Nie ustaje dyskusja wokół protestu rezydentów, którzy po wczorajszych rozmowach z panią premier postanowili wrócić do głodówki czekając na konkretne daty i konkretne, dalekie od uogólnień propozycje ze strony rządu.
Tak tłumaczą protest ci, którzy żyją obok rezydentów, którzy z nimi pracują.
Przeczytałam sobie komentarze o strajku medyków. Zakłamanie rzeczywistości nic nie da.
Jak wyglądają polskie szpitale? Oczywiście są piękne , nowe i ze sprzętem na poziomie europejskim. Są również stare, ale ciągle remontowane, jak choćby znany mi szpital w Szamotułach—nowy blok, malowania itd. Są również takie, w których czas się zatrzymał. W takich miejscach medycy leczą ludzi. W takich miejscach ludzie są leczeni.
Jak to się ma do zakażeń np.? Otóż nijak. Zakażeń nie ma . Pomimo jednego aparatu do pomiaru ciśnienia na cały oddział ( dlatego mankiet jest mokry, jak pielęgniarka zakłada go pacjentowi na ramię, bo nie nadąża schnąć—nawet współczesne środki nie dezynfekują na sucho), pomimo staz wielorazowego użytku.
Staza to taka guma , zaciskana przy pobieraniu krwi lub zakładaniu wenflonu na ręce pacjenta. Też jest mokra. Albo nie. Bo nie ma czym zdezynfekować.
Co z odzieżą medyczną? Jak personel dostaje dwie sztuki na dwa lata, sam pierze w domu, to jak na każdy dyżur ma mieć czysty? ( można oddać do prania w szpitalu, ale wraca po kilku dniach).
Medycy więc kupują sami. Koszt—jeden komplet to minimum 200 zł.Buty również wydatek .Jak pracowałam na intensywnej terapi, miałam 7 kompletów. Tyle zapełniało mi pralkę. Po każdym praniu -jedno dodatkowe—pusta pralka z wybielaczem lub innym świństwem bijącym szczepy wrednych nieistniejących małych żyjątek.Jeden dyżur—jeden mundurek.
Co na to wszystko epidemiologia szpitalna? Ano, zauważa tylko lakier hybrydowy na paznokciach. Nic innego nie widzi. Bakterie i wirusy przed szpitalami zawracają. Jak bada się w takich warunkach pacjenta? Ano siada się obok niego na łóżku, rozmawia i bada. Bez parawanu. Bez osobnego pokoju. Bez poszanowania godności. Przy innych .
A wszystkie krępujące dla pacjenta czynności? No też wśród widzów. Chyba, że mogą na chwilę wyjść na korytarz.
Naprawdę nadal chcecie Państwo być leczeni w takich warunkach? Nie uważacie, że zasługujecie na coś lepszego? Na wyspanego lekarza, pielęgniarkę i ratownika? Na parawan, zasłonę czy cokolwiek co Waszą godność oddzieli od wścibskich gapiów? Na posiłki ciepłe i wystarczające ?
Jeżeli są dwie pielęgniarki na dyżurze , jedna zajmuje się karmieniem, ma trzech pacjentów wymagających tej czynności, to drugi z nich, już dostaje zimny obiad. Nieprawda? Prawda. Nie chcielibyście na śniadanie pieczywa, sera, warzywa, wędliny i soku owocowego? Na tacy. Do łóżka jak trzeba? Estetycznie?
Naprawdę nie chcielibyście Państwo prysznica, na sali, a nie jednego na cały oddział? A może również nie chcecie czekać na dzwonki? A może chcielibyście porozmawiać z pielęgniarką czy lekarzem?
Czy tak nisko się Państwo cenicie, tak niskie macie poczucie własnej wartości, tak mało świadomi jesteście, że nie potraficie zawalczyć o swoje zdrowie, warunki leczenia , liczbę personelu?
Każdy zasługuje na godne traktowanie. Przede wszystkim pacjent. Poprzyjcie głodujących medyków. Oni walczą o wzrost nakładów na ochronę zdrowia, warunków leczenia, pracy i oczywiście, że o swoje wynagrodzenia.
Gdyby pielęgniarkom, ratownikom i lekarzom nie zależało na pacjencie, na kilka dni wszyscy razem by zachorowali, wzięli urlopy (zaległe, a jakże), dzień opieki nad dzieckiem. Możliwości jest wiele.
Nigdy jednak tego nie zrobiliśmy. Nasi koledzy, moi koledzy rezydenci głodują nie dla poklasku i zdjęć w TV. Narażają swoje zdrowie, tylko dlatego, że przez całe lata nikt nas nie słuchał, nikt się z naszym zdaniem nie liczył. Nikt nie liczył się z pacjentem.
Naprawdę tak ciężko zrozumieć, że ktoś może robić coś dla kogoś? W imię czegoś? Nie tylko dla siebie? Popierając strajk medyków, każdy walczy o swoje życie i zdrowie.
Niewolnicy się zbuntowali. Niewolnicy chcą, ale nie muszą pracować w tym kraju. To Wasze dzieci i wnuki. Wy jesteście pacjentami dzieci, wnuków, sióstr i braci.