Pierwsze spotkanie
JA: Jeszcze tylko ostatnio spojrzenie w lustro; jest dobrze, mogę wychodzić. Szczęście, że umówiłam się niedaleko domu, dzięki temu spóźnię się tylko pięć minut. Wychodzę.
Nie wychodzę, muszę odebrać telefon. Mama. Martwi się. Uspokajam ją, jednak zanim się rozłączyła, zdążyła już zasiać ziarenko niepokoju. Bo czy to dobry pomysł umawiać się z kimś, kogo się w ogóle nie widziało? A wiadomo kto to jest? Może jakiś oszust nie daj Boże! Jakby to nie można znaleźć sobie chłopaka w jakiś tradycyjny sposób! Można mamo, ale ja jakoś nie miałam szczęścia.
Wzdycham i wreszcie wychodzę.
ON: Niecierpliwie spoglądam na zegarek, dwie po siódmej. Chyba już powinna być? Co robić? Może zadzwonię do niej? Nie, pomyśli, że jestem mało tolerancyjny. Chce mnie sprawdzić. Kobiece gierki. Ciekawe jaka będzie? Na zdjęciu uśmiechała się tak sympatycznie. To dlatego do niej napisałem. Ten uśmiech i oczy.
Wiercę się na ławce. Obok leży róża dla niej. Herbaciana, nie lubię czerwonych. Rozglądam się. Nawet nie wiem, z której strony nadejdzie. Nie powiedziała mi, gdzie dokładnie mieszka, zresztą ja i tak nie znam tego miasteczka. Dwanaście po siódmej. Może nie przyjdzie?
Jest! To chyba ona? Wysoka. Ładne nogi. Patrzy na mnie. Uśmiecha się. Tak, to na pewno ona! Wychodzę jej naprzeciw. Z wrażenia zapominam o róży, która spada mi pod nogi. Podnoszę ją i podaję jej.
JA: Jestem zdenerwowana. Nie dość, ze się spóźniłam, to jeszcze zaczęłam mieć wątpliwości, czy dobrze robię. A jak mama ma rację? Jaki może być ten facet poznany przez Internet?
Zauważam go z daleka. Czeka na mnie. Patrzy w moja stronę. Brunet, okulary, miła twarz. Czuję, że mi się przygląda. Uśmiecham się, żeby ukryć skrępowanie.
O, róża. Herbaciana! Nie lubię czerwonych róż!
Ten dzień
ON: Zaraz po przebudzeniu wyglądam przez okno. Nie pada. Oddycham z ulgą. Wiem jak Ani zależy na tych zdjęciach w plenerze. Co teraz? Kwiaty! Musze pamiętać o kwiatach. Jedziemy po nie z moim drużbą.
Nie stresuję się, wiem, że będzie dobrze. Wszyscy wokół biegają, jak nakręceni. Ja jestem spokojny. Czas się ubierać. Zaraz! A gdzie kwiaty do butonierki? Były na pewno!
JA: Fryzjer. Godzina spóźnienia. Kosmetyczka. Zapisała mnie na te samą godzinę, co inną klientkę. Tata. Zapomniał, że miał odwieźć mamę. Tren. Nie chce się zapiąć. Ciekawe, co jeszcze się wydarzy…
ON: Jej twarzy, jej oczy, widzę szczęście na jej twarzy i wiem, że takie samo dobija się na mojej.
JA: Patrzę na niego i wiem, że to jest nasza chwila. Teraz liczymy się tylko My. Stoimy na wprost, jakbyśmy byli sami na świecie. Uśmiechamy się, kiedy mówimy słowa przysięgi.