– I co robi ojciec? Jak wygląda ich mieszkanie? A sypialnia? Kłócą się? Naprawdę nie słyszałaś, żeby się kłócili?
Takie pytania zadaje mi mama, gdy wracam od ojca. Pal licho, że mi. Zadaje te pytania też mojemu młodszemu bratu, dziewięciolatkowi. On wbija wzrok w podłogę. „Niefajnie było, mama”. Albo: „średnio”. Patrzę na niego w szoku. Przed chwilą, u ojca, był zachwycony. Grali w Minecrafta, ona, nowa żona ojca zrobiła naleśniki z serem i śmietaną. Mama nie robi takich potraw, bo ma obsesje zdrowego jedzenia.
Mój brat ma na imię Maciek i chce być wobec mamy lojalny. Wobec ojca też chce być. Więc nie odbiera od mamy telefonów, gdy jest u ojca. Albo jest opryskliwy.
Ojciec o mamę nie wypytuje. Za to podważa jej zdanie. Do brata: „Dlaczego kupiła ci taki kask?”, „Te spodnie na biwak? Szaleństwo”. „Dlaczego nie pojechała z tobą na trening?”. Mama z kolei notorycznie twierdzi, że Maciek wraca przeziębiony, bo ojciec nie daje mu odpowiedniego ubrania.
Jestem zmęczona. Nie mam ochoty chodzić do ojca, nie mam ochoty wysłuchiwać żadnej ze stron, nie mam ochoty brać udziału w tych wojnach podjazdowych.
Zastanawia mnie jedno– dlaczego dorośli nie mogą się po prostu rozstać? Dlaczego nie mogą sobie przebaczyć? Albo przestań się nienawidzić. To uderza w nas, ich dzieci.
Kryzys między nimi zaczął się mniej więcej pięć lat temu. Kłócili się o wszystko. O moje lekcje, o Maćka przedszkole, o nianie, o to co na obiad, o porządek, brak porządku, znajomych. Ratowali ten związek ponoć dla nas. Szczerze powiedziawszy, gdy ojciec się wyprowadził byłam szczęśliwa. Przeżywał to bardziej Maciek. Dla niego to był dramat, myślę, że dramat tym większy, że kłócili się o czas z Maćkiem, po prostu go sobie wyszarpywali.
Maciek zaczął mieć problemy w szkole, stał się agresywny, gorzej się uczył. Czułam się za niego odpowiedzialna. Próbowałam z nimi rozmawiać. Ale z nimi się nie dało rozmawiać, mam się nie wtrącać, mam być grzeczna, mam wsadzać naczynia do zmywarki.
Odsunęłam się. Pomyślałam, że to nie moja sprawa. Cholernie żal mi brata. Smutne mam wnioski patrząc na moich rodziców.
Rodzina to fikcja. Ludzie najpierw się kłócą, potem rozstają, potem znów kłócą. Nie potrafią zachować szacunku dla siebie. Mam takie wspomnienie z wakacji. Miałam siedem lat, byłam z rodzicami na wakacjach nad morzem. Szliśmy promenadą, jedliśmy lody, rodzice się trzymali za ręce. Byłam szczęśliwa, miałam poczucie, że oni się kochają, są dobrzy dla siebie, dla mnie. Tych momentów czułam wiele. Nie potrafię do końca zrozumieć dlaczego przestali się kochać, ale tym bardziej nie potrafię zrozumieć dlaczego dziś się tak nie znoszą. Czy to jest takie trudne traktować się okej dla nas?
Mamo, nie chcę, żebyś mnie wypytywała o ojca. Akceptuje jego żonę, bo jest w miarę miła i widzę, że jest z nią szczęśliwy. Nie chce mi się stresować rzeczami na które nie mam wpływu. Mam swoje życie, ty też je mniej, bo bardziej niż odejście ojca, stresuje mnie twoja złość, rozpacz i zagubienie. I to, że popijasz w samotności i myślisz, że tego nie widzę. Sorry, widzę. Chciałabym, żebyś sobie kogoś znalazła. Po prostu.
Tato, chciałabym, żebyś częściej do mnie dzwonił. Bo mam, niestety, poczucie, że częściej wybierasz nową kobietę niż mnie. To nie chodzi o zazdrość, ale o to, że mało masz spraw wspólnych ze mną, dużo z nią. Nie chciałam jechać na wakacje do Chorwacji, wolałam lecieć do Grecji– pozwoliłeś jej zdecydować. Wolałabym, żeby to moje zdanie było dla ciebie najważniejsze. Jak kiedyś. Trochę głupio się czuję, gdy pytasz tylko: co na uczelni, jak z pracą.
Oraz kobieto mojego ojca, nie mam nic do ciebie. Pod warunkiem, że po niedzielnym winie nie próbujesz być moją przyjaciółką i nie wypytujesz mnie o mamę. A już mega słaba była rozmowa w której powiedziałaś, że ona też ponosi odpowiedzialność za rozstanie. Nawet jeśli tak, nie chcę tego wiedzieć.
Kto jest tu dorosły? Ja i mój brat, czy wy. To wszystko są wasze sprawy, nie wciągajcie nas w to.
Dorosła córka rozwiedzionych rodziców