Często mówię uczestnikom z uśmiechem, że przekraczając drzwi Malowni, rozum zostawiają na zewnątrz. Jesteśmy uczeni, że zawsze robimy coś dla jakiegoś celu. W Malowni podczas zajęć metodą Arno Sterna staram się pokazywać, że malowanie nie podlega interpretacji czy ocenie. Tylko taki stan pozwoli nam na doświadczenie formulacji. Na poczucie naturalnego rytmu – Mówi Edyta Anyszka, która od 2019 roku prowadzi w Leśniewicach koło Gostynina Malownie. Odbywają się tam warsztaty metodą Arno Sterna. Artystka i przewodniczka ukończyła pełen warsztat Arno Sterna oraz jest w trakcie kursu Vedic Arct, czyli rysunku intuicyjnego. Jak sama mówi maluje odkąd pamięta. Rysowanie było jej pasją od dziecka. Zawsze towarzyszyło jej mnóstwo kolorów. W Malowni obok warsztatów metodą Arno Sterna, organizuje spotkania dla kobiet „W Kobietach siła”.
Skąd pomysł na założenie Malowni?
Edyta Anyszka: Będąc na seminariach u Arno Sterna wiedziałam, że takie miejsce, jak jego Malort we Francji, chcę stworzyć. Nie zastanawiałam się, jak to zrobić, oczami wybiegłam w przyszłość, widziałam już ludzi na zajęciach w Malowni. Bardzo podobało mi się to, jak opowiadał o swojej pracowni. O tym jak wygląda i jaka magia tam się dzieje.
Pracownia mojego mistrza istnieje ponad 60 lat i nieprzerwanie przyjmuje nowych uczestników, jego najstarszy wychowanek ma 70 lat. Pomysł na otwarcie Malowni wziął się z potrzeby serca, z tęsknoty za swobodą, gdzie nic nie trzeba. Czułam, że chcę stworzyć miejsce, gdzie każdy poczuje się dobrze, bezpiecznie, gdzie będzie mógł pobyć sam ze sobą tak po prostu.
Co dadzą zajęcia w Malowni? Co jako uczestnik zauważę, jeśli będę regularnie uczęszczać na zajęcia?
Zajęcia w Malowni różnią się od innych tym, że efekty widać później niż np. przy nauce gry na gitarze. Po kilku lekcjach gry można już zagrać melodię. W Malowni efekty pojawiają się powoli, mało zauważalnie. Arno twierdzi, że wszystko zależy, jak bardzo jesteśmy „skażeni” cywilizacją, przejście całego procesu formulacji może trwać rok, a to zależy od osoby. Dlatego tak ważna jest regularność w uczęszczaniu na zajęcia.
Podczas zabawy malarskiej staram się bacznie obserwować uczestników. Tutaj właśnie pojawia się moja rola – posługującego. Mam za zadanie zadbać o najmniejszy szczegół, żeby nie przeszkadzać uczestnikowi w zabawie malarskiej, np. złapać kroplę wody, cieknącą na kartce, przesunąć pinezkę, żeby zamalować biały papier. Tu właśnie zaczyna budować się niewidzialna więź między osobą, a posługującym, która na pozór zaczyna odgrywać ważną rolę dla uczestnika zabawy. Wtedy będziemy mieć szansę, że nie umknie nam początek procesu formulacji.
Regularne uczęszczanie na zajęcia metodą Arno Sterna pozwoli nam zajrzeć w głąb siebie oraz poznać swoje emocje. U dzieci, które uczęszczają na warsztaty, widzę ich wyciszenie, na dłużej potrafią się skupić. Wychodzą z Malowni pełne energii i po prostu uśmiechnięte. Bardzo chciałabym, by podczas zajęć zaszczepiać w ludziach myślenie – zatrzymaj się na chwilę, wsłuchaj się w siebie i idź swoją drogą.
Jak zachowują się dzieci na swoich pierwszych zajęciach w Malowni?
Na początku panuje duży hałas, dzieci wchodząc do Malowni, są podekscytowane, robią duże WOW. Po uspokojeniu emocji stają naprzeciwko pustej kartki i zazwyczaj pada pytanie: co mam namalować? Wtedy tłumaczę dziecku, że nie musi malować czegoś konkretnego. Wystarczy zamoczyć pędzel w ulubionym kolorze i ręka sama poprowadzi. Jest to dla niego na początku niezrozumiałe, ponieważ od maleńkości obowiązują go nakazy i zakazy, wykonuje polecenia czy prośby rodziców i nauczycieli.
W Malowni ma okazję poczuć się swobodnie i pokazać swoje emocje za pomocą pędzla i farb. Co istotne, na początku zajęć informuję dzieci, że ich prace zostają tu w Malowni, będą na nie czekać, jeśli kolejny raz będą chciały je dokończyć lub coś dorysować. Gdy pytają dlaczego? Odpowiadam, żeby nie podlegały żadnej ocenie dobrej bądź złej, by uwolnić je od poczucia bycia ocenianym. Przyjmują to bardzo naturalnie.
Dlaczego nie jest podana tematyka zajęć? Nie łatwiej byłoby malować coś pod konkretne zadanie?
Oczywiście, że jest nam łatwiej malować, gdy jest podany temat. Kiedy mamy mnóstwo reguł, zasad prościej jest nam wziąć pędzel i namalować to, o co jesteśmy proszeni, podejść do tego zadaniowo niż to, co nam w danym momencie w duszy gra. Podczas zajęć chodzi o to, by poczuć swobodę ekspresji. Ogromnym problemem uczestników zajęć jest to, że nie potrafią malować bez „ładu i składu”.
