Go to content

„Bądź posłuszna i cnotliwa”. Dziewczyny, same pozwalamy, by tak do nas i o nas mówili!

fot. nadia_bormotova/iStock

Czytam kolejne komentarze pod moimi felietonami. Czytam komentarze na forach kobiecych i na profilach moich koleżanek. I zalewa mnie fala żalu i wściekłości, kiedy kobiety mówią, że nienawidzą swoich ciał, że nienawidzą seksu, bo jest to dla nich tylko akt „pocierania skóry o skórę”.

Jak nie dano im możliwości doświadczania przyjemności i rozkoszy. Jak zamyka im się usta i muszą przemilczeć wiele cierpienia w domu, wykorzystywania i przemocy. Jak wmawia im się inną rzeczywistość, niezgodną z ich pragnieniami i potrzebami. Że w tym świecie nie wiedzą jak być sobą, bo wokół nakazy i zakazy, gdzie ciągle trzeba się do czegoś lub do kogoś dostosowywać. No i ostatni hit sezonu – jak być cnotliwą? Dalej – jak być posłuszną? Dalej – naucz się, jak nigdy nie robić tego więcej? I moje ulubione „Kobiety opamiętajcie się!”.

Czy świat się uwziął na nas? Na nas, na Kobiety? Nawet patrząc na religie, edukację, wszędzie gdzieś chcą nas karać, jesteśmy winne grzechowi, kuszeniu, nieczystości i całemu innemu stekowi bzdur. Nie chcę wchodzić w analizę, dlaczego to właśnie Kobieta jest grzechem i dlaczego tak wiele ciężaru i odpowiedzialności za całe zło ma na nas spoczywać. Ale może właśnie dlatego, że mamy niezwykłą moc tworzenia, odporności na wiele czynników, to że jesteśmy multizadaniowe, wielokolorowe, wielowymiarowe, żyjemy dłużej, jesteśmy bardziej odporne na choroby, stres, umiemy kochać, dawać miłość, ciepło i zrozumienie. Kobieta jest cudem samym w sobie. Daje życie, uczy, jest ostoją, ale też potrafi zamknąć się jak skała, gdy ktoś ją zrani. Ciężko wybacza.

Skoro tak jesteśmy wspaniałe, lojalne i o tak cudownych kształtach, tak bardzo utalentowane i mądre, to dlaczego siebie tak niszczymy, nienawidzimy swoje ciała, nie potrafimy patrzeć na siebie z miłością? Dlaczego siebie nie akceptujemy?

Dlatego, że ktoś nam kiedyś powiedział, że jest grzech, że jest piekło i niebo. Wmówił, że ponieważ jesteśmy dziewczynkami, mamy być posłuszne i grzeczne, stać z tyłu, nie wychylać się i nie zabierać pierwsze głosu, nie rzucać się w oczy, być pokorne, „bo pokorne cielę dwie matki ssie”, wierne, czekające, kochające, poporządkowane. Jak też, aby nie patrzeć zbyt długo w lustro bo nam się diabeł pokaże, że mamy uważać co jemy, jak siedzimy i trzymamy nogi, że mamy nie patrzeć w oczy, bo to jest zaproszenie…

Wmawia się dziewczynkom, że mają być tymi słabymi i posłusznymi. Mamy to wdrukowane przez rodzinę, przyjaciół, w końcu szkołę i kościół, media. Każda z tych instancji wie lepiej, co dla nas dobre. Jak mamy żyć, jak mamy wyglądać, czyli czy mamy być grube, czy chude, ile mamy mieć zmarszczek, jaki jest idealny kształt waginy, jakie powinny być piersi? Co powinnyśmy jeść, jak i kiedy rodzić, czy mamy zarabiać pieniądze, a jeśli tak, to ile? A potem to wszystko jest od nas wymagane lub nam zakazywane.

