Niezaleczone żale z dzieciństwa, kilka złych wspomnień, poczucie, że nie wszystko było tak jak trzeba. A nade wszystko pytanie: kto jest twoim prawdziwym rodzicem, ten który dał życie, czy ten, który wychował? Dorosłe dzieci z rozbitych i zrekonstruowanych rodzin noszą w sobie ten nierozstrzygnięty konflikt bardzo często. Bo jeśli w pewnym momencie ten marnotrawny, ale „prawdziwy”, bo biologiczny ojciec się pojawi, to co zrobić? Jak się zachować? Czy przyjąć go z otwartymi ramionami, a trudne rozmowy o przeszłości zostawić na lepszy moment? Czy obojętnym tonem odpowiedzieć: „nie mamy ze sobą nic wspólnego”?
Małgosia swoją biologiczną mamę poznała w dniu 18- tych urodzin
Wychodziła jak co rano do szkoły, w progu dała buziaka młodszej siostrze i pomachała jeszcze wesoło rodzicom, szykującym się do pracy. Dobrzy, zamożni ludzie, zaadoptowali Małgosię, gdy miała zaledwie dwa lata. Nie pamiętała życia innego niż to szczęśliwe, radosne z nimi. Choć wiedziała, że nie są jej (powiedzieli jej o tym, gdy skończyła 15 lat) prawdziwymi rodzicami
Wtedy zobaczyła JĄ. Stała przy furtce, ubrana skromnie, ale schludnie, w ręku trzymała niebieską reklamówkę. Wyglądała bardziej na przerażoną niż wzruszoną, kiedy złapała Małgosię za rękę.
„Córeczko – powiedziała – to ja. Wszystkiego najlepszego”. Małgosia zamarła. W pierwszej chwili pomyślała, że to ktoś niepoczytalny, że powinna cofnąć się do domu lub już teraz wołać o pomoc. A potem spojrzała uważniej. I zrozumiała. Zrozumiała również jak bardzo podobna jest do matki. A tego poczucia, że jest podobna przynajmniej do jednego z rodziców brakowało jej od czasu, gdy zaczęła dorastać. Teraz patrzyła na stojąca przed nią, zupełnie obcą kobietę i widziała tak samo wykrojone, migdałowe oczy, wąskie usta i lekko zadarty nos. Prawie odbicie w lustrze, postarzone o jakieś 20 lat. Wrażenie, jakie wywarła na niej ta świadomość przeraziła ja tak bardzo, że szybko wyrwała rękę i pobiegła na przystanek.
Potem matka przychodziła jeszcze trzy razy. Kiedy Małgosia konsekwentnie odmawiała rozmowy, wcisnęła jej do torby list, w którym prosiła córkę o wybaczenie i opisała okoliczności, które zmusiły ją do pozostawienia małej w domu dziecka. Na kartce z zeszytu zapisała także swój numer telefonu i adres.
Małgosia czytała ten list wiele razy. „Nigdy nie przestałam cię kochać”, „nie miałam wyboru”, myślę o tobie codziennie”, „chcę naprawić błędy”…
Oburzyło ją zwłaszcza zapewnienie, że matka ją kocha. Kocha, kocha… Jak może kochać, skoro jej nie zna? Skoro 16 lat czeka, żeby dać znać, że w ogóle żyje? Skoro nie pyta, nie dzwoni, nie stara się jej poznać przez cały ten czas?
