Go to content

Malwina Wędzikowska: Biorę na siebie za dużo. Uczę się, ale powielam schematy mamy

Malwina Wędzikowska
Plan serialu TTV "Rzeczy, których nie nauczyła mnie matka"z udziałem Malwiny i Ewy Wędzikowskich Karwica, 07/10/2022 fot. Natalia Dobryszycka

Uświadomiłam sobie, że mimo iż wybrałam swoją własną drogę w życiu i nie chciałam popełniać błędów mamy, to i tak okazało się, że popełniłam te same i jestem w podobnym punkcie, w którym była mama w moim wieku, tylko bez rozwodu i dzieci. Wielokrotnie powtarzałam, że będę bardziej asertywna, niezależna, ale nadal biorę na siebie za dużo, nie umiem prosić o pomoc, a kiedy pojawia się w moim życiu mężczyzna ciężko mi stawiać granice w imię miłości własnej. Uczę się, ale nadal powielam schematy mamy – mówi Malwina Wędzikowska.

Zdradź nam na początku, jaka jest twoja mama, Ewa?

Mama jest osobą ciepłą, która kiedy pojawiłam się na świecie, porzuciła wszystko, by tworzyć rodzinę i dbać o dzieci. To ona pokazała mi swoimi oczami piękny, bajkowy, pełen kreacji i ciekawych ludzi świat. Kiedy w wieku 25 lat wyprowadziłam się z Łodzi do Warszawy, zaliczyłam twarde lądowanie. Przekonałam się boleśnie, że naczynia same nie wkładają się do zmywarki, a ludzie wcale nie są tacy jak z „Ani z Zielonego Wzgórza”. (śmiech)

Kilka razy pokazałaś ją na Instagramie i odniosłam wrażenie, że świetnie się rozumiecie.

To prawda, ale jest też ciemna strona tej relacji. My bardzo długo ze sobą walczyłyśmy. Mama ma zawsze inne zdanie. Lepsze! Często czułam się, pomimo ogromnej, zalewającej wręcz miłości niewysłuchana. Więc ta nasza relacja wywoływała we mnie bunt, gniew, złość. Właściwie to… aż do rozpoczęcia programu kłóciłyśmy się w zasadzie o wszystko.

Pewnie obie macie silne charaktery?

Dziś rozumiem, że mama wcale nie chciała postawić na swoim i że jej argumenty wynikały zwyczajnie z troski o mnie. Nie była zadowolona, że tak szybko trafiłam do show-biznesu. Mój dziadek, tata mamy był reżyserem, profesorem w Łódzkiej Szkole Filmowej, a moja babcia skończyła prawo, władała biegle sześcioma językami, była poliglotką, pracowała jako tłumacz. Sprawy rodzinne załatwiało się dyskretnie, za zamkniętymi drzwiami. Dlatego rozumiem obawy mamy, że show-biznes, wcale nie będzie miejscem przyjaznym dla młodej dziewczyny.

Plan serialu TTV „Rzeczy, których nie nauczyła mnie matka” z udziałem Malwiny i Ewy Wędzikowskich. Karwica, fot. Natalia Dobryszycka

Jak więc udało ci się namówić ją, by wystąpiła w telewizji?

Niedawno zamknęłam ważny etap w swoim życiu, kończąc współpracę z programem „Taniec z gwiazdami” jako kostiumograf, więc kiedy przyszła do mnie propozycja wystąpienia w dokumencie „Rzeczy, których nie nauczyła mnie matka”, potraktowałam to jako znak i zgodziłam się wziąć w tym udział. Uznałam, że to jest idealny moment i jestem gotowa na to by widzowie poznali moją historię.

Trudniej było jednak przekonać mamę. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale kobiety po pięćdziesiątce w Polsce właściwie nie wypowiadają się publicznie. Pamiętam, że kiedy moja mama zaczęła szukać pracy w Warszawie, okazało się, że nadal wielką wagę przywiązuje się do wieku, a nie do kompetencji. Poza tym starszej osobie niewygodnie zwracać uwagę, więc bezpieczniej jest zatrudnić kogoś młodego. Potwornie mnie to frustrowało i smuciło, bo moja mama miała do zaoferowania zdecydowanie więcej.

