– Pod koniec roku 2018 podjęliśmy decyzję o zmianie stylu życia, o chęci doświadczenia nowego i rzuceniu się w coś, w czym będziemy mogli się sprawdzić i rozwinąć. Stacjonarne życie i znana już rutyna, po prostu nam nie wystarczały. Zosia Samsel i Jakub Tolak czyli „Foxes in Eden” od ponad 15 miesięcy nie mają stałego adresu zamieszkania – podróżują po świecie własnoręcznie wyremontowanym vanem, w którym śpią, gotują i odpoczywają. Choć pandemia nieco pokrzyżowała ich plany, nie poddają się i z nadzieją patrzą w przyszłość.
Klaudia Kierzkowska: Zosię Samsel i Jakuba Tolaka nie wszyscy kojarzą, ale podróże Foxes in Eden śledzi na Instagramie prawie 32 tys. osób. Skąd pomysł na tak tajemniczą nazwę?
Zosia i Kuba: Od zawsze nazywaliśmy się wzajemnie lisami. Zaczęliśmy szukać nazwy naszego kanału i padło na Lisy w norce (Foxes in a den). Jednak po przeczytaniu na głos usłyszeliśmy, idealnie pasujące do naszej sytuacji – Foxes in Eden. Tak więc szukamy swojego raju, czyli spokoju w głowach.
Kilkanaście miesięcy temu zrezygnowaliście z pracy za biurkiem i rozpoczęliście zupełnie inne życie – podróżujecie po świecie. Skąd ten pomysł?
Zosia i Kuba: Pod koniec roku 2018 podjęliśmy decyzję o zmianie stylu życia, o chęci doświadczenia nowego i rzuceniu się w coś, w czym będziemy mogli się sprawdzić i rozwinąć.
Stacjonarne życie i znana już rutyna po prostu nam nie wystarczały. Oboje czuliśmy wewnętrzną pustkę, którą chcieliśmy wypełnić. Zakupiliśmy niebieski, jedenastoletni blaszak, na bazie którego przez kolejnych osiem miesięcy budowaliśmy dom na kółkach.
W tym czasie zrezygnowaliśmy z dotychczasowych prac na etat, wynajęliśmy stacjonarne mieszkanie i w pełni poświęciliśmy się temu projektowi. To było duże wyzwanie pod względem technicznym i ogromna nauka cierpliwości.
Chcieliśmy odwrócić swoje życie o 180 stopni. Jak nietrudno się domyślić, nie było to łatwe. My nie wyjechaliśmy na dłuższe wakacje, my żyjemy w drodze – może nieco mniej standardowo, jednak na naszą codzienność składają się i przyjemności i obowiązki i troski – tak jak to bywało wcześniej.
Żyjemy w sposób, który sami wybraliśmy, więc nawet w momencie, gdy coś się nie udaje, gdy nastrój jest nieco gorszy, czujemy ogromną wdzięczność, że mamy szansę realnie kierować swoim życiem. A dzięki obecności w mediach społecznościowych możemy tę dobrą energię, którą czerpiemy z obecnej codzienności, przekazywać dalej i inspirować innych do poszukiwania swojego celu.
Kupiliście busa, którego przerobiliście na vana. Z tego co wiem, większość Kubo zrobiłeś sam, z pomocy fachowców korzystałeś sporadycznie. Skąd w Tobie takie umiejętności?
Kuba: Skończyłem architekturę i nie ukrywam, że zdobyta wiedza bardzo mi pomogła. Starałem się podejść do tego zadania jak do projektu mini domu jednorodzinnego. Uwzględniłem nasze potrzeby i sposób funkcjonowania na co dzień, a także styl wnętrza – przecież mieliśmy tu mieszkać! Całe wnętrze zbudowaliśmy własnymi rękami, aczkolwiek niektóre prace wykonali dla nas profesjonaliści.
Budowa, konstrukcja i wykończenie zajęły nam osiem miesięcy, bo równocześnie pracowaliśmy na etat. W kamperze mamy sypialnię, salon, dużą kuchnię, łazienkę i dodatkowe miejsce do pracy. Cała paka busa ma 7,5 metra, ale po odjęciu zabudowy, na przestrzeń życiową mamy raptem 5 metrów. Ale te metry w zupełności nam wystarczają!
Romantyczne wschody i zachody słońca, odwiedzanie przepięknych zakątków świata, poznawanie nowej kultury i kosztowanie lokalnych dań – brzmi jak bajka. Czy Wasze obecne życie ma jakieś minusy? Znajdujecie w nim jakieś wady?
Zosia i Kuba: Oboje wpadamy w stany melancholii, czasem potrzebujemy izolacji i zaszycia się gdzieś z dala od ludzi i świata. Odczuwamy coś w rodzaju pustki, której w żaden sposób nie możemy zapełnić, nawet gdy w naszym życiu dzieje się dobrze.
Chyba najważniejszym faktem, w którym się utwierdziliśmy jest to, co już kiedyś zostało powiedziane przez Hemingway’a: „Nie można uciec od samego siebie przenosząc się z miejsca na miejsce.” Zmieniając warunki zewnętrzne, nie wkładając równocześnie pracy w zrozumienie siebie, nie jesteśmy w stanie uleczyć swojej duszy i zmienić swojej wrażliwości.
