Go to content

Życie z egoistą. Ona wie, że powinna odejść, bo nigdy nie poczuje, że jest dla niego ważna

Fot. iStock/SrdjanPav

Życie z egoistą. Tyle się o tym słyszy, czyta, jest takie trudne. To wyzwanie wręcz.  Ale Milena doskonale wie, co robić, jak z nim postępować, jak reagować. Teoretycznie. O tak, wykuta na blachę. Na szóstkę. Z praktyki jednak by nie zdała. 

Zawsze miała syndrom egoistki, bo przecież była jedynaczką. Robiła więc wszystko, by nikt tak o niej nie myślał nawet. Przychodziło jej to łatwo, po prostu umiała się dzielić. A że była dość zakompleksiona, to nie uważała, że świat kręci się wokół niej. Rodzice też nie rozpieszczali. Nie chwalili, częsta raczej była krytyka. Nie taka miażdżąca, ale zwykła. Że nie ta sukienka, że nie te koleżanki, że inaczej ma się czesać. Normalna krytyka nierównoważona pochwałą czasem jednak była przykra. Milena była więc skromna, na zewnątrz otwarta, ale wewnątrz skulona w sobie i bardzo niepewna.

A przecież nie musiała. Świetne stopnie, uroda w okresie dojrzewania może niebijąca po oczach, ale gdy zęby jej wyprostowano, a włosy, gdy była w liceum same zaczęły się kręcić, stała się naprawdę ładna. Dbała o figurę. Sport, zdrowe odżywianie. Nie paliła. Alkoholu mało. Niektórzy uważali, że jest sztywna i zarozumiała. A ona myślała, że jest tak nudna i beznadziejna, że żaden chłopak jej na randkę nie zaprosi.

Gdy poznała Miłosza myślała, że złapała Pana Boga za nogi. Był przystojny, zdawał niedługo maturę i plany na przyszłość. Dziewczyny wcześniej nie miał, wolał piłkę nożną. Teraz się zakochał. Ona też. Pierwszy raz na poważnie.

Dużo czasu spędzali razem. Dla niego czas na mecz był jednak zawsze. Nie przeszkadzało jej to, przecież trzeba mieć pasję. Ona lubiła basen, pływała często. Nie wiedziała, jak bardzo będzie o tę piłkę zazdrosna.

Wspólne studia i sielanka się skończyła. Byli zgodni. Owszem. Było poprawnie, ale bez szału już. Ona coś czuła, uciskało ją, ale nie umiała powiedzieć co. Czasu nie spędzali tyle, bo przecież razem mieszkali. Wyjść mało, spacerów, roweru, basenu, kawiarni jemu się już odechciało. Było nudno, choć mieli po 20 lat. On dla kolegów czas miał, na piłkę też. Z nią mieszkał, więc była obok. Nic nie trzeba robić. Chłodna kalkulacja. Ale przecież miał rację. Czego ona się czepia.

Ślub wzięli po 7 latach. Chyba z obowiązku, bo już wypada, bo rodzina pyta. Po co się angażować w nowy związek, tyle się znają, idealnie nie jest nigdzie. Byli zgranym teamem. Kupili mieszkanie, wzięli kredyt, który on ogarnął. Znał się na tym, czuła się bezpiecznie. Mieszkanie w większości urządził też on, bo przecież ona się nie zna.

Najpierw się stawiała. Potem, będąc w ciąży, odpuszczała. Ciąża trudna, nie chciała się denerwować. To przecież tylko płytki, podłoga, fotele. A że czasu nie spędzali wiele, że nie interesował się jej pracą, krytykował drugi kierunek studiów, jakoś przełykała. I to, że w tej ciąży była sama. Raz był z nią u lekarza. Raz. Na usg połówkowym. Na innych nie, choć ciąża zagrożona.

Popołudnia i wieczory spędzała sama, bo piłka przecież. A było lato, więc treningi na powietrzu do zachodu słońca. Gdy zachorowała poważnie nie interesował się zbytnio. Przełykała, choć już nie tak łatwo. Chciała odejść, ale jak? Kredyt wzięty, dziecko w drodze. Bolało coraz bardziej – gdy zamiast być z nią i dzieckiem wybierał piłkę. Gdy chciała wychodzić do ludzi, bo będąc ciągle, potrzebowała z nimi kontaktu. Gdy jej rodzicom nie pozwalał zbliżać się do dziecka, bo je źle trzymają, za głośno mówią. Gdy swoim obcesowym zachowaniem spowodował, że nie czuli się komfortowo, że woleli by ona ich odwiedzała.

Była bierna? Nie. Rozmawiała z teściową, która problemu nie widziała. Uwagi przyjęła za atak. I atakowała równie wściekle.

Rozwodu się bała. W przedszkolu zarabiała grosze, nowe osiedle, nikogo nie znała Była sama. Tkwiła więc mając nadzieję, że się opamięta. Miłosz. Albo ona. Miesiące mijają. Nic się nie zmienia. On robi, co chce. Gdy ona też chce, okazuje się, że tak dobre matki nie robią.

Jest obrażony, gdy ona idzie na kurs i Miłosz raz w tygodniu ma z zostać z dzieckiem.
Gdy Milena chce iść na rodzinny spacer. On nie. Przecież jest zmęczony. Ona idzie sama.
Gdy Milena chce iść na podyplomówkę. On niechętnie się zgadza. Jak to, co drugi weekend ma jej nie być w domu? Całe dnie sam i on ma ogarnąć życie? Przecież dzieckiem się zajmuje. Na nic innego czasu nie ma.

Miłosz zarabia więcej. To on decyduje o poważnych wydatkach. Przychodzi do domu z telewizorem. Z tabletem. Nie rozumie Mileny, gdy ta ma żal, że nie skonsultował. Że może by inaczej wydać te pieniądze. No przecież on chce dobrze. To dla nich przecież. Czego się czepia ta Milena?

A ona czuje, jakby była w wodzie. I ta woda sięga jej już do ust. Że ma już dość. Albo się utopi, albo resztkami sił odbije od dna i wypłynie. Sama.

Wakacje wybiera on. Bo za nie płaci. Gdy jednego roku ona bierze pożyczkę, bo jest tak dumna, że też chce zapłacić, decyzję o kierunku podejmują wspólnie.
Żłobek, przedszkole, szkołę dla dziecka ogarnia Milena. Ani razu nie słyszy, że to fajnie. W pracy robi projekty. Tu też nie słyszy wsparcia, tylko że niepotrzebnie się zaharowuje. Naokoło wszyscy uważają, że fajna z niej dziewczyna. On nie. Zapytany mówi, że to oczywiste, że jest fajna. A Milena potrzebuje tak bardzo jego ciepłego słowa. I seksu nie zawsze szybkiego, gdzie dochodzi on, a ona jest daleko w lesie. Głupio jej. Chyba z nią coś nie tak.  Dlatego się nie czepia.

I tak mijają dni. Co robić z egoistą, który widzi swoje potrzeby tylko? Milena teoretycznie wie. Kopnąć w zad, jeśli nie zwraca uwagi na to, co ona mu mówi. A komunikuje to jasno. Nie jest typem kobiety „sam się domyśl”.

Bierze rozbieg. Od kilku lat. Jeśli się odważy, to kop będzie bolesny i mocny. A ona w odpowiedzi i tak usłyszy: „czego się czepiasz”. Wtedy będzie mieć siłę, by powiedzieć: „ nie czepiam się”.

„Odczepiam !!!”.


autorka: Poli-Ann