Chcę zawalczyć o swój związek. Chcę, żeby był dobry, żeby nam w nim było dobrze. Dość już jeżenia się i szukania winy we wszystkich, tylko nie w sobie. Jasne, winny jest on, jego matka, jego praca, nasze dzieci. Litości. Niech to będzie nasze ostatnie rozdanie – ten rok, nasza ostatnia szansa. Nie chwilowa, nie przelotna, kiedy przez miesiąc oboje się staramy, a później popadamy w ten sam niszczący nas schemat.
Jeśli nie spróbuję, wiem, że będę tego żałować, że będę sobie wyrzucać, że zabrakło mi odwagi, chęci, że będę się zastanawiać, co by było gdyby. Dlatego obiecałam sobie, że:
– spojrzę na siebie twoimi oczami
To nie jest łatwe – przejrzeć się w oczach drugiej osoby i zobaczyć w sobie wady, słabości, irytujące zachowania. My chcemy myśleć o sobie dobrze, bez cienia refleksji oceniając innych. Wiem, że to droga donikąd, że coby nie mówić, danej sytuacji winni jesteśmy oboje, w takim samym stopniu. Zawsze. Bo jedno z nas zaniechało próby zmiany, bo drugie odpuściło, bo oboje na zmianę machaliśmy ręką uznając, że już niczego między nami nie da się naprawić, wytłumaczyć. Bo nie znaleźliśmy w sobie chęci do rozmowy, wyjaśnień, do krytycznej oceny samych siebie.
– zacznę słuchać
Zwłaszcza tego, co mówisz na mój temat. „Wiecznie jesteś zmęczona” – ile razy to mówiłeś w ciągu minionego roku, z żalem, złością, w gniewie? „Tobie nigdy nic nie pasuje”, „Zrób to sama, skoro uważasz, że potrafisz lepiej”. Wkurzało mnie, później już nawet tego nie słyszałam, ale skoro powtarzasz to nieustannie, musi być w tym jakaś prawda, jakaś nauka dla mnie, coś, czego wcześniej nie dostrzegłam. Nie będę ignorować, gdy mówisz, że ciebie odpycham, że nie zwracam uwagi, że zawsze wszystko inne jest ważniejsze od ciebie.
– znajdę czas tylko dla nas
Tak mało go mamy. Tak mało o tym rozmawiamy, każde pochłonięte swoimi i domowymi obowiązkami, a przecież powinniśmy znaleźć czas na wyjście do kina, na wspólne obejrzenie filmu w domu, kolację tylko we dwoje. Kiedyś to sobie obiecywaliśmy, jeszcze przed dziećmi, teraz myślimy, że jak dzieci będą większe, to o to zadbamy, ale czy nie będzie za późno, czy nie oddalimy się od siebie zbyt bardzo?
– znajdę czas dla siebie
Niby wiem, że nie można się zatracić, że powinnam być dla siebie ważna, że powinnam zachować dla siebie przestrzeń. Ale to pusta wiedza, dla której brak miejsca w praktyce. Chcę to zmienić. Tak mocno czuję, że potrzebuję zadbać o siebie, że ważna jest też dla mnie chwila wytchnienia, by mieć więcej siły, cierpliwości i chęci dla nas. Jak dziwnie świat jest skonstruowany, żeby aby coś dać, musisz sama coś od świata wziąć. I ja w końcu chcę zacząć brać, korzystać, nie ograniczać się, a później własnym ograniczeniem obarczać ciebie. Wiem, że nie chcesz dla mnie źle, zrozumienie tego dało mi dużo siły.
– pozwolę nam na popełnianie błędów
Nikt z nas nie jest idealny. Przede wszystkim to ja muszę przestać dążyć do bycia perfekcyjną, najlepszą, podziwianą przez wszystkich. Przecież tak naprawdę wcale tego nie chcę, wcale mi na tym nie zależy. Chcę móc się do ciebie przytulić, kiedy chodzę po domu w dresach i zamiast czyścić kuchnię, pośmiać się z tobą grając scrablle. Kiedy odpuszczę sobie, przestaną mnie drażnić twoje błędy. Wiesz, co zrozumiałam? Że zazdrościłam ci tego luzu, tego dystansu do siebie, pogodzenia się z tym, że czegoś nie potrafisz, że coś ci nie wyszło, kiedy sama sobie bardzo wysoko stawiałam poprzeczkę. Już tak nie chcę. Chcę, żebyśmy oboje byli niedoskonali.
