Jestem morsem, a to oznacza, że kocham i mróz, i słońce. Gdy zaczęłam morsować, stałam się jeszcze bardziej wrażliwa na naturę: wodę, słońce, wiatr. I cieszy mnie i zima, i lato. Bardzo wygodne w naszym klimacie. Gdy kończył się sezon morsowania z radością, czekałam więc na lato i opalanie. Kolega z grupy morsów, do której należę, wyznał, że opala się na plaży dla naturystów. Tej warszawskiej, w okolicy Radości. Umówiliśmy się na wspólne plażowanie.
DZIEŃ 1 CZYLI JEDNA EWA W RAJU ADAMÓW
Zastanawia mnie ogromna dysproporcja płci na plaży. Głównie mężczyźni. Samotni, lub w parze. Bardzo dużo gejów, leżą na wspólnym ręczniku, przytulają się. Bardzo dużo też samotnych facetów. I wbrew plotkom, nie dybią na zbłąkane kobiety, w celach seksualnych. Kobiety, jeśli już są, to w parze lub grupie znajomych. Nikt nie zwraca na nikogo uwagi. Ludzie leżą swobodnie na ręcznikach, okrakiem. Nikt nie reaguje na nic. Totalny luz. Dlaczego taki brak kobiet? Pytam siebie i, gdy jest okazja, współplażowiczów. Moim zdaniem wynika to z patriarchalnej i chrześcijańskiej kultury; kobiety mają większe przekonanie o grzeszności ciała (ach ta Ewa, która zgrzeszyła w raju i jeszcze na zła drogę Adama namówiła). Od dziecka jesteśmy trenowane w tym, że nasze ciała są grzeszne. I brzydkie. Święta może być tylko Dziewica. – Pojęcie dziewictwa zostało w naszej patriarchalnej kulturze wypaczone i ukształtowane w taki sposób, aby podtrzymywać podrzędność i emocjonalne uzależnienie kobiety w relacji do mężczyzny. Zostało ono zredukowane do wymiaru anatomiczno-fizjologicznego i utożsamione z pojęciem „czystości”, przeciwstawianym seksualności, uważanej siłą rzeczy, za coś niewłaściwego i „brudnego” – pisze Wojciech Eichelberger w książce „Kobieta bez winy i wstydu”. Pewnie jakiś wpływ ma też obawa przed wykorzystaniem seksualnym. Mężczyźni na pewno mają tu o wiele mniej skrupułów, obaw czy wątpliwości przed przyjściem na taką plażę. Tutaj badania dotyczące grzeszności i „brudu” ciała, pokazujące problem kobiet. Zatem bywalczyń jest zdecydowanie mniej niż bywalców, mimo że to kobiety zwykle wolą się opalać, zależy im na ładnym opalonym ciele, są też wrażliwsze na doznania zmysłowe. Na plaży naturystów jednak wolą się nie pokazywać. Za to pełno mężczyzn, którzy przychodzą dla samego opalania, nie na podryw. To kolejna różnica w porównaniu z plażą „normalną”, gdzie męskich pojedynczych singli raczej nie ma.
DZIEŃ 2 CZYLI NAGO JAK W SMOKINGU
Kolega nie może iść na plażę. Jest konserwatystą, wyborcą Konfederacji, uwikłanym w rodzinę, stąd trudno mu znaleźć czas. Zastanawiam się, co robić. Czy czekać, aż będzie mógł? Szkoda mi czasu, poza tym, przecież nie jestem kobietą islamską, żeby od mężczyzny uzależniać swój grafik. Idę więc sama, zaopatrzona w kilka książek, żeby dobrze wykorzystać czas. Biografia Buddy i „Rozmyślania” Marka Aureliusza. Rozkładam ręcznik i pogrążam się w lekturze. Prócz mnie na plaży sami faceci. Przypatrują się dyskretnie. Gdy odkładam książkę, by chłonąć gorące promienie, zaczepia mnie dwóch plażowiczów, pytając o lekturę. Jeden okazuje się muzykiem, zaczynamy rozmawiać o koncertach. Penderecki, klasyka, blues, jazz, sytuacja na rynku. Tematy się rozwijają. Gadamy, stojąc tak nad brzegiem Wisły. Nadzy, a jakbyśmy smokingi mieli na sobie i byli w filharmonii. Dziwne uczucie. Na początku zwracam się na „Pan”, ale okazuje się, że na tej plaży wszyscy są na „ty”. Jak we wspólnocie AA. Albo Świadków Jehowy. Wykorzystuję okazję, dla małego badania opinii publicznej. – Jak sądzisz, dlaczego nie przychodzą tu pojedyńczo dziewczyny? – pytam Krzysztofa. – Rzeczywiście, rzadko się zdarza samotna kobieta. Jeśli już przychodzi, to po seks. Po chwili znika z kimś w krzakach – przyznaje Krzysztof. Krzysztof jest stałym bywalcem plaży od 10 lat.