Młodość jest promowana, ale to kobiet z doświadczeniem najchętniej słuchamy. Przekonałam więc mamę, mówiąc, że ma teraz szansę zostać usłyszaną, zostać głosem wielu kobiet w Polsce.

Czy ten program was jakoś odmienił?

Nauczyłyśmy się siebie słuchać. W programie byłyśmy pod jednym dachem non stop, tak jak może 15 lat temu. Nie było gdzie się schować, nie było ucieczki od trudnych tematów. My wcześniej rozmawiałyśmy, ale nie potrafiłyśmy się wysłuchać.

W zrozumieniu mojej mamy pomogło mi to, że ona się otworzyła, dała dostęp do swoich doświadczeń i przeżyć. Dziś lepiej rozumiem, dlaczego ta relacja powodowała tak silne starcia. Mama jest silną kobietą, ale nie wiedziałam, jakie doświadczenia ją zbudowały, poza tym nie zdawałam sobie sprawy, że to, w jakich czasach została wychowana, będzie bardzo wpływać na różnice między nami. Mamie więdną uszy, jak przeklinam, od razu zwraca mi uwagę, a ja, zamiast uszanować jej wrażliwość, przeklinam jeszcze głośniej, żeby zwrócić na siebie uwagę. Mamę rani takie zachowanie, bo została wychowana z poszanowaniem rozmówcy i dopiero jak usiadłyśmy na ganku przed domem i obie mogłyśmy się wysłuchać, to nastąpiło zrozumienie i jakby uzdrowienie tego tematu.

Poruszacie jakieś tabu?

Nigdy nie rozmawiałyśmy wcześniej głębiej na temat seksualności. Ten temat zawsze był w mojej rodzinie tabu. Mama teraz, po latach przyznaje, że widziała, że mam większe potrzeby od rówieśników, ale nigdy ze mną o tym nie rozmawiała. A ja tego tak bardzo potrzebowałam i przez lata żyłam w poczuciu winy, że mój popęd jest czymś złym. Ten temat zaczęłam przepracowywać dopiero po latach w terapii.

W programie przeprowadziłyśmy kilka rozmów, w których mam nadzieję, będzie się mogło „przejrzeć” wiele matek i córek jak w lustrze. Moja mama odpowiedziała mi, w jaki sposób ona została wychowana i dlaczego tak bardzo krępowała się rozmawiać ze mną na tematy związane z seksem. Dopiero teraz mogłam pozmawiać z nią szczerze. Ta rozmowa to też moja ciekawość, czy jest życie seksualne po 60-tce. Mnie interesuje to, czy mama chciałaby z kimś jeszcze być, kogoś pokochać, czy nadal marzy o miłości.

Zobacz także: „Teraz dam ci prawdziwy powód do płaczu”. 54 teksty i 8 zachowań narcystycznej matki

Czy będą momenty pojednania?

Po tym programie wybaczyłam rodzicom, że się kłócili. Zrozumiałam też, dlaczego się rozwiedli. W latach 90-tych byłam chyba z pierwszego pokolenia dzieci rozwodników. Ponieważ w mojej szkole i na podwórku, wszyscy mieli pełne rodziny, my z bratem okropnie wstydziliśmy się tego rozwodu. Pamiętam, że nie miałam z tego tytułu żadnego wsparcia, np. psychologicznego. Moi rodzice zakopali temat pod dywan, tak było i już. Nikt niczego nie tłumaczył, więc dopiero teraz, po latach, zaczęłam wszystko sobie układać i lepiej ich rozumieć.

Szykują się ciekawe rozmowy i zupełnie inne niż te, które Robert Motyka miał z tatą w pierwszej serii dokumentu. A powiedz, jak dwóm artystkom, kolorowym ptakom remontowało się razem mazurski tam w Karwicy?

