Ikea wypuszcza nowa kampanię reklamową. Chciałoby się napisać ekstremalnie realistyczne obrazki z polskich domów w towarzystwie firmowych mebli, które stanowią jedynie tło do typowych sytuacji wydarzających się w polskich domach i dyskretnie przypominają o swoim istnieniu. Chciało by się powiedzieć „ekstremalnie”, ale tak, jak bardzo „normalnie” i „naturalnie” to wszystko wygląda, po ludzku, po polsku, to aż nie wypada pisać inaczej. Musicie to zobaczyć.
Pierwsza reakcja – rewelacja. Nareszcie jest niedospana matka, która powolnie rozkleja zaspane oczy o siódmej rano przy małym dziecku, które już dawno przestawiło biologiczny zegar na pierwsze pianie koguta. Jest mąż ze spranym t-shirtem i nieogarnięta brodą, okulary jak denka od słoików, porozwalane zabawki na podłodze i niestarannie naciągnięte na łóżko prześcieradło. Jest historia przeciętnej miłości i poznania się na doszkalającym kursie BHP. Nie na nartach w Aspen i nie na misji na Marsie, ale na nudnym studiowaniu wyjść ewakuacyjnych w przypadku pożaru. Nareszcie oto przede mną stoi kobieta, która głośno przyznaje, że jedząc odpowiednio doprawione żarcie to śmierdzi jej z buzi, zamiast „głowa” używa słowa „bania” i nie wstydzi się pokazać, że kąpie się z dzieckiem. Nago! Że na głowie z przetłuszczonych włosów uwiła palmę. Że śpi bez stanika i bez dolepionych wachlarzy rzęs. Że kupę dziecku zmienia na własnej kołdrze, jeszcze w pieleszach. Zwija pampersa w kulkę i rzuca ją mężowi do wyrzucenia. Że w zlewie zalega zmywanie z wczoraj. Że on robi kawę w majtkach.
Wow, no nareszcie poszliśmy po rozum do głowy i przestaliśmy się spinać, pomyślałam. Dopieszczać kadry z reklam, sesji zdjęciowych do jakiś przerysowanych rozmiarów, karykatur wręcz normalnego jestestwa. Korporacje tak wielkie jak Ikea odnalazły niszę, w którą teraz pewnie jak w norę królika bajkowo wskoczą i podbiją własne statystyki o miliardy procent. Tak przecież wygląda życie. Tak wygląda związek. To jest proza, za którą się kocha, albo z powodu której się odchodzi. I po lekkim wzruszu nawet, z wiarą w ludzkość nadmuchaną odpowiednio, zaczęłam czytać komentarze, a powietrze wpompowane w trzewia zaczęło ulatywać ze świstem.
„Historia ani nie jest przyjemna ani ciekawa. I nie chciałabym aby moja matka używała takiego „luźnego” języka” – pisze pewna kobieta, „Dla mnie to (…) nieporozumienie i nie znam żadnej „normalnej” pracującej rodziny, która miałaby tyle czasu dla dziecka (…)” – dodaje druga, „Przygnębiająca rodzina ukazana z kobietą niepracującą, brzydką w tłustych włosach (…) inaczej wygląda europejski model polskiej rodziny (…)” – wymienia następna. I oczom nie wierząc z opadającymi do kostek ramionami rozdziawiłam usta, pomyślałam – dokąd zmierzasz polski narodzie?!
Przepraszam bardzo drogie Panie, bo to głównie wasze głosy dudniły pod filmem stanowczo, w którym momencie egzystencji nakazano wam chodzić jak w zegarku i wstydzić się przyznać, że macie połamane paznokcie po ciężkim dniu pracy? Słowo „cycek” was odpycha? Współczuję. Kiedy konkretnie dostałyście szowinistycznym, elektrycznym pastuchem po plecach tak, że stąd widzę pręgi? Na siłę, same sobie otwieracie głowy, wyjmujecie mózgi i wyrywacie po kawałku, który odpowiada za wyzwolenie się spod średniowiecznych praktyk. Po jaką cholerę budujecie nad głowami szklane pałace, w których hodujecie siebie i własne poglądy w sterylnych warunkach udając przed światem, ale przede wszystkim przed samymi sobą, że jesteście idealne? Że nie chodzicie spać w brudnych włosach, nie puszczacie bąka w toalecie, nie golicie nóg maszynka jednorazową, a nawet jak golicie to nigdy nie widać pływających w wodzie włosków?
Generalnie nie bywacie przemęczone, zawsze na wszystko macie ochotę, a już szczególnie na seks. Oral, anal, co pan chce pan ma. Zawsze gotowe na zbliżenia czyste, długie, staranne i dopracowane. Zawsze orgazmy. Zawsze w koronce. Po co wymyślacie historie z bajek, że nie miewacie brudno, trudno, nie bluźnicie nawet w myślach, nie nosicie gaci z bawełny z wyciągnięta gumką, a takie sytuacje jak np. szalejące hormony wieku ciążowego i post produkcyjnego to dla was wademecum na wszelkie troski?
Na Boga! Ta przerażająca dulszczyzna zagania was w kąt, w którym do odhaczenia stawiacie sobie coraz nowsze oczekiwania. Masz być piękna. Ma ci nie śmierdzieć z ust rano. Całą swoja naturalną fizjonomie powinnaś ukrywać przez mężczyzną, który jak Sułtan będzie cię jedynie „dosiadał”, kiedy przyjdzie mu na to ochota, a twoim obowiązkiem będzie malowanie twarzy, przykrywanie zasinień pod oczami, wstrzykiwanie kwasów w usta, obiady, kolacje, czyste okna i wypolerowane komplety sreber o każdej porze dnia i nocy.
A jak dobrze jest wyluzować, gdybyście wy to tylko wiedziały. Docenić miłość kiedy jest taka szara, jakiej właśnie nie chcecie. Normalna i pełna przyziemnych czynności. Wstawania po papier toaletowy do szafki w przedpokoju ze spodniami na kostkach i krzyczenia przez drzwi łazienki „Przynieś ręcznik, Adam!” Jak cudownie jest móc powiedzieć do kogoś cześć, zakładając rankiem brzydkie okulary i chuchając sosem do pizzy prosto w nos. Jaki spokój ogarnia duszę, kiedy nie spodziewasz się zniesmaczenia po tym, jak poprują się rajstopy pod stolikiem do kawy, a on zauważy wystający palec. Albo pierś wystawioną w nocy do karmienia waszego dziecka. Jak sympatycznie jest nie siedzieć całe życie na baczność w salonie przed wielkim telewizorem, w klatce ze złota.
Jeżeli sprawia wam to przyjemność to proszę bardzo. Nie nakazujcie jednak całej żeńskiej populacji dostosowania się do reguł waszej gry. Szczęście jednostki nigdy nie będzie szczęściem ogółu. Niech każdy żyje jak chce, a przede wszystkim skończmy z tą narodową hipokryzją.
I na sam koniec zacznijcie zdawać sobie sprawę, że reakcje zahukanych dziewczynek, posłusznych i wpasowanym w stary, dobry stereotyp kobiety idealnej, napędza machinę durnych pomysłów, przeciw którym co odważniejsze wychodzą później na ulicę krzyczeć, że chcą być wolne. Zacznijcie od wolności w głowach. Tam jesteście ciemiężone. Tam niech stanie się strajk.
Ikei przybijam wirtualną piątkę. Jestem Anastazja. Jestem szczęśliwą kobietą.