DZIEŃ 3 CZYLI NIEDOSKONALI I PIĘKNI
Kolega znowu nie może. Rodzina to straszna rzecz. W moim przekonaniu jedna z przyczyn słabości naszego społeczeństwa obywatelskiego. Społeczeństwo obywatelskie (interesuje mnie coś więcej niż rodzina i więzy krwi, moje jest także to, co za płotem, moi przyjaciele są moją rodziną) to przeciwieństwo społeczeństwa plemiennego (moje jest tylko to, co do płota, więzy krwi ważniejsze niż ideowe, rodzina jest najważniejsza). Tutaj badania dotyczące zaangażowania Polaków w organizacje pozarządowe, stowarzyszenia itp. Jesteśmy pod tym względem jednym z najmniej aktywnych społeczeństw – efekt: politycy mogą robić, co chcą.
Jadę więc sama na plażę i okazuje się, że dziś jestem jedyną kobietą. Zwyczajowo rozkładam ręcznik i zabieram się za lekturę.
Czuję, jak moje poczucie wartości rośnie niebotycznie. Trzeba mieć siłę i pewność siebie, by rozebrać się w obecności obcych mężczyzn. Kobieta naga, bez makijażu, biżuterii czyli całego tego sztafażu kultury, który pozwala jedno zakryć, drugie uwypuklić, trzecie podkreślić, na dodatek ze zmoczonymi, potarganymi włosami i przebarwieniami na twarzy chyba wygląda najmniej atrakcyjnie, jak tylko się da. A tu każdy z przypadkowych rozmówców traktuje mnie jakbym była ubrana i wystylizowana. Nikt nie zwraca uwagi na nic, na żadne niedoskonałości ciała. Mężczyznom wiszą brzuchy do kolan, kobiety, gdy już są, to zwykle mają piersi jak u Murzynek (jeśli ktoś uważa, że w słowie „Murzyn” czy w byciu Murzynem jest coś złego, to jest rasizm czystej wody), a tu pełen luz i akceptacja. Plaża naturystów likwiduje kompleksy bardziej niż psychoterapia.
DZIEŃ 4 CZYLI SUTKI JANET JACKSON
Ze zdumieniem zauważam, że sutki mogą się opalić i u białej kobiety wyglądać jak u Murzynki. Szukam na ten temat informacji w Internecie. Jedyne, co mi wyskakuje, to ostrzeżenia, że ABSOLUTNIE nie należy tego robić, bo inaczej rak skóry. Oczywiście, jest i odpowiedni cytat z pani profesor onkolog. W zasadzie to już powinnam wyjąć numerek do onkologa. Ale wiem, że straszenie to jedna z wielu manipulacji dzisiejszych mediów. Tu wypowiedź psychologa na temat manipulacji mediów i wpływu straszenia na psychikę. Za mojego życia straszono już następującymi zjawiskami, mniej więcej w kolejności chronologicznej: wojna atomowa, wojna domowa, tym, że się zadepczemy, bo ludzi jest za dużo (nauczycielka geografii w podstawówce), wejdą Ruscy, wykupią nas Żydzi, Niemcy itp., wszyscy umrzemy na covida, katastrofa klimatyczna, Polska zbankrutuje, itd., itp. Z radością zmierzam zatem w stronę Janet Jackson.
