Gdyby ktoś mi powiedział, że telewizja kiedyś przestanie być dla ludzi użyteczna/potrzebna/atrakcyjna – uznałabym go za wariata. Jestem pokoleniem lat 80-tych. Pamiętam pierwszy kolorowy telewizor, potem erę wideo – my nie mieliśmy, ach, co to była za atrakcja iść do znajomych na wideo, wreszcie awans społeczny i zachwyt, które powodowało posiadanie kablówki. A przed kablówką? O rany, mieliście „talerz” i oglądaliście Kaczora Donalda po niemiecku na RTL-u? To były złote czasy telewizji. I choć wiele osób wróżyło od dawna, że internet wyprze nieśmiertelną telewizję, jakoś trudno było w to uwierzyć. A dziś? Nie mam telewizji. Od pięciu lat… i czuję się fenomenalnie. Mam za to telewizor. Zastanawiasz się nad porzuceniem telewizji? Opowiem ci, dlaczego warto! Bo zdecydowanie warto!
Co tam grają panie w telewizorze…?
Właśnie. Nic nie grają. Ile kanałów oglądasz? Masz ulubiony serial, program? Ile razy wkurzałaś się, że leci, a ty nie możesz teraz obejrzeć. Pamiętasz te czasy, jak w programie telewizyjnym gorączkowo szukało się powtórek? Ale dzisiaj? Czego nie dostaniecie przez internet? W dobie Netflixa trudno zachęcić nas do oglądania byle czego i jak leci, bo mamy wybór. I to jest najlepsze!
A przerwy reklamowe? Och, każdy z nas pamięta, jak się rozwijały. Teraz obejrzenie filmu fabularnego rozwleka się w nieskończoność. Kiedyś przerwa reklamowa wystarczała na szybką wizytę w toalecie i zaparzenie nowej herbaty, dziś z powodzeniem można w tym czasie ugotować zupę albo ukręcić ciasto na szybko.
Do tego jakość. Z roku na roku programy stają się coraz mniej wartościowe i atrakcyjne. Nie wszędzie, nie wszystkie. Ale coraz mocniej widzimy, jak stacje powielają wciąż te same historie i schematy. Coraz częściej wieczór przed telewizorem spędzamy nie na oglądaniu, tylko szukaniu czegoś, co można by obejrzeć! Okropność!
Kolejny minus? Zastanawialiście się nad tym, jak bardzo telewizja stała się nieelastyczna? Poranne pasma oprócz telewizji śniadaniowej mają do zaoferowania powtórki i mniej lotne treści. A ty akurat rano masz czas dla siebie. Klops. Nie ma w tym nic dziwnego, telewizja nie jest interaktywna czy spersonalizowana z założenia. Są kanały tematyczne i wydawać by się mogło nieśmiertelna kablówka…
Kablówka? Coraz mniej atrakcyjna…
Niestety, oferta klasycznej telewizji jest coraz mniej atrakcyjna, bo niby dlaczego płacić za coś, z czego się nie korzysta? Mamy wokół tyle możliwości i coraz częściej się nad tymi wyborami zastanawiamy.
A zwykły kabel antenowy? Jasne, kilka podstawowych kanałów dla tzw. świętego spokoju, ale zazwyczaj ich nie oglądamy, bo i oferta nie jest porywająca. Programy informacyjne? Ile wydań dziennika jesteście w stanie obejrzeć – wszystkie są nadawane w podobnej lub tej samej godzinie. A przecież wszystko, absolutnie wszystko, jest w internecie – łącznie z formatami wideo na żywo.
Jak żyć bez telewizji? Zdecydowanie lepiej!
Po tych kilku latach po prostu wiem, że klasyczna telewizja nie jest mi potrzebna, w ogóle. Nie jest też potrzebna dzieciom. I to wcale nie znaczy, że nie oglądam wybranych programów. Oglądam naszą Małgosię w DDTVN. Jak? Zamiast płacić krocie za kablówkę, zapłaciłam grosze za dostęp do internetowego playera.
Oglądam, gdy mam na to czas lub ochotę – ulubione stare hity filmowe albo seriale albo nowości, które chciałam zobaczyć i to nie 10 lat po premierze, gdy licencja dla TV stanieje. Oglądam to, co chcę i lubię. Brak klasycznej telewizji z kabla okazał się całkowicie nieodczuwalny.
Co sprawiło mi w tym czasie trudność?
Czas wyborów, kiedy okazało się, że nie da się publicznie w sieci zobaczyć debat czy wieczoru wyborczego, ale problem okazał się tylko połowiczny. Kupiłam wtedy za – uwaga – 5 zł tygodniowy dostęp do kanału informacyjnego. Wystarczyło, a koszt był bardzo niski. Na co dzień nie potrzebuję takiego dostępu, wolę czytać informacje, które mnie interesują niż oglądać je „ciurkiem”.
Rozrywka? Korzystamy z Netflixa, Amazona, kiedy szykuje się atrakcyjna premiera, kupujemy czasowy dostęp do HBO.
