Nie, nie, nie! I jeszcze raz nie! tak, nie jestem święta, mam za uszami, jak każda kobieta. Żele, płyny, mydło czy dramatyczne podrygi na szybko (czytaj: na sucho). Choć raz w życiu każda z nas kupiła sobie piankę do golenia (zazwyczaj „na wakacje”) i niby różnicę czuć od razu i łatwość ogolenia nóg jest bezdyskusyjna, to jednak wciąż uważamy to za nieco osobliwy nawyk pielęgnacyjny. 😉
Trafiałam jednak ostatnio na wypowiedź dermatologa, dr Anity Sturnham. Przeczytajcie dlaczego naprawdę nigdy, przenigdy nie powinnyśmy do golenia używać byle czego!
Warto, z tymi argumentami się nie dyskutuje. 😉
Dlaczego do golenia nigdy nie powinnaś używać zwykłego żelu pod prysznic albo mydła
Podczas golenia oddziałujemy mechanicznie na skórę, co można porównać do „peelingu”, dlatego tak ważne jest, aby zminimalizować tarcie do bezpiecznego poziomu.
Kosmetyk, którego używamy do golenia powinien zapobiegać uszkodzeniom skóry, podrażnieniom, czy wymykaniu się włosków maszynce, jednym słowem powinien współpracować z ostrzem.
Produkty do golenia poprawiają poślizg, zmniejszają tarcie oraz ryzyko podrażnień i skaleczeń. Kiepskim pomysłem jest również używanie kosmetyków do włosów (choć wydawać by się mogło, że szampon czy odżywka nadadzą maszynce dobry poślizg) – te produkty wpłyną na włoski i utrudnią ich golenia oraz najzwyczajniej zapchają ostrze maszynki.
Jeśli trudno się wam przekonać do zainwestowania w piankę czy krem do golenia, rozważcie sprawę pod względem ekonomicznym – preparat do golenia oznacza dłuższą żywotność maszynki, czyli jej rzadsze wymiany.
Trzeba przyznać, że argumenty dermatologa, dr Anity Sturnham, trudno obalić. Zresztą chyba nigdy nie widziałyście mężczyzny, który goliłby się z rana za pomocą żelu do twarzy, prawda?
źródło: thesun.co.uk