Go to content

„Nie wiemy, co nas spotka, dlatego cieszmy się tym, co mamy”

fot. Goodboy Picture Company/iStock

Chciałabym, dlatego piszę ten list i opowiadam swoją historię, żebyśmy pamiętali, że czasami nie wiemy, co nas spotka, dlatego powinniśmy się cieszyć tym, co mamy. Cieszmy się życiem, przykre chwile będą się zdarzać zawsze, ale po prostu je przyjmijmy, przeżyjmy i dajmy im odejść, żebyśmy nie przegapili tego dobrego co jeszcze na nas czeka.

Siedzi to już we mnie od bardzo dawna i co jakiś czas wraca, zwłaszcza w takich momentach, gdzie zaraz życie mi się wywraca o 180 stopni.

Prawie 1.5 roku temu zaczęły się pojawiać w moim życiu spore dramaty. Najpierw straciłam brata i chociaż wiedziałam, że nie byłam w stanie jemu pomóc to i tak miałam wyrzuty sumienia, że mogłam zrobić coś więcej. Kiedy pogodziłam się z jego
odejściem (chciałam, aby mógł spokojnie od nas odejść), okazało się, że tata jest chory i nie zostało mu dużo czasu.

W takich sytuacjach żałujemy, że nie znamy tej daty końcowej. Nie zdążyłam się pożegnać, tata zmarł na tydzień przed moim urlopem, bo pracuję zagranicą. Obiecałam sobie wtedy, że będę korzystać z dobrodziejstw życia, cieszyć się nim, ile wlezie, przeżywać wszystko na co wyobraźnia mi pozwoli, ale wciąż czegoś brakowało. Sny nie dawały mi spokoju, tym bardziej że nie należały one do dobrych snów.

Przy najbliższej wizycie w Polsce poszłam na cmentarz i postanowiłam sobie „pogadać” z tatą i bratem. Powiedziałam im tak: „Pokażcie mi, czego chcecie ode mnie, bo nie wiem, czy mnie też chcecie zabrać do siebie, czy macie inne plany wobec mnie!!”. Coś się zadziało, bo straszne sny się skończyły, ja wróciłam do normy, zmieniłam pracę, a po dwóch miesiącach…

Pewnego dnia perfumy kolegi z pracy sprawiły, że… zwymiotowałam. Czerwona lampka się zapaliła. Kilka godzin później już wiedziałam, że jestem w ciąży. I niech mi ktoś powie, że ktoś z góry w tym nie pomógł? Kilka lat wcześniej przez pół roku nie stosowaliśmy antykoncepcji i żadnej ciąży nie było. A teraz? Miesiąc po wyjęciu spirali i już ciąża? Chyba to dziadziuś tam na górze swój plan zrealizował.

Kiedyś mi mówił, że chętnie z mamą by się jeszcze takim maluszkiem zajęli. Po potwierdzeniu ciąży, od razu pojechałam do Polski. Babcia myślała, że przyjechałam ze złymi wieściami (w końcu od roku nic dobrego w naszej rodzinie się nie działo, tylko same pogrzeby). Musiała przetrawić wieść o tym, że zostanie babcią.

Biorąc pod uwagę to, że wszyscy moi przyjaciele wiedzieli o moim stosunku do posiadania dzieci, byli w totalnym szoku, że jednak zostanę matką. Przygotowania do bycia mamą, były najprostsze, ale zaraz mały pojawi się na świecie i nie wiem, jak sobie poradzę. Staram się nie myśleć negatywnie, żeby nie przyciągać stresu, mam tylko nadzieję że ta opatrzność na górze nadal będzie nas strzec i tak jak cała ciąża przebiegła bez większych dolegliwości i problemów i będę mogła się cieszyć narodzinami syna.