Kilka dni temu afera na zaprzyjaźnionym forum. „Zaczynam dietę, wierzę, do wiosny schudnę” pisze X. Do jej wpisu dołącza się kilka etatowych „walczących z wagą”. Wpis komentuje Y. ( fit terrorystka): „Taaaa, słyszę to już 10 lat”.
Ups. Zapada cisza. W końcu ktoś: „To nie było miłe”. Y: To z miłości. Robi się jeszcze ciszej.
Bardzo ciekawa forma okazywania uczuć. Jak się okazuje my zawsze wszystko robimy z troski. Wbijamy innym szpile, pouczamy ich, w imię oczywiście Wyższego Lepszego Celu. ( licho wie jaki jest ten cel) Szkoda, że osoby, które robią to notorycznie, nie znają podstaw empatycznego słuchania i wspierania. A to nie jest trudne. Wystarczy przestrzegać jednej zasady: „Nie komentuj, jeśli ktoś o to nie poprosi. Nie radź, dopóki nie zostaniesz o to wprost poproszona”. I przestań ziać jadem, bo to męczące.
Biegaj, ćwicz, choć na terapię. Zrób coś z tym – ale nie zarażaj.
Ale nie, wiele kobiet to ekspertki od wszystkiego. Odpowiedniej diety, odpowiedniej miłości, wykształcenia, wychowania, życia, pracy, moralności. Słabo się robi.
Dlatego bardzo chciałabym napisać apel do Pani Dobrej Rady. Pani Wiem Wszystko Najlepiej. Niezależne od tego czy jest naszą siostrą, przyjaciółką, koleżanką, współpracownicą. Milczenie naprawdę czasem jest złotem. Częściej jest, niż nie jest.
Kochana, błagam, proszę…
– przestań używać frazy: „Na twoim miejscu to….”. Nie jesteś na moim miejscu. Ani na miejscu innej osoby, do której to mówisz.
– mówić z wyższością: „No kompletnie cię nie rozumiem”. Wspaniale, że kogoś nie rozumiesz, ale może to ty masz problem z empatią, a nie ktoś ze sobą.
– używać zdań w trybie rozkazującym: powinnaś schudnąć/ więcej ćwiczyć/ rozwieść się z mężem/ znaleźć sobie porządnego chłopaka/ zmienić pracę– uff. Nie wiem, skąd właściwie wiesz, co ja powinnam?
– kamuflować krytykę mówiąc: „Masz świetną pracę, ale….”, „Twoje dziecko jest fajne, ale…”, „Jesteś dobrą matką, ale….”. Jeśli będę chciała poznać to „ale” – spytam. Obiecuję.
– obgadywać bliskie mi osoby. „No ja do tego nic nie mam, ale wiesz inni to uważają”. Cieszę się, że nic do tego nie masz i szczerze zupełnie nie obchodzi mnie, co uważają inni
– obgadywać mnie tylko w białych rękawiczkach. „No ja cię rozumiem, nