„Pajączki”, czyli teleangiektazje, to zmora wielu kobiet. Nieestetyczne, fioletowe bądź niebieskie siateczki drobnych naczyń krwionośnych, prześwitują przez skórę, szpecąc nogi. Poszerzenie drobnych, powierzchniowych naczyń krwionośnych układa się we wzór sieci pajęczej, stąd pochodzi określenie.
Najczęściej traktujemy je jako problem wyłącznie estetyczny, który co prawda szpeci, ale nie trzeba nic z nim robić. A jednak ignorowanie „pajączków” nie jest najlepszym pomysłem.
Powstawanie zmian
Teleangiektazje są zmianami, które często są dziedziczone. Ale obciążenie genetyczne jest tylko jedną z przyczyn. Gdy do tego dodamy częste noszenie butów na wysokim obcasie, obcisłych spodni i bielizny, zakładanie nogi na nogę, stojącą pracę, otyłość oraz brak ruchu, pojawienie się „pajączków” jest tylko kwestią czasu.
Najpierw pod skórą uwidaczniają się poszerzone, niewielkie naczynia krwionośne, które z upływem czasu i brakiem odpowiedniej profilaktyki, powiększają się znacznie. Powoduje to osłabienie zastawek, które pracują mniej wydajnie i krew naciskająca na ściany żył w nogach, poszerza je. Gdy żyły rozszerzają się, nie wracają do pierwotnego kształtu i pojawiają się żylaki. Towarzyszyć mogą temu również inne objawy, takie jak: obrzęk, uczucie ciężkości nóg, bóle nóg, świąd, drżenia i mrowienia mięśni, nocne kurcze łydek, zespół „niespokojnych nóg”.
Skutki zaniedbania „pajączków”
Nieleczone zmiany mogą prowadzić do rozwoju dużych żylaków kończyn dolnych, zapalenia żył, zakrzepicy, owrzodzenia żylnego. Przewlekła niewydolność naczyń krwionośnych i limfatycznych kończyn dolnych powoduje ból, utrudnia codzienne funkcjonowanie i naraża na infekcje i trudne do wygojenia rany.
Jak walczyć z problemem?
Pojawienie się „pajączków” nie musi być jednoznaczne ze zdrowotną i urodową katastrofą, o ile nie pozostawimy ich samym sobie. Jest kilka wskazań, które pomagają zapobiegać nasileniu problemu. Poza prowadzeniem zdrowego trybu życia warto sięgnąć po preparaty zawierające substancje wzmacniające naczynia krwionośne, takie jak rutyna, diosmina czy hesperydyna. Maści z ziołowymi wyciągami, np. z ruszczyka kolczastego (Ruscus aculeatus), kasztanowca (Aesculus hipocastanum), miłorzębu japońskiego, również są pomocne w ochronie naczyń krwionośnych. Jeśli problem nie ustępuje, lekarz internista powinien skierować pacjenta do specjalisty flebologa, który na podstawie badań (np. usg metodą Dopplera), decyduje o dalszym leczeniu.
źródło: zdrowie.gazeta.pl, wylecz.to