Go to content

Marzenia Matki Niespełnione. Czyli co ułatwiłoby mi życie, a czego jeszcze nikt nie wymyślił

Fot. iStock / RapidEye

Lubię się czasami rozmarzyć. Pomyśleć o tym wszystkim, co ułatwiłoby mi być matką bliżej idealnej. O tak, już nie mówię o dwóch dodatkowych rękach, ale im dłużej jestem mamą, tym większą przestrzeń odkrywam dla wynalazców. Jeśli kiedyś ktoś wpadnie na pomysł biznesu pod tytułem: „Jak ułatwić matce życie” zbije majątek.

Kiedyś myślano, że wynalezienie pieluch jednorazowych to szczyt marzeń każdej matki. Tylko kasy trochę mniej w kieszeni niż przy tetrówkach. Chociaż gdyby zliczyć liczbę prań. Wodę. Prąd. Proszek. A na przykład takie jedzenie w słoiczkach. Przecież nie raz, każdej nieidealnej uratowało życie. Która gotowała królika swojemu niemowlakowi? Ręką w górę! Bo ja nie. Kurczaczki, zupki i owszem. Ale w góry zabieraliśmy słoiki i odgrzewaliśmy zupki, gdzie się dało.

Brak kaftaników. Ułatwiające życie body i pajace. Wózki, którymi wszędzie da się wjechać. Ale to wszystko na etapie niemowlęcym. A ja się pytam, co z matkami dzieci starszych? Nie jesteśmy mamami tylko przez pierwsze trzy lata życia dziecka. O nie. Na własnej skórze czuję, że im starsze dzieci, tym większe problemy. To 100% racji. Prawda jest jednak taka, że starsze dzieci nie chodzą w pieluchach, raczej brudzą i niszczą niezliczone ilości ubrań. Nie jedzą papki ze słoiczków, tylko mają swój smak i gdy jednego dnia zjedzą marchewkę z groszkiem to nie mamy żadnej pewności, że następnego nie odsuną talerza z obrzydzeniem.

Nie mówię już o czasie. O gdzież ty słodki czasie popołudniowych drzemek. Skończyło się. Pełna dyspozycyjność. I jeśli myślisz, że zabawa klockami zajmuje twój cenny czas, to poczekaj, kiedy twoje dziecko zacznie mówić i prosić, i się domagać.

Kiedy tak się właśnie rozmarzę, to do głowy przychodzą mi rzeczy, które ja z dziką przyjemnością bym kupiła.

Tłumacz nastrojów

Jest dla niemowlaków tłumacz płaczu. Twoje dziecko płacze przyłóż rejestrator a dowiesz, się, czy płacz jest wynikiem głodu, zmęczenia czy kolek. I gdyby dla starszych dzieci wymyślono taki tłumacz nastrojów. Wstaje. Wydaje pierwsze: Mamoooo i już wiesz. W słuchawce dostajesz sygnał: „Jest dobrze”, „Uwaga, potrzebna cierpliwość”, „Uciekaj. Najlepiej zamknij się, w łazience”.

Zegar z funkcją: dłuższa doba

Czego najbardziej brakuje matkom? Czasu. Czasu dla dzieci, dla domu, dla siebie. Ile razy myślałaś: „Gdyby tak doba miała choć dwie godziny więcej”. I zobaczcie, gdyby powstał taki zegar, który potrafi nam te dwie godziny, albo chociaż godzinę potrafiłby wygospodarować. W niewidoczny dla nas sposób skrócić godziny, które się da skrócić, a z nadwyżki wydłużyć dobę. Można by było sobie samemu ustawiać. Dziś godzina więcej, a jutro półtorej. Ale by mi było dobrze. Oczywiście byłyby limit na wydłużenie, na przykład maksymalnie dwie godziny dłuższy dzień.

Ręka a la Inspektor

Oglądałyście kiedyś taką bajkę „Inspektor Gadżet”. On miał taką zdolność wydłużania swoich kończyn. Mi się marzy jedna taka ręka. Jakby na wysięgniku. Długa do 5 metrów. Która pozwałaby mi podnieść kurtki, które dostrzegam akurat siadając na kanapie. Wstawić z daleka kubek do zmywarki zostawiony przez któreś z dzieci na parapecie. Słowem siadam. Ogarniam przestrzeń w zasięgu mojego wzroku i nie ruszając się z miejsca mogę poodmykać szafki czy szuflady, zamknąć drzwi od łazienki, wrzucić do śmietnika zostawione pod stołem papierki, nalać mleka kotu. Bo jedno z dzieci zdążyło wyciągnąć mleko, ale już do miski nalać zapomniało.

Pilot do wszystkiego

I tu do wszystkiego wcale nie znaczy do niczego. Wyobraźcie sobie, że macie w domu taki pilot, w którym jeden przycisk włącza ekspres do kawy, inny gasi niewyłączone światło w łazience. Kolejny uruchamia zmywarkę, a jeszcze następny pralkę. Wiem, że są urządzenia, w których można ustawić godziny pracy, ale ile razy myślałyście: „Kurde znowu pralki nie włączyłam” i czasami przypominacie sobie o tym leżąc w łóżku. A tu cyk. Pilocik. I włączone. I światła pogaszone. I magiczna ręka jeszcze skarpetki mężowi koło nosa położy, żeby nie zostawiał ich więcej na środku podłogi.

Powtarzacz

To jest szczyt moich marzeń. Stawiasz sobie takie urządzenie w centralnym miejscu mieszkania. Przez trzy dni rejestruje najczęściej powtarzane przez ciebie frazy. „Podnieś kurtkę”, „Nie bijcie się”, „Odstaw kubek”, „Nakarm kota”, „Ubierz czapkę”. Po tych trzech dniach wykonuje analizę, ma już nagrany twój głos. I od dziś nie musisz już powtarzać po tysiąc razy tego samego. Do znudzenia zrobi to za ciebie powtarzacz. Naiwnie wierzę, że jego siła tkwiąca w upierdliwości sprawiłaby, że dzieci nie chciałby słuchać po raz kolejny: „Nie krzycz”, „Zamknij drzwi” i w końcu nauczyłyby się nie zapominać o rzeczach, na które zwracamy im uwagę.

Gdyby dłużej pomyśleć pewnie znalazłoby się więcej urządzeń, które byśmy z dziką rozkoszą wykorzystały w macierzyńskiej codzienności. Ktoś szuka pomysły na własny biznes? Przemyślcie to 🙂