DZIEŃ 5 CZYLI KRZYWE JĄDRA
Kolejne odkrycia. Nie wiedziałam, że mężczyźni mogą mieć tak małe rozmiary. Serio, zastanawiam się wręcz, jak u niektórych możliwe jest życie seksualne. Jest i plażowicz z krzywymi jądrami. Smaruje się kremem do opalania i pręży ciało na leżaku lekko uśmiechnięty. – Ja też dokonałem tu parę odkryć w zakresie anatomii. Wiele rzeczy mnie zaskoczyło – przyznaje mój kolega, z którym mogę szczerze omówić temat. Człowiek całe życie miał piątki z biologii, a okazuje się, że tak mało wie o ludzkiej anatomii. Do dziś pamiętam, jak pani od biologii gnębiła nas w 5 klasie strukturą pantofelka. Za to, gdy przyszło do omawiania budowy człowieka, to kazała nam samodzielnie czytać podręcznik. Chyba sama się wstydziła. Przeciętna kobieta nie ma raczej w życiu możliwości do zobaczenia w wersji saute tylu mężczyzn. Według badań Polki mają średnio 4 partnerów seksualnych przez całe życie, Polacy – 7. I tu także jesteśmy w ogonie Europy.
DZIEŃ 6 CZYLI ZDERZENIE KULTUR
Rozmawiam z Krzysztofem. Opowiada mi, jak to było, gdy turecka firma budowała most (Anny Jagiellonki – przyp. I.A.) przy naszej plaży. – Robotnicy Turcy stali na moście i patrzyli na nas. Majster nie mógł ich zmusić do pracy. Niektórzy przychodzili z lornetkami na ten most. Paru zeszło na plażę. W kąpielówkach. Wtedy Dorota, która uważa, że na naszej plaży nie można być ubranym, zrobiła im awanturę. Podeszła do nich, w stroju służbowym oczywiście i wrzeszczała w twarze, że mają zdjąć gacie. Byli w szoku. Naga kobieta stoi tak blisko i im rozkazuje. Dla muzułmanina to niewyobrażalne. Poszli sobie, ale kilku się odważyło rozebrać. Potem można było ich poznać po nieopalonych tyłkach – opowiada Krzysztof. Jeśli zatem kiedyś Turcja będzie w UE, to będzie to zasługa polskich naturystów – podsumowuję. – Tak, to nasz wkład w europeizowanie Turków – śmieje się Krzysztof.
DZIEŃ 7 CZYLI PIĘKNI 40-LETNI
Na ręczniku obok Łukasz, lat 24. To chyba najmłodszy plażowicz. Dominują osoby od 40 – ki w górę. Ciekawe, dlaczego? Czy to jakieś niedobitki flower power? A może do odwagi pokazania ciała trzeba dojrzeć? Tu wypowiedź psychologa. Albo socjologa o konserwatyzmie młodzieży.
DZIEŃ 8 CZYLI PIERWSZY ADORATOR
– Jesteś taka piękna, prawdziwa dama na plaży. Dama z kapeluszem. Jest taki obraz? – słyszę od plażowicza, leżącego kilka metrów ode mnie. – Jest „Dama z łasiczką”, „Dziewczyna z perłą”, ale z kapeluszem chyba jeszcze nie – odpowiadam. – Zapraszam cię na kawę. – Nie, dziękuję. Nie jestem zainteresowana – odpowiadam stanowczo. Rozmowa się kończy. Kobieta naga nie oznacza kobiety dostępnej. Nagość nie równa się seksualność czy zgoda na seks. Dla bywalców tej plaży to oczywiste. To moje kolejne odkrycie. Reasumując, w ciągu kilku dni plażowania poznałam więcej ludzi niż zwykle w takim czasie poznaję na plaży „normalnej”. Polacy tutaj są bardziej otwarci, komunikatywni, można by rzec bardziej „zachodni” niż średnio statystycznie na ulicy. Przypominają południowców. To, co było najfajniejsze, to to, że nigdy nie było wiadomo, co się wydarzy, kogo się pozna, z kim porozmawia. Na zwykłej plaży zwykle nie dzieje się nic, pies z kulawą nogą nie zwraca uwagi na drugiego człowieka. Ludzie są zajęci sobą, ograniczeni swoim towarzystwem i parawanem.
Autor: Iwona Aleksandrowska