Umawiamy się w znanej kawiarni – dużej, popularnej wśród rodzin z dziećmi. Zajmuję miejsce i zerkam na zegarek. Po dziesięciu minutach, lekko spóźniona, zjawia się młoda, piękna kobieta ubrana w obcisłe dżinsy i małą zamszową kurtkę. Na nogach ma trampki. Łapiemy się wzrokiem i wymieniamy porozumiewawcze spojrzenia. Wstaję, wyciągam rękę i przedstawiam się.
– A to ja – mówi ona nie podając swojego imienia – Może pani o mnie napisać Maja. Spotykałam się kiedyś z chłopakiem, dla którego musiałam być Mają. A w ogóle przejdźmy na „ty”. Będzie swobodniej.
Trochę onieśmiela mnie ta pewność siebie dwudziestolatki, która wygląda jak z okładki kolorowego pisma o modzie. Kiedy zamawia ciastko i latte, miękkim ruchem odgarnia długie, brązowe włosy. Dłonie ma zadbane, piękne, na nadgarstku jedna za drugą kilka cienkich kolorowych bransoletek.
Teraz też musisz być dla kogoś kimś, kim nie jesteś zazwyczaj?
Teraz jestem sobą. Na tym zarabiam. Nikogo nie udaję. Lubię moich mężczyzn. Lubię się z nimi spotykać, czuć, że mnie uwielbiają, że ich podniecam. Wiesz, nie tylko fizycznie, ale jako osoba, w ogóle. Lubię nawet z nimi po prostu porozmawiać. I oni rozmowy ze mną też szukają, nie tylko fizycznego spełnienia. Mogę ci pokazać SMS- y od jednego z moich panów – rozmawiamy o różnych, ważnych sprawach.
Ale nie powiesz mi, że twoi rodzice wiedzą, że spotykasz się z facetami za pieniądze. Wyglądasz młodo, ile masz lat?
W czerwcu skończę 27. Rodzina wie o mnie niewiele. Mieszkają na Śląsku, myślą, że pracuję w biurze tłumaczeń. I że znajomość języków to bardzo opłacalna umiejętność. Spotykamy się na święta albo w urodziny taty. W domu jest nas czwórka rodzeństwa, każdy opowiada inną bajkę, rodzice są szczęśliwi, że dobrze nam się powodzi, że się rozwijamy.
A jak jest naprawdę?
Naprawdę to mam wolny zawód. Robię tłumaczenia może raz na miesiąc.
Nie o to pytam.
A ty jakbyś nazwała to, co robię? Wstydzisz się powiedzieć? Ja leczę kilka męskich dusz. Jestem lekarzem, dziewczyną do towarzystwa.
Sprzedawanie ciała nie jest dla ciebie prostytucją?
Nie widzisz różnicy między tym, jak ja to robię, a jak robią to dziewczyny w klubach, czy już nawet na ulicy? Nie widzisz, że jestem kimś zupełnie innym? Ja nie podaję swojego ciała jak towar w sklepie, na wystawie. Do mnie trzeba było dotrzeć, a potem jeszcze na tyle mnie sobą zainteresować, żeby to była moja decyzja, że wchodzę w dany układ. Ja muszę chcieć się z nimi spotykać, pozwolić im na bliższy kontakt. No i muszą mnie też fizycznie pociągać. To ja wybieram.
To jak to nazwiesz? Sponsoring?
Może po prostu opieka? To ładne i odpowiednie słowo. Mam czterech stałych opiekunów. To moi stróże. Z resztą dbamy o siebie wzajemnie. Oni mnie potrzebują, a i mi jest z nimi dobrze, bezpiecznie. Jesteśmy jak Julia Roberts i Richard Gere.
Ale ona grała prostytutkę…
Chodzi mi o to, że oglądałaś to i zachwycałaś się ich miłością, a nie myślałaś, że to dziwka, prawda? Nawet pewnie ją polubiłaś, nie oceniałaś jej pod względem moralnym. Zajęłaś się tym co między nimi.
To prawda.. I trzeba przyznać, że Julia ostatecznie dobrze na tym wyszła…
Możesz zapytać mnie o pieniądze wprost, dla mnie to nie jest tabu .Mam wynajęte mieszkanie, kawalerkę, ale dość sporą. Opłaca mi ją, dajmy na to Krzysztof. Do tego dostaję miesięczne kieszonkowe. Coś jak dwa razy średnia krajowa. (ostatecznie ustalamy, że chodzi o kwotę 4000zł – przyp.red.). Krzysztof jest prezesem dużego banku, nie ma dzieci, to stać go na mnie. Drugim opiekunem jest, powiedzmy Paweł. Ma świra na punkcie moich stóp. Właściwie to kocha się głównie z moimi stopami. Na początku mnie to strasznie śmieszyło, teraz już trochę go rozumiem. Paweł zostawia mi gotówkę po każdym spotkaniu. Czasem 500zł, czasem dużo więcej. Dwóch pozostałych panów dodatkowo zabiera mnie na zakupy. Jeden jest sportowcem, drugi pracuje w dużej spółce, ale nic więcej ci o nich nie powiem, bo obaj są żonaci i mają dzieci. Nie powiem ci, jak ich poznałam, to jedyna rzecz, której nie mogę powiedzieć.
