Jestem facetem. Czasami waham się pisać o moich uczuciach, o tym, czego doświadczam. To chyba zawsze było takie męskie piętno, powinniśmy być silni, mocni. Zawsze oczekuje się od nas, że będziemy zachowywać się jak skały, nic nie powinno nas zniechęcić, złamać szczególnie w miłości. Ale ja jestem inny. Jeśli uczucia i emocje sprawiają, że czuję się niekomfortowo, muszę umieć o nich mówić i pisać.
A teraz właśnie chcę napisać o czymś, co sprawia, że jestem niesamowicie nieszczęśliwy. Chcę napisać o czymś, co mnie frustruje. Chcę napisać o czymś, co mnie głęboko nurtuje: o miłości. Nie chcę już słuchać tych, którzy powtarzają: wstań, idź do przodu, nie jesteś kobietą, żeby się tak nad sobą użalać. Nienawidzę, kiedy mówi mi się, że powinienem się zamknąć, schować te uczucia, nie obnosić się z nimi. Że złamane serce to „babska sprawa”. Mam złamane serce i muszę coś z tym zrobić. To jest coś, czego być może nigdy nie będę w stanie całkowicie wyleczyć. Moje życie przypomina teraz wspinaczkę pod górę, w kierunku, w którym chcę znowu pójść.
Niosę tyle bagażu emocjonalnego, że tak naprawdę nie wiem, jak długo mogę utrzymać to tempo. Mam wrażenie, że w moim umyśle pojawiają się milion dręczących pytań, na które po prostu nie mam odpowiedzi.
Uciekam przed tym. Marzę, żeby się położyć, zasnąć. Marzę, że kiedy się obudzę, wszystkie moje problemy znikną. Noszę w sobie uczucie, jakby moją skórę kłuła jakaś nieskończona ilość igieł. Ten ból zmusza mnie do pogodzenia się ze smutną rzeczywistością mojej sytuacji. Mój umysł mnie zdradza. Zmusza mnie to do myślenia o rzeczach, które wywołują w moim żołądku głębokie, nieprzyjemne uczucie.
A potem myślę o tym (choć wcale tego nie chcę) jak straciłem moją miłość. I wtedy boli jeszcze mocniej. Rozumiem, czym jest cierpienie z powodu utraty ukochanej osoby, przeżyłem to, stale to przeżywam. Znam kilku mężczyzn w moim wieku, którzy są w takiej samej sytuacji jak ja. Mam wrażenie, że muszą udawać, że nic nie czują, że próbują oszukiwać wszystkich wokół, że żyją tak, jakby nic się nie zmieniło. Ale ja nie mogę się do tego zmusić, nie umiem. Moje życie się zmieniło się; i wciąż nie wiem, czy ta zmiana jest dla mnie czymś lepszym, czy gorszym. Boję się. Boję się własnych myśli.
Miałem czas, by myśleć o tym, co się wydarzyło. Co z tego? Każdy kto przeżył dobrą miłość wie, jak bardzo trudno ją stracić i żyć z tym, dalej. Straciwszy prawdziwą miłość, doświadczasz tego wiem, jak to jest, gdy cały twój świat wywraca się do góry nogami. Wiem, jak to jest odczuwać stratę i żal. Wiem, jak to jest mieć w sobie ogromną niepewność i wyrzuty sumienia. I nie są to rzeczy, które można po prostu zignorować, zapomnieć o nich. Ale można spróbować je stłumić.
Głęboko w środku wiem, że jestem prawdziwym mężczyzną; ponieważ pozwoliłem sobie zakochać się tak, jak powinienem. Pozwoliłem sobie stać się bezbronnym wobec mojej miłość, wiem, że tylko tak można być z kimś naprawdę blisko. Tak, teraz cierpię z powodu utraty kogoś, kogo kochałem. Ale to dobrze. Jestem wystarczająco bezpieczny w mojej męskości, aby wiedzieć, że moja miłość jest prawdziwa. Lepiej jest kochać kogoś i stracić, niż nigdy nie zaznać miłości.