Partner chce dużych, ciężkich piersi i zadzierżystego tyłka. Koniecznie głębokie wcięcie w talii i długie nogi. A nie każda z nas chce być lalką i modelką. Pamiętam, jak jeden z moich ex robił mi awantury, że mam nogi za grube w kostkach i powinnam je zasłaniać. Najlepiej skarpetką. Potem, że mam mało jędrny tyłek. Tutaj trzeba by ileś strzykaw kwasu wtłoczyć, no ale efekt na zbyt krótki czas i za droga inwestycja. Ocenił, że nie opłaca się. Potem było, że przecież jestem taka nieogarnięta, to jak ja te 40 lat przeżyłam i co zrobiłam, że zaszłam tak daleko? Pewnie przez łóżko zdobyłam to, co mam. No w sumie stwierdził, że to on zrobił ze mnie Człowieka. Żeby było jasne nie jesteśmy już razem. Nie dało się tych głupot dalej słuchać.

Ale Dziewczyny, powiedzmy wprost, my same sobie pozwalamy na to, aby tego słuchać, przytakujemy, mimo, że w środku nie zgadzamy się, siedzimy cicho i zastanawiamy się, kiedy to minie. Nie minie. Jeśli zmian nie zaczniemy od siebie, od stanięcia w swojej prawdzie, w swojej mocy, to nadal będziemy tu, gdzie jesteśmy. A przecież to nasze dusze wybierają sobie płeć, ciało, życie, rodziców. I najczęściej rodzimy się niepokorne, które chcą doświadczać wszystkiego i skosztować wszystkich kolorów życia. Gdzieś potem dajemy się upupić, wejść w schematy, które nam nie służą, bo tak pragnie rodzina i społeczeństwo. Taki jest kanon.

Ale zapytajcie się siebie. Tak przed lustrem, patrząc sobie prosto w oczy. Czy ja tego chcę? Czy to jest moje? Czy po to tutaj jestem? Trudne pytania, prawda? Możecie zacząć od prostszego pytania. Czy ta sukienka mi się podoba i czy ją chcę? My się zawsze pytamy o opinię innych. Jak w tym wyglądam? Czy Tobie się to podoba? Sama się na tym łapię. To NAM ma się podobać i to my się w tym mamy dobrze czuć. Chcemy stojące i ciężkie cycki i zadzierżysty tyłek. Proszę. Ale zróbcie to dla siebie. Nie dlatego, że partnerowi się podoba. Bo nawet jak to zrobimy, to jego nie zatrzymamy. Pójdzie do innej, z większym lub mniejszym. I fajnie. Nie trzymajmy go. Podobno miłość to ta, która pozwoli odejść.

To, co chcę powiedzieć to, że żyjemy w świecie schematów, utartych mód, oczekiwań wymagań wobec kobiet. Ten bagaż ciągniemy od pokoleń. Każda z kobiet naszych rodów została doświadczona, bo ktoś dał na to przyzwolenie, że tak można. Wykorzystywać, zamykać nam usta, mówić, co mamy robić, obligować do rodzenia lub nie, mówić kiedy jesteśmy ponętne i sexy, a kiedy zaczyna się czas że jesteśmy stare, a jak stare to na pewno będziemy samotne i smutne. Mówią jak mamy żyć, czy jesteśmy mądre czy głupie i po co nam to wszystko. Przecież najlepiej siedzieć w domu i czekać jak Penelopa.

Takie teksty mówią ludzie, którzy czują się wobec nas słabsi, którzy nie wiedzą co z nami zrobić i jak z nami żyć. Ludzie którzy są karłami swojego życia, niskiego poczucia własnej wartości, którzy sami byli upokorzeni, a teraz projektują to na nas. Jest coś takiego jak słowo „NIE”. Jak sprzeciwienie się i rozpoczęcie życia w byciu w zgodzie ze sobą, a nie czyimiś fantazjami na nasz temat. Czyjąś wizją naszego życia. My same odpowiadamy za siebie. Nie nasi rodzice, partnerzy, władza czy religia. Absolutem i wszechświatem jesteśmy same dla siebie, bo nikt nas tak nie zna i czuje, jak my same. Czy warto się zmieniać za wszelką cenę?

Warto dla siebie. Warto powiedzieć NIE i iść za głosem serca i duszy. To, jak patrzymy na świat, takim on jest. Nasze dusze chcą wolności i miłości, a nie kolejnych ograniczeń. Czy cnotliwości? Niech każda z Was sama sobie wybierze. Róbcie i decydujcie o tym, czego Wy chcecie. Kobieta ma zawsze głos, a te niepokorne zmieniają oblicze Ziemi. Tej Ziemi😉