero od niedawna uczy się dzieci stawiania granic, zwracania uwagi na siebie, swoje potrzeby. Kiedyś często naszymi „oprawcami” byli już rodzice, babcia, dziadek, ciotki, czy nauczyciele. Ile to razy słyszeliśmy, że dzieci i ryby głosu nie mają, ile to razy nie słuchano nas, traktowano lekceważąco. Byliśmy wychowankami opresyjnego systemu. Jak więc mielibyśmy umieć od razu reagować na przemoc psychiczną?

Dlaczego tego nie zgłosili?

Trudno w to uwierzyć, ale często osoby, które doświadczają przemocy, czują się winne. Uważają nawet, że te ataki są słuszne, zasłużyli. Druga sprawa, żeby walczyć o swoje prawa, trzeba przedstawić dowody. Należą do nich, na przykład, nagrania rozmów, wszelkiego rodzaju dokumenty, korespondencja, a także zeznania świadków.

Zdaniem Marleny Kazoń oprawcy bywają ostrożni, często więc zostają świadkowie. I tu się zaczynają schody. Weźmy choćby mobbing. Pracownicy nawet jeśli byli świadkami mobbingu w pracy, boją się, że jeśli pomogą poszkodowanemu, zostaną zwolnieni. Dlatego też często: albo udają, że nic nie wiedzą albo odmawiają pomocy.

To teraz pomyślmy o osobach z niskim poczuciem własnej wartości, zgnębionych, pogrążonych. Ile z nich ma siłę, by walczyć samodzielnie? Bardzo niewielu.

Dlaczego tak późno chcą sprawiedliwości?

Może lepiej późno niż wcale?

A poważniej – często dopiero czas pozwala nam zrozumieć pewne rzeczy. Zaczynamy analizować mechanizmy, uświadamiać sobie, co się w ogóle działo. Wspomnienia wracają w snach, czasem w nowym życiu mamy napady lęku, objawy depresji, czy wiele wiele innych. Opowiadamy o tym innym, a oni są w szoku: Boże, przecież to była przemoc. Niektórzy idą na terapię i tam dowiadują się, że to, czego doświadczyli było totalnym naruszeniem.

Pojawia się potrzeba wyrównania, zadośćuczynienia, w miejsce smutku, bezradności przychodzi gniew, a nawet wściekłość.

Dlatego nie oceniaj. Wysłuchaj i zrozum. A jeśli tego nie potrafisz, lepiej nic nie rób.