Go to content

Młodość jest hot, a starość is not

Fot. iStock

W pewnym wieku one zaczynały chodzić po domach wyraźnie ubrane w jakąś tajemnicę. Jakby chowały coś, co należało ukryć a potem strzec tego jak cerber. „Sprawy kobiece”, „jest niedostępna”, „poszła na jakiś zabieg”, „wizyta u lekarza od spraw kobiecych” – to były słowa klucze złączone w niemym, słowiańskim tańcu mojego otoczenia. Klucze do drzwi, które nigdy przez nikogo, poza samą zainteresowaną, nie powinny zostać otwarte. Te drzwi miały być szczelnie zamknięte, zaryglowane, bo za nimi znajdowała się kraina objęta płaszczem milczenia, kraina starości. Kraina menopauzy. Kraina, w której wszystko przekwita, zamiera i usycha.

O przekwitaniu się nie mówiło. Nie rozmawiało. A jeśli już, to podśmiewało z tych „fal ciepła i gorąca”, wahań nastroju czy zmian hormonalnych. Tak jak o okresie i dojrzewaniu mówiło się mało, tak o klimakterium mówiło się jeszcze mniej. Żyjemy w świecie, w którym przekwitanie kobiet jawi się mało atrakcyjnie. Starzenie się ani nie jest lubiane, ani mile widziane – dosłownie. Stąd popularność wszelkiego rodzaju aplikacji do obróbki zdjęć, klinik poprawiających urodę i magicznie zatrzymujących czas. Ukuło się nawet takie powiedzenie, że „starość się panu bogu nie udała”. Tak jakby było z tą starością coś nie tak. Jakby była zepsuta. A prawda jest taka, że zatraciliśmy wiarę w cudowność starości i wynikającej z niej dojrzałości.

Łapczywie karmimy się młodością, zwinnością, energią. Prostujemy sobie skóry, naciągamy, wygładzamy skalpelem albo filtrem Instagrama. Cofamy dostępnymi wszystkimi środkami czas tak, żeby nas przypadkiem nie zdradził. Tak jakby w starzeniu się był jakiś błąd, który trzeba zataić. A prawda jest taka, że młodość jest od bycia młodym a starość jest od bycia starym. Młodość karmi się szybkością, wigorem, szaleństwem. Starość mądrością, dystansem i spokojem. Zapętliliśmy się w mierzeniu atrakcyjności fizycznej jako wiodącego wskaźnika wszystkiego. Młodość stwierdziliśmy, że jest hot a starość, że is not. Wstydzimy się więc tego, co z tą starością się wiąże. Wstydzimy się mniejszej mobilności. Wstydzimy się bycia zależnym od kogoś. Wstydzimy się wiotkiej skóry. Wstydzimy się zmarszczek. Wstydzimy się spadku libido. Wstydzimy się brzucha. Wstydzimy się rozciągniętej porodami pochwy. Wstydzimy się tego, tamtego, owego. Ileż w tym wszystkim jest oceny.

Mam 39 lat. Według statystyk do menopauzy mam jakieś 6-10 lat. W dzieciństwie taki wiek uznawałam za coś z okolic dinozaurów. No i te wszystkie teksty cioć „o rety Asia, ja to czuje się jakbym nadal miała 20 lat” albo „wiesz… matura to czuję, jakby był wczoraj” również wychodzą aktualnie z moich ust. Nazywając rzeczy po imieniu: zmieniłam się we własne ciotki. Dawniej, kiedy słyszałam jak do mnie mówiły tymi nostalgicznymi tekstami, to cisnęło mi się na usta „Ciociu serio? Przecież ty to maturę pisałaś jeszcze kałamarzem, a to nie mogło być wczoraj.” Albo „Nie możesz się czuć na 20 lat skoro masz 503”. Teraz myślę inaczej. Oczywiście po pierwsze dlatego, że jako reprezentantka grupy „ciotek tuż po maturze” nadaję z epoki dinozaura ale też dlatego, że zaczynam rozumieć, że starzenie się to nie podróż w dół. To podróż w głąb. To podróż tam, gdzie tylko świadomość potrafi dotrzeć. To podróż tam, gdzie tylko doświadczenie życiowe jest nas w stanie zaprowadzić. To podróż tam, gdzie akceptacja siebie jest źródłem siły. To wreszcie podróż tam, gdzie wdzięczność za to co mam, gdzie jestem, co czuję – syci do pełna.

Jako kobieta i psycholożka przyglądam się nie tylko swojej historii ale tez mam przywilej wysłuchać historii wielu kobiet i można powiedzieć, że boimy się rzeczy ze wspólnej listy lęków. Że ciało się zmieni – ale co z tego, że moje ciało się zmienia, ciało moich cioć, mojej mamy czy babci już jest inne niż na zdjęciu? Że z dziećmi nie zdążą, bo zegar biologiczny tyka – ale co z tego, że ewolucyjnie nie będą może te ciała mogły wydać potomków? Że widać zmęczenie, niewsypanie, szarość – ale co z tego, że skóra na szyi, dłoniach czy twarzy wyraźnie wskazuje metrykę? Co z tego wszystkiego? Te wskaźniki nie zmieniają naszej wartości. Co więcej, ten dojrzały wiek tę wartość pomnaża, rozwija, umacnia. I tak, nasze ciało, umysł i serce będzie ulegało przemianom. Z wiekiem będzie zmieniać się w kolejne swoje wersje. Od blond loczków do srebrzystych pukli. Od zwinności do sztywności. Od wzroku pełnego szczegółów do zamazanych obrazów przeszłości. To naturalne, normalne i … piękne.

Kiedy więc patrzę na swoje rozstępy po tym jak chudłam i tyłam przez lata. Kiedy patrzę na zmarszczki wokół oczu, które „wszyscy kochają” a mnie często prześladują. Kiedy potrzebuję znacząco więcej snu, żeby się zregenerować. Kiedy makijaż jednak pomaga, to łatwo mi wejść na drogę żalu, po tym co było. Ratuje mnie wtedy uważność i czułość. Przystawia do pionu myśl, że z każdym rokiem będzie we mnie więcej mądrości, miłości, świadomości i mam nadzieję odwagi, żeby z dumą prezentować światu te ślady przeżytego życia.

Marzy mi się patrzenie na kolejne etapy mojego życia jak na przywilej, jak na jaskinię skarbów, jak na odkrywanie lądu, który czekał na swoją kolej, aby być odkrytym. Marzy mi się, żeby sukcesy w życiu mierzyć wielością zmarszczek, które nie tylko ujawniają mój wiek ale i są dowodem na to, że przez te wszystkie lata śmiałam się do łez. Marzy mi się, żeby moje rozstępy były mapą wspomnień po, tym jak mój przyjaciel na życie, moje ciało, na krok mnie nie opuszczało. Przed maturą chudło, na wakacjach tyło, przed rozwodem chudło, a po przeprowadzce wracało do swojej wagi. Marzy mi się zachwyt nad kobiecą dojrzałością i jej piękną starością. Marzy mi się taka dojrzała miłość do dojrzałości.


Szukasz spokoju? „Daj spokój! – o odnajdywaniu wewnętrznej równowagi” na https://kursdajspokoj.pl 

Joanna Chmura, psycholożka. Specjalizuje się w odwadze. Między innymi w odwadze przeżywania, doświadczania i nietłumienia emocji. Pracuje z osobami indywidualnymi oraz biznesowymi w Polsce i na świecie. Jest członkinią Rady Programowej Magazynu Coaching. Należy również do międzynarodowego zespołu Dare to Lead™ Speaking Team stworzonego przed dr Brené Brown.