Tak się jakoś dzieje, że w zdecydowanej większości przypadków, rozstanie jest powodem do wszelkiej zmiany w życiu kobiety. Zauważyłyście tę zależność? Kobiety, co z nami? Gdzie byłyśmy wcześniej? Więził nas ktoś?
Jak to jest, że gdy tylko dojdzie do rozstania, często na własne życzenie, (tak, tak, jestem świadoma tego, co piszę), uruchamiamy tryb – ja ci teraz ch… pokażę! I lecimy do fryzjera, bo przecież zawsze marzyłyśmy o blondzie, albo krótkich włosach, a przecież całe życie nosiłyśmy długie. I kiedy on mówił, że w krótkich nam było fajnie, bo pamięta sprzed lat, kiwamy głową z politowaniem, bo niby co on może o nas wiedzieć…
Z miejsca startujemy z dietą, bo przecież wcześniej nam się nie chciało o siebie zadbać, że niby nie miałyśmy powodu. A teraz proszę! Wystarczył tydzień, a przyciasna spódniczka seksownie opina nasze uda, nawet stringi się znalazły. Ja się złapałam na tym, że miałam takie pudło głęboko schowane w szafie z napisem „10 kilo mniej”, a tam cuda, cudeńka! Stringi, sexi koszulki do spania, nawet stroje kąpielowe, w które od lat nie wchodziłam. I nigdy mi tego pudła nie brakowało, a on tylko patrzył jak ciągnę to pudło w nowe miejsca przeprowadzek i nawet nie komentował. Słowem się nie odezwał. Czekałam zawsze kiedy przypomni, żeby wypalić jakiś inteligentnie złośliwy pocisk w stylu: „znam pełno takich lasek, które z całą pewnością się w to zmieszczą… i tylko tyle można o nich powiedzieć”! Ha! Dobre, co! Że ja niby taka mądra, inteligentna, że wygrał los na loterii. Niech tylko coś powie.
Nigdy nie powiedział, ale powiedzonko mi się nie zmarnowało, bo były inne okazje. Czasem coś chlapnął, że powinnam z nim więcej na rowerze jeździć, albo dać się namówić na nurkowanie. Snorkeling chociaż. No to słyszał, co miał słyszeć…
Na kolejny ogień zmian leci nasza praca. Będziemy teraz spełniać się zawodowo! Spełniać nasze marzenia! Będziemy teraz stawiać na siebie. Latać na spotkania, korzystać z życia! Nagle okazuje się, że naszym marzeniem był start w maratonie, wspinaczka wysokogórska, a i okazuje się, że jedziemy nurkować, a co! Kiedyś nam się nie chciało ale teraz zmienimy wszystko. A co! Jeszcze tylko foty na Insta: #trzymajciekciuki #idzienowe #terazja #carpediem #idinach… Cieszymy się, nawet nam to dobrze robi przez chwilę dobrze na głowę, wszyscy biją nam brawo. Wow jaka silna, piękna, gdzie on miał oczy… Karmimy się tym przez kolejne miesiące, czasem tylko dopada nas żal i przypomina, że w tych zmianach zabrakło prawdy o nas samych.
Kobiety, co z nami? Czy aby na pewno robimy to z naszej i tylko naszej organicznej potrzeby, czy … tylko na pokaz? A gdzie byłyśmy wcześniej? Konia z rzędem tej, co się przyzna, że na pewno zwyczajnie nie popełniłyśmy grzechu zaniedbania…
Piszę „byłyśmy” i utożsamiam się z nami, bo ja też jestem po takiej historii. Patrzę jednak na to swoje rozstanie z perspektywy i spokojnie, bo widocznie, aż tak mocno mi na nim nie zależało. Nie kochałam wystarczająco. Ale tak, przyznaję – nie myślałam o sobie w taki dobry sposób, żeby i on był zadowolony. Miał się cieszyć z tego, co ma, bo nie zawsze miałam czas, żeby o siebie zadbać. Nie myślałam, że to może być ważne, co tam 10 kilo więcej, niż kiedy się poznaliśmy. ma mieć kochać taką jaką jestem! Byłam wyniosła i złośliwa, a kiedy bąknął coś o rozstaniu, to pierwsza wypaliłam, że „jak mu źle, to ma szukać szczęścia gdzie indziej”. Oczywiście nie zabrakło tych wszystkich obelg o tępych dzidach, co to mają czas na malowanie pazurów, więc i dla niego znajdą.
No i pojawiła się. I wcale nie taka tępa. Lubi z nim na rowerze jeździć. A ja po miesiącu wcielania wszystkich zmian w życie, próbuję nie zwariować, bo zabrakło oklasków.