Okazuje się, że nawet mahoń dla każdej z nas ma inny odcień! (śmiech) To chyba będzie największa kłótnia w programie. Pamiętam, że wyszłam ze sklepu, kiedy wybierałyśmy bejcę do pomalowania płotu.

Jedno was łączy — obie jesteście pracowite.

Ten program uświadomił mi, że mimo iż wybrałam swoją własną drogę w życiu i nie chciałam popełniać w życiu błędów mamy, to i tak okazało się, że popełniłam te same i jestem w podobnym punkcie, w którym była mama w moim wieku, tylko bez rozwodu i dzieci. Wielokrotnie powtarzałam, że będę bardziej asertywna, niezależna, ale nadal biorę na siebie za dużo, nie umiem prosić o pomoc, a kiedy pojawia się w moim życiu mężczyzna ciężko mi stawiać granice w imię miłości własnej. Uczę się, ale nadal powielam schematy mamy. Natomiast czuję, że w wieku 42 lat jestem gotowa na to, aby mieć dom i rodzinę, ale nie rezygnując z siebie i mojego zawodu.

Planujesz zmiany?

Pamiętam swoje ostatnie wakacje na Bali. Podczas przerwy w surfowaniu odebrałam telefon z produkcji programu „Taniec z Gwiazdami” z pytaniem, czy wracam do pracy, bo zaczynają nowy sezon. Uwiedziona urokami plaży, słońca i surferów uznałam, że bardzo brakuje mi takiego życia w wolniejszym, mniej zobowiązującym trybie. Bez planu B. Postanowiłam zrezygnować z tego, o co przez lata walczyłam, co dawało mi stabilność i rytm. W imię nieznanego. Mam duży spokój w sobie aktualnie i otwieram się na nowe, cokolwiek to będzie. Pracowałam bardzo intensywnie przez ostatnie kilkanaście lat, projektując kostiumy do największych telewizyjnych hitów i najróżniejszych kampanii reklamowych. Teraz chcę mieć czas, by z przyjaciółką usiąść na kawę, wrócić do projektowania ubrań, w których sama chciałabym chodzić, inwestować w markę osobistą i social media, na których mogę dzielić się swoją pasją do mody, designu i życia.

Masz obawy przed tymi zmianami?

Wiem, że mój czas jest policzony i nie wiem, ile mi go zostało, więc chcę go spędzić w sposób najlepszy dla siebie.

Powiedz mi na koniec, za co jesteś najbardziej wdzięczna swojej mamie?

Za miłość i kreatywność. Mama czytała mi w dzieciństwie wiele książek i pobudzała moją wyobraźnię. Dlatego każdego dnia, kiedy budzę się rano, czuję, że mogę tworzyć jakąś piękną historię. Trochę mnie mama oderwała od ziemi, czasami mam poczucie, że dryfuję na chmurce. (śmiech) Ale jestem jej za to wdzięczna, bo nie do końca chcę na tej ziemi wylądować. Chociaż mam 42 lata, pragnę dalej żyć jak Ania z Zielonego Wzgórza czy Alicja w Krainie Czarów. Kocham w sobie tę część odpowiedzialną za uśmiech, kreatywność, wyobraźnię.

Kilka dni temu wróciłam z fashion weeku w Paryżu. Czuję się zainspirowana i mam ochotę działać. Poczułam, że dotychczasowe decyzje są dobre i jestem we właściwym miejscu. Wracam do siebie i świata kreacji i nauki Tego nauczyła mnie matka, że do końca życia trzeba się kształcić, rozwijać, by zawsze być głodnym nowego. Jest tyle ciekawych aspektów i perspektyw związanych z tworzeniem pięknej rzeczywistości, rzemiosłem i sztuką, że szkoda mi już czasu na dreptanie w miejscu.

Czy już widziałaś pierwsze odcinki „Rzeczy, których nie nauczyła mnie matka”?

Jeszcze nie widziałam programu, więc tak jak wszyscy usiądę przed telewizorem i 5 marca o godzinie 22:00 odpalę TTV.

Zobacz także: 10 rzeczy, których uczy się córka wychowywana przez silną matkę