Czego oni właściwie od ciebie chcą? Dajesz im lepszy seks, młodsze ciało, ale żeby wydawać na to aż tyle pieniędzy…
Ja tworzę z nimi związki… To nie jest jednorazowe pójście do łóżka, to jest coś głębszego i trwalszego. Nie, nie kocham ich, ale bardzo ich lubię. I jeszcze szanuję ich za to, że tak wiele osiągnęli. To są bardzo pracowici i mądrzy faceci. Spalają się jednak psychicznie, bo mają odpowiedzialne stanowiska. Wracają do domu, a tam zero zrozumienia. Wiesz, żona tylko niezadowolona, bo chciałaby, żeby on się tymi dzieciakami zajął i awantura, że on może jednak chciałby odpocząć. Ciągłe wyrzuty, pretensje. A ja ich rozumiem. Plus oczywiście pójście ze mną do łóżka, też jest dalekie od tej rutyny, którą maja po kilkunastu latach małżeństwa. Jeśli kiedyś wyjdę za mąż, będę się starała być inna.
Miewasz wyrzuty sumienia w stosunku do ich żon, dzieci?
Dzieci? Nie, dzieci przecież w żaden sposób nie krzywdzę. No jak? A żony? W pewnym sensie robię im przysługę. Mąż wraca do domu ode mnie szczęśliwy, spokojniejszy. Ja w ogóle o nich nie myślę. Za dużo stresu.
Ale idziesz do łóżka z facetem, który należy do innej kobiety, dzielisz z nim intymność, pewnie jeszcze opowiada ci szczegóły dotyczące tego, jak jest między nim a jego żoną, to nie jest zdrada?
No wiesz, to on zdradza, nie ja. Przecież ja żadnej z tych kobiet nie zagrażam. Z resztą, nie mają o mnie pojęcia. Sportowiec wywozi mnie na zakupy do innego miasta, żeby się z żoną nie spotkać w jakiejś galerii handlowej. Kiedyś mieliśmy taką sytuację, że zobaczył kogoś podobnego do niej, kiedy jedliśmy obiad w restauracji. Prawie wszedł pod stół. Miałam z tego dobry ubaw.
Ale w życiu, w ogóle starcza ci taka forma czułości, miłości? Nie brak ci bliskiej, bezinteresownie bliskiej osoby?
Oni nie są interesowni. Kochają mnie na swój sposób. Tak to czuję. Między nami jest naprawdę dużo ciepła. To nie jest tak, że wpadają tylko na szybki numerek, dla higieny. Zawsze dopytują, czy czegoś nie potrzebuję. Jak byłam chora, Paweł przysyłał mi kuriera z zakupami. A w łóżku też starają się bardzo, żeby i mi było dobrze. To prawdziwi mężczyźni, wiedzą jak zaspokoić kobietę. Pytasz, czy o sobie wzajemnie wiedzą? Krzysztof nie wie o pozostałych opiekunach. To typ zazdrośnika, chciałby mnie na własność. A ja muszę zarabiać. Ale on wpada tutaj może cztery razy w miesiącu. Mam swój grafik. Właściwie zostaje mi dużo wolnego czasu. Ja przy tym wszystkim jestem bardzo niezależna, wolna.
A ty kochasz któregoś z nich?
Mam do miłości bardzo racjonalny stosunek. Mogłabym wybrać, w którym z moich opiekunów mogłabym się zakochać, ale po co? To wszystko komplikuje. Nie, nie mam nikogo poza nimi.
Co będzie dalej? Z twoim życiem? Skończyłaś studia, mogłabyś normalnie pracować.
Nie myślę o tym. Wiem, że kiedyś to wszystko się skończy i staram się jakoś zabezpieczyć, wiesz finansowo. Robię różne kursy, teraz zapisałam się na zaawansowany hiszpański. Chcę zdać egzamin i uzyskać uprawnienia tłumacza tego języka. Te pieniądze są mi bardzo potrzebne.
Rozmowę przerywa dźwięk dzwonka telefonu, Maja odbiera i miłym, uległym głosem tłumaczy, że za chwilę będzie na miejscu. – Przepraszam– rzuca w pośpiechu – On już jest. Jakoś wcześniej. Muszę lecieć.
Wolna i niezależna „Maja”, a może Kasia czy Paulina, wybiega z kawiarni na szybką randkę z „Krzyśkiem”, który odczuł nagłą potrzebę, by ją zobaczyć, pomiędzy ważnym spotkaniem biznesowym, a partyjką squasha. A potem Maja odrobi ćwiczenia z hiszpańskiego i zadzwoni do Pawła, tego od stóp. Paweł dawno się nie odzywał, może znalazł sobie inną Maję, albo co gorsza, kogoś na stałe…?