Świętości się nie tyka. Świętość się czci i wielbi. Dlatego dziecku wolno wszystko – hałasować, krzyczeć, biegać i zakłócać spokój innych. Oraz przeszkadzać w czasie przeznaczonym na relaks, za który, zapewne, zapłacili. A to wszystko pod bacznym okiem matek, które tylko łypią okiem na to, kto chce zaatakować ich świętość. I w każdej chwili są gotowe do ataku.
Ich misją życiową, odkąd zostały matkami, jest obrona dziecka przed całym złem tego świata i przed innymi, czyli złymi(?) ludźmi. Niebezpieczeństwo czyha wszędzie – w autobusie, tramwaju, metrze, restauracji, sklepie i na ulicy. Bo tu najczęściej ktoś może zwrócić uwagę, że zachowuje się ono za głośno lub jest niegrzeczne.
Niejeden odważył się poprosić o ciszę. Jak wtedy najczęściej reagują matki? Atakują, używają mocnych słów i zaczynają kazanie, w którym podkreślają, że to przecież TYLKO dziecko. I ma prawo być niegrzeczne, ma prawo hałasować i biegać.
Bo dziecku wolno wszystko. A jeśli coś ci przeszkadza, to twój problem. Jeśli tego nie rozumiesz, to zdaniem Ich Mości Matki nie masz serca, jesteś gburem, nie lubisz dzieci lub ich nie masz – bo przecież inny rodzic rozumie.
Dlatego, zdaniem matek, słuchając hałaśliwego dziecka powinniśmy być wyrozumiali. I musimy zrozumieć, że wtedy, kiedy na cały głos pyta się nas lub matki: „dlaczego ta pani ma wąsy? Przecież wąsy ma dziadek!” lub: „dlaczego pani jest gruba? Będzie miała dzidziusia?”, powinnyśmy zareagować śmiechem. Bo niekoniecznie musi być to oznaka złego wychowania, a jedynie ciekawość, która wynika z wieku lub etapu rozwoju.
Ale ja nie chcę słuchać krzyków obcych dzieci. Tak jak i wiele innych osób, które cenią sobie spokój.
Dlatego popieram właścicielkę jednej z włoskich restauracji, która wprowadziła zakaz wstępu dzieci poniżej 5. roku życia. I czekam, aż właściciele w Polsce wezmą z niej przykład. Im też to się opłaci, bo po tej decyzji liczba klientów w jej lokalu zwiększyła się o 50 proc.. I chyba nie muszę dodawać, że ten pomysł nie spodobał się matkom. Skończyło się puszczanie dziecka samopas, by w tym czasie pić kawę i plotkować z innymi matkami.
Argument, którego używały, brzmiał: przecież płacą! I mają w tym momencie prawo do chwili odpoczynku od dziecka. Ha, ha. Ale my, obce osoby, które płacą, musimy wysłuchiwać wrzasków i uważać, żeby nie wpaść na malucha, który biega po restauracji.
Aha. I kolejna sprawa. W dzisiejszych czasach zabawiacie swoje dziecko włączając im bajki na tabletach i telefonach. Co gorsza – nie dajecie im słuchawek. Wy macie wtedy spokój, w przeciwieństwie do osób w waszym otoczeniu. Wy jesteście szczęśliwe, bo wasze dziecko się czymś zajęło, a reszta jest skazana na słuchanie banalnych dialogów. Zrozumcie, naprawdę nie chcemy tego słuchać.
Krytykujemy zachowanie dzieci. Ale nie wiem, czy jesteście świadome, jak wiele słów pada także pod waszym adresem. Bo w sumie to przecież większość z nas rozumie, że może ono nie wiedzieć, jak się odpowiednio zachować. Bo skąd ma to wiedzieć, skoro mama stoi z boku i nie reaguje, albo co gorsza, się z tego śmieje? Jak mamie się podoba, to przecież wszystko jest w porządku…
Dlatego wielu niezadowolonych z waszego towarzystwa zwraca uwagę właśnie wam. A wy, zamiast zrozumieć i przeprosić, atakujecie. Moja przyjaciółka była świadkiem reakcji matki, która dała naprawdę „dobry przykład”. Otóż w szatni na basenie szalała, bo inaczej nie można tego określić, ok. 4-letnia dziewczynka. Skakała po ławkach, biegała, wpadała na ludzi. A kobieta stała z boku i się śmiała. Uwagę zwrócił jej ochroniarz, który chciał zadbać o spokój i komfort innych ludzi. Grzecznie zwrócił się do niej, a ta naskoczyła na niego i używając przykrych słów, zwyzywała go. To prawdziwy przykład Jej Mości Matki. A może Madki?
Nie zawsze takie byłyście. Dlatego zastanawiam się, dlaczego z normalnych osób przed ciążą, stajecie się matkami-kwokami. Wcześniej same narzekałyście na obce dzieci, ale odkąd na świecie pojawiła się świętość, tracicie rozum. Nie potraficie realnie ocenić sytuacji. Nie interesujecie się innymi ludźmi i nie przestrzegacie ich prawa do spokoju w przestrzeni publicznej.
Naprawdę, to jest takie ciężkie dla was, żeby delikatnie zwrócić uwagę swojemu dziecku?
Ile trzeba apelować, ile pisać artykułów, żebyście, drogie matki, wreszcie zrozumiały, że wasze hałasujące dziecko jest urocze tylko dla was i waszych bliskich? A obcy ludzie patrzą na nie jak na małego potworka, który im po prostu przeszkadza?
Drogie matki, uświadomcie sobie, że wasz brak reakcji jest przygnębiający. Dlaczego pozwalacie maluchom na wszystko? Przecież w ten sposób narażacie je na niebezpieczeństwo, przed którym tak chcecie je chronić. Dlatego przestańcie traktować swoje dzieci jak świętość, której nie można ruszyć. Uszanujcie także inne osoby, które nie mają ochoty wysłuchiwać krzyku i robić uników przed nadbiegającym dzieckiem.
PS. I nie zwracam się do matek, które nie są w stanie zapanować nad swoim dzieckiem – takim kobietom naprawdę współczuję. Ale to już inny temat.