Potem usiadła pomiędzy Alą i Zbyszkiem, mamą i tatą, którzy dali jej dom i bezwarunkową miłość. Długo rozmawiali o emocjach, które wzbudziło w Gosi pojawienie się w jej życiu matki. Aż zrozumiała, że źle jej z tym „ocenianiem”. Że woli swój poprzedni spokój, że nie chce życiowej rewolucji. I że nikt nie chce jej niczego zabrać, to ona może za to wybrać, czy mieć „coś więcej”. Jej niezwykła dojrzałość znowu wzięła górę. Zdecydowała się zadzwonić pod numer zapisany drżącą ręką na zeszytowej kartce. Z Jolą, (słowo „mama” nie przeszło Małgosi przez usta) spotkały się kilka dni później. Rozmowa toczyła się niezgrabnie, niezręcznie, nie padły wielkie słowa, ale Małgosia odzyskała swój spokój. Jola chyba też. Odchodząc uścisnęły się serdecznie. Ich kontakt jest dziś sporadyczny, od czasu do czasu telefon, raz na kilka miesięcy spotkanie. Ale dla Joli najważniejsza jest świadomość, że córka jej przebaczyła.
Marta swojego ojca spotkała ponownie po 22 latach
Poznała go od razu, bo kiedy zabierano ją z domu do pogotowia opiekuńczego, chodziła już do szkoły. Ojciec Marty, wdowiec i więzienny recydywista była alkoholikiem. Swoją szóstkę dzieci traktował bezwzględnie. Do tego okresu dzieciństwa żadne z nich najchętniej nie wracałoby myślami. Poukładali sobie życia, trzymają się blisko i wspierają, jak mogą najlepiej. Wychowali się w rodzinnym domu dziecka, gdzie nowi rodzice z ogromnym wysiłkiem i zaangażowaniem odbudowywali ich świat – cegiełka po cegiełce. Na nowo nadawali znaczenie wartościom, uczyli ufać i porządkować swoje emocje. Z czasem ojciec stał się dla nich odległym, koszmarnym wspomnieniem, do którego się nie wraca. Aż pojawił się ponownie.
Martę znalazł na portalu społecznościowym. Któregoś dnia zamarła, gdy wychodząc z pracy zobaczyła go stojącego z bukietem kwiatów przed jej biurem. Starszy, nieco zgarbiony, siwy, ale ciągle on, tak samo straszny, zły. Symbol koszmarnego dzieciństwa. Mówił błagająco, że jest innym człowiekiem. Że w więzieniu poznał świetnego księdza, że się nawrócił, że dużo czytał. Że wie, że robił źle. Że nie było dnia, w którym nie myślał o tym, jak skrzywdził swoje dzieci. Uciekła wykrzykując mu tylko, że dla niej jest nikim i że nie chce mieć z nim nic wspólnego. I żeby nie ważył się niepokoić reszty rodzeństwa, bo wezwą policję.
W domu Marta długo płakała w mężowskie ramię. Spędziła też bezsenną, ciężką noc, odganiając natrętne, smutne wspomnienia.
Następnego ranka nie poszła do pracy w obawie, że znowu go spotka. Ale on nie pojawił się już więcej. Pól roku później brat Marty zadzwonił z wiadomością, że ich ojciec zmarł w miejskim szpitalu, po ciężkiej chorobie. Być może spotkanie z Martą miało być próbą uzyskania przebaczenia w obliczu nadchodzącej śmierci. Marta nie chce o tym myśleć. Śmierć ojca potraktowała jako symboliczne zakończenie traumy, którą nosiła w sobie przez całe życie. Nie uważa, że była ojcu „coś winna”. W myślach nie nazywa go nawet ojcem. Święta spędza z tymi, którzy dali jej szansę na lepsze życie i powtarzali uparcie, że jest w stanie spełniać swoje marzenia, że sobie poradzi. Tyle.
Dwie historie, dwa różne zakończenia. I tylko emocje trochę podobne, a przeszłość pogmatwana, trudna. I ludzie: pokrzywdzeni, poranieni, ofiary czasem może po obu stronach. Czy jesteś w stanie przewidzieć co poczujesz, gdy spotkasz na swojej drodze obcego człowieka, który twierdzi, że jest twoim ojcem? Czy będziesz umiał na nowo go pokochać, zaufać? Czy będziesz chciał rozmawiać z matką, która porzuciła cię dawno temu, wybaczyć zło, które ci wyrządziła? Czy każdemu należy się szansa?