Uważam również, że zdecydowanie łatwiej egzekwować od dzieci organiczenie czasu przed ekranem. Umawiamy się na liczbę odcinków lub długą bajkę. Wiem, że po obejrzeniu nie zacznie się najważniejszy na świecie odcinek czegoś tam, którego nie można przegapić i trzeba oglądać dalej, i dalej, i dalej. Dzieci wiedzą, że jest czas na taką rozrywkę i że to nie godzina emisji ulubionej bajki powinna determinować resztę życia całej rodziny. Nic nie ucieknie.
Ale co ze sportem, ON się nigdy na to nie zgodzi…
Brzmi znajomo? Trele Morele. Nie trzeba kupować tryliarda kanałów, żeby mieć dostęp do programów sportowych. Zamów sobie dostęp do pakietu sportowego. Taki pakiet jest o wiele tańszy, niż cały pakiet różnych telewizji. Można? Można. Katastrofa zażegnana.
A teraz najfajniejsze!
Miałam przygotować dla was informację, ale sami rozumiecie, że skoro telewizję skutecznie rzuciłam i przekonałam się na własnej skórze, że to jedna z lepszych decyzji, musiałam opowiedzieć wam o cudzie życia bez klasycznego „kabla”. A minusy? Właśnie planujemy połączyć domowe usługi, żeby lepiej kontrolować wydatki. Podpinanie kart i dostępy na kilku różnych platformach bywają uciążliwe. Bo co nas irytuje w platformach typu Netflix czy Amazon Prime Video?
Te nieszczęsne karty. Podchodzimy do tego nieufnie, zresztą gdy „samo się” ściąga, zapominamy i nieco tracimy finansową kontrolę. T-Mobile ma wyjątkowo fajną ofertą, która łączy wiele opcji. Jest Netflix i Amazon. Jest Ipla – gdzie znajdziecie do wyboru sporo klasycznych kanałów telewizyjnych – tak, nie musicie rezygnować z dostępu do tego, czego potrzebujecie lub lubicie.
Nie musicie kupować kosztownego abonamentu, żeby od czasu do czasu obejrzeć ulubiony serial albo program. Co dokładnie znajdziecie? Klasyczny, podstawowy pakiet TV, czyli popularne kanały, filmy i seriale, sport, kanały dla dzieci i wiele innych. Opłaty za taki pakiet również są nieporównywalne z klasyczną kablówką! Np. pakiet dla dzieci w Ipla, zakupionym z oferty T-Mobile to… 10 zł za miesiąc! Tak, 10 zł za 11 dzieciowych kanałów (tak, jest tam Disney, który w kablówce zazwyczaj jest w droższych abonamentach). Czy teraz zastanawiacie się, jak długo płaciliście krocie za abonament tylko po to, żeby nie zabrakło Pidżamersów i Małej Syrenki?
To nie wszystko!
Treści dla najmłodszych poza kanałami TV? Netflix jest genialnym rozwiązaniem! Są dobrze znane i lubiane pełnometrażówki i ogrom seriali! Znajdziecie tam perełki, których nie spotyka się w programie stacji telewizyjnych. Nauczycie dzieci mądrego korzystania z takiej rozrywki – niech godzina emisji nie warunkuje waszego planu dnia. I wreszcie – nie będziecie słuchać co 10 minut błagań o zabawkę, która właśnie była w reklamie! O tak. Wiem, co mówię! Wiecie, co jest najzabawniejsze? Gdy moje dzieci są u kogoś i oglądają klasyczną telewizją, największą egzotyką są dla nich właśnie reklamy. 🙂
Oglądanie na komputerze? Nic z tych rzeczy!
Do niedawna łatwe streamowanie z telefonu, tabletu czy komputera było zarezerwowane dla posiadaczy Apple TV lub Google Chromcast. Po raz kolejny muszę przyznać, że T-Mobile wyszedł naprzeciw potrzebom konsumenta. Mają mały, zgrabny dekoder do telewizora, dzięki któremu skorzystasz z dostępu do abonamentów czy aplikacji na telewizorze, bez potrzeby dodatkowego zakupu takiego streamera. Brawo!
Dlaczego T-Mobile swoją ofertą rozbiło bank? Są co najmniej cztery powody!
- Najlepiej wyselekcjonowana rozrywka
- Wszystko w jednym miejscu i na jednym rachunku
- Najwyższa jakość usług komórkowych, internetowych i rozrywki
- Intuicyjny i szybki dekoder w pakiecie
Czy się opłaca? Och, bardzo się opłaca. Telefon w tzw. ofercie bez limitu + internet 5 GB, Netflix i światłowód za 99 zł. To najtańszy pakiet. I jak widzicie cena z efektem WOW. Jeden rachunek. Żadnego podpinania karty pod Netflixa i pamiętania co i do kiedy. Idę o głowę, że ciut więcej płacicie z kablówkę z internetem. Tu dodatkowo jest abonament na komórkę i dostęp do Netflixa czy Amazona.
Co zyskujecie rzucając klasyczną TV oprócz pieniędzy? Wybór, jakość, czas i wyciszenie. Naprawdę, dziś niczego bardziej nie potrzebujemy niż ograniczenia niepotrzebnych bodźców. Możliwość mądrego wybierania treści, które naprawdę nas interesują, to pierwszy krok, by mieć więcej czasu na lepsze życie i lepszą rozrywkę.
Artykuł powstał we współpracy z T-Mobile