Często mówię uczestnikom z uśmiechem, że przekraczając drzwi Malowni, rozum zostawiają na zewnątrz. Jesteśmy uczeni, że zawsze robimy coś dla jakiegoś celu. W Malowni podczas zajęć metodą Arno Sterna staram się pokazywać, że malowanie nie podlega interpretacji czy ocenie. Tylko taki stan pozwoli nam na doświadczenie formulacji. Na poczucie naturalnego rytmu.
Czym dla Ciebie jest formulacja, o której mówi Arno Stern?
Formulacja jest dla mnie doświadczeniem powrotu do czegoś niezwykłego, a jednocześnie tak naturalnego, jak swoboda, naturalny rytm, a także namacalny dowód na to, że pamięć komórkowa, o której Arno Stern tak wiele mówi, istnieje i jest w każdym z nas. By rozkwitła wystarczy stworzyć dla niej warunki – cisza, spokój. By formulacja doszła do głosu, potrzebny jest czas. Po jednych zajęciach zostanie ona nieco pobudzona. Jednak tylko regularność pozwoli jej na wydobycie w ścianach Malowni. Jak sam Arno Stern mówi, neurobiolodzy znają pojęcie pamięci komórkowej – formulacja jest wg. mnie ekspresją tejże pamięci. Są w niej zapisane wydarzenia, które miały miejsce przed naszymi narodzinami. Wspomnienia dorosłego człowieka sięgają najwyżej wieku 2-3 lat. Wcześniejsze zdarzenia są zagadką. Często te negatywne odczucia hamują nas w naszym życiu, formulacja daje możliwość przeżycia tego jeszcze raz, ale w sobie, na kartce, choć daleka jestem od stwierdzenia, że to terapia. Wszystko zależy, jak każdy z nas to odbiera. Nie musimy nazywać tego terapią, najważniejsze, że czujemy się tu dobrze i swobodnie.
Czy zajęcia w Malowni są tylko dla dzieci? Czy dorosły znajdzie coś dla siebie?
Oczywiście, że są także dla dorosłych. Powiedziałabym, że im bardziej zróżnicowana grupa wiekowa, tym lepiej. Dorośli też się tu odnajdą, z dotychczasowego doświadczenia i obserwacji twierdze, że czasami bardziej niż dzieci. Potrzeba czasu i regularności, jak ktoś raz doświadczył swobodnej ekspresji, będzie wracał. Dzisiejszy świat narzuca nam dużo rzeczy: co mówić, jak mówić, co możemy robić, a czego nie, no i ocenia na każdym kroku. Często obserwuję, że najgorszymi krytykami jesteśmy my sami dla siebie. Jesteśmy tym zmęczeni. Uświadamiamy sobie jak bardzo, gdy na zajęciach możemy od tego odpocząć. Pojawia się uczucie ulgi, rozluźnienia i daleko idących korzyści, które przenosimy do naszego codziennego życia bardziej lub mniej świadomie.
Co czujesz kiedy widzisz, że w uczestniku zaczyna się rozwijać proces formulacji?
Określę to jednym zdaniem: wielka radość w sercu, które skacze i krzyczy: To działa! Jak dotąd miałam przyjemność obserwować u uczestników pojedyncze elementy formulacji. Jednak z każdymi kolejnymi zajęciami pojawia się ona częściej, co mnie bardzo cieszy. Widzę też reakcje ludzi, którzy uczęszczając na warsztaty zaczynają, dostrzegać zmianę w sobie. Niby nic, a jednak coś się zmieniło.
Co odpowiadasz, kiedy dziecko pyta czy coś ładnie namalowało?
Jeśli już takie pytanie pada – co zdarza się bardzo rzadko – odpowiadam „A czy Tobie się podoba?”. Jeśli przytaknie, to do tematu nie wracamy. Jeśli natomiast dziecko odpowiada, że nie, wtedy staram się krótko odpowiedzieć, że wszystko co stworzyło, jest ok. Zachęcam do dalszej zabawy. Dziecko naturalnie wchodzi w rytm swobodnej ekspresji bez ocen. Bawi się dalej, wyrażając swoje przeżycia na kartce. Tak po prostu.
Jak ważne według Ciebie jest pobudzanie kreatywności dzieci?
Już dawno udowodniono, że wszelkiego rodzaju pobudzanie kreatywności człowieka sprzyja w jego szeroko rozumianym rozwoju, umiejętności odnajdywania się w różnych sytuacjach, a przede wszystkim radzenia sobie ze stresem i sytuacjami stresogennymi. Przecież kreatywność to nie tylko – kolokwialnie mówiąc – zdolność do lepszego, realistycznego odzwierciedlania obrazów. Według mnie to zdolność do odnajdywania w sobie tego czegoś, co czyni nas szczęśliwym i spełnionym co daje nam silę, by realizować swoje pasje i tak po prostu być dla siebie dobrym.
Dlaczego miejsce, gdzie odbywają się zajęcia nie ma okien? Czy to jest zalecenie Arno?
W codziennym życiu jesteśmy po prostu przebodźcowani. Zewsząd atakują nas informacje, zdarzenia, emocje. Jak zaleca Arno, by móc się wsłuchać w siebie i doświadczyć formulacji, musimy odciąć się od świata zewnętrznego. I tylko w ten sposób tego doświadczymy.