Życie w stylu vanlife, daje bardzo dużo okazji do poznawania nowych osób. Nie brakuje nam kontaktów z ludźmi, ale brakuje możliwości budowania stałych społecznych relacji. Przemieszczając się z miejsca na miejsce, trudno zżyć się ze spotykanymi ludźmi i naprawdę ich poznać. Wirtualny kontakt z przyjaciółmi i rodziną także nie jest w stanie zapewnić emocjonalnego spełnienia, wynikającego z bliskich relacji. Zwłaszcza, że: „Happiness is real when shared”. (cyt. Christopher McCandless z Into The Wild)
Dobrze rozumiem, że brakuje Wam bliskich?
Zosia i Kuba: Oczywiście! Tęsknimy bardzo za swoimi ludźmi, przyjaciółmi i rodziną.
Odwiedziliście wiele miejsc, czy któreś zapadło Wam szczególnie w pamięć?
Zosia i Kuba: Największe wrażenie robi na nas zawsze natura – miejsca, w których mogliśmy spać i się budzić. Noclegi na portugalskich klifach, przy oceanie, czy na skarpie z widokiem na góry Sierra Nevada w Hiszpanii na długo pozostaną z nami.
Zachwyca nas zmienność, na jaką możemy sobie pozwolić i możliwość dotarcia własnym domem do miejsc niedostępnych dla „zwykłego śmiertelnika”. Poza tym, zawsze z uśmiechem na twarzy będziemy wspominać Serbię, ze względu na wielką gościnność jaka nas tam spotkała, ze strony lokalsów.
Domyślam się, że pandemia i nałożone ograniczenia są dla Was utrudnieniem? A może się mylę?
Zosia i Kuba: Obecnie przebywamy w Albanii. Poruszanie się po jej terenie nie jest trudne. Nie ma ograniczeń w przemieszczaniu się, ani w nocowaniu w kamperze „na dziko”. Jednak ze względu na pandemię i zamknięte granice, czy wymóg okazania testów, na ten moment nie mamy gdzie się udać i cały czas czekamy na rozwój wydarzeń, zmianę obostrzeń na granicach.
Kto z Was gotuje? A może najbardziej smakują Wam dania przygotowywane przez lokalnych kucharzy?
Zosia i Kuba: Staramy się poznawać lokalną kuchnię, bo to również dużo mówi o kraju. Jednak dzięki temu, że w kamperze mamy bardzo dużą kuchnię, możemy przygotowywać posiłki samodzielnie i do tego razem. Sprawia nam to dużo radości.
Często mamy dostęp do świeżych owoców i warzyw, a nawet owoców morza, dzięki czemu możemy kombinować i bawić się przepisami. Poza tym gotowanie samemu jest bardziej ekonomicznym rozwiązaniem.
Spędzacie ze sobą 24 godziny na dobę, Wasz obecny dom ma kilka metrów, nie macie osobnego pokoju, w którym możecie od siebie odpocząć. Nie macie siebie czasami po prostu dosyć? A może przygoda ta umocni jeszcze bardziej Wasze uczucie?
Zosia i Kuba: Praca nad powodzeniem takiego funkcjonowania na pewno powinna rozpocząć się jeszcze przed wyjazdem. I u nas tak było.
Dużo rozmawialiśmy, staraliśmy się zrozumieć swoje reakcje i potrzeby. Bardzo dobrze odnajdywaliśmy się we wspólnie spędzanym czasie. Szanujemy się i dajemy sobie przestrzeń na chwile samotności. Mamy do dyspozycji całkiem sporą powierzchnię poza kamperem, bo nasz „przydomowy ogród”, jak zdarza nam się nazywać miejsca, w których nocujemy, ma zwykle bardzo dużą powierzchnię.
Możecie powiedzieć, że spełniacie swoje największe marzenie? To podróż Waszego życia?
Zosia i Kuba: Podróż życia to chyba ta w głąb siebie. Staramy się skupić na swoich potrzebach, bolączkach. Poszukać w drodze odpowiedzi, co w życiu jest „nasze”. Na ten moment jesteśmy na etapie wykluczania, czyli dowiadujemy się powoli, co naszym nie jest. Może metodą eliminacji, pewnego dnia dojdziemy do odpowiedzi na to najważniejsze dla nas pytanie.
Kiedy planujecie powrót do Polski? A może podróże będą Waszym sposobem na życie, myśleliście już o tym?
Zosia i Kuba: Świat jest wielki, wciąż chcielibyśmy go poznawać. Jednak nie ukrywamy że najchętniej w przyszłości połączylibyśmy życie sprzed „vanlife’u” z tym aktualnym.
Chcielibyśmy mieć swoje stałe miejsce na ziemi. Taką oazę, do której możemy zawsze wrócić, gdzie mamy blisko rodzinę i przyjaciół, bo tego najbardziej brakuje nam w mobilnym życiu. Chcielibyśmy również dalej podróżować, połączyć to z pracą, rozwijać się w tworzeniu filmów i opowieści z odwiedzonych miejsc.
Czego mogę Wam życzyć?
Szerokich dróg, otwartych głów i dużo przychylnych osób na trasie. I zdrowia, ono najbardziej się przydaje.
W takim razie tego wszystkiego Wam życzę!