– docenię, że inaczej nie znaczy gorzej
Przeczytałam ostatnio, że nie ma rzeczy typowo damskich i typowo męskich, po prostu każdy z nas robi coś na swój własny sposób, inaczej. Inaczej niż ja zajmujesz się dziećmi, inaczej niż ja dbasz o nas, inaczej niż ja się nami opiekujesz, inaczej niż ja patrzysz na świat, ale to nie znaczy, że gorzej. Muszę wbić to sobie do głowy, nie wymagać, że ugotujesz obiad według moich wskazówek, a gdy zrobisz inaczej – wściekać się. Tak samo zostawiając cię z dziećmi – ty nie potrzebujesz całej listy, co z nimi robić, jak się zająć, przecież to wiesz, zaopiekujesz się nimi na swój sposób i wiesz… chcę to polubić i zaakceptować.
– przestanę z tobą rywalizować
Nie chcę udowadniać, że jestem lepsza we wszystkim, co dotyczy naszego domu, dzieci, nas samych. Nie chcę się z tobą licytować, kto ostatnio wyniósł śmieci, sprzątnął kuchnię, kto ile razy sprawdzał dzieciom lekcje, czytał książkę. To jest chore… Przecież nasz związek nie powinien być polem bitwy. Idziemy ramię w ramię, zależy nam na tym samym, możemy cudownie się uzupełniać, wiem o tym, bo nie raz zdążyłam tego doświadczyć, ale pozwoliłam sobie o tym zapomnieć. Bądźmy razem, nie przeciwko sobie.
– skupię się na tym, co dobre
Zdałam sobie sprawę, że ostatnio tylko narzekałam, mówiłam o tym, czego mi brakuje, jak mi źle, a przecież wokół dzieje się tyle dobrego, tyle dobrego dostaję też od ciebie. Trzeba tylko szerzej otworzyć oczy, by zrozumieć, że on wstaje wcześniej, budzi dzieci, żebyś ty mogła chwilę dłużej poleżeć. Tankuje ci auto, kiedy wie, że musisz pojechać dalej. Kupuje winogrona, które uwielbiasz i pamięta, jakie lubisz jabłka. Faceci inaczej okazują miłość, ona pojawia się w ich drobnych gestach, których my często nie zauważamy, bo jesteśmy zbyt skupione na sobie i na tym, czego nie dostajemy, nie widząc, jak dużo mamy.
– będę mówić, co czuję
Jestem typową kobietą, tę od „domyśl się”. Większość moich znajomych takimi kobietami jest. Strzelamy fochy, obrażamy się, a nie stać nas na powiedzenie, o co tak naprawdę chodzi. Bo o co chodzi? O to, że on znowu się nie domyślił? Czy może o coś, co jest głębiej? Ostatnio zrozumiałam, że wściekam się, bo szef mnie wkurzył i muszę na kimś odreagować swoją złość – na tobie najłatwiej, a ty zdezorientowany kompletnie nie wiesz, o co chodzi. Mówienie, co czuję wymaga dojrzałości, więc może czas najwyższy się na nią zdobyć.
– stanę się wsparciem dla ciebie
Nie chcę negować ani podważać tego, co robisz, nie chcę wytykać ci błędów, nie chcę sprawiać, żebyś czuł się gorszy, tylko dlatego, że ja mam zły dzień. Chcę być dla ciebie wsparciem w najdrobniejszych rzeczach, w zwykłej codzienności, chcę, żebyś czuł, że zawsze stoję za mną murem, choć tak rzadko ci to dotychczas okazywałam. Chcę, żebyś wiedział, że zawsze możesz na mnie liczyć, tak jak ja mogę liczyć na ciebie.
Te dziesięć rzeczy powtarzam w głowie, spisuję ku pamięci, żeby o nich nie zapomnieć. Tak, wiem, są kobiety, które powiedzą: „Dlaczego to ja mam się starać, niech on zacznie”. Ja nie chcę czekać, nie chcę przerzucać na niego odpowiedzialność za nas dwoje. Chcę zmiany dla siebie, dla nas, bo wierzę, że jeśli ja się zmienię, on też to zrobi. Jesteśmy jak połączone naczynia, między którymi musi w końcu nastąpić równowaga, wyrównanie poziomów, gdzie każdy będzie tyle samo otrzymywał, ile dawał. To zresztą i tak nie będzie miało większego znaczenia, bo jeśli jest się z kimś szczęśliwym, wszelkie rozliczenia tracą na znaczeniu. Kocham, wiem, że jestem kochana, choć czasami o tym nie pamiętam. Nie chcę tego zaprzepaścić, chcę spróbować, jeszcze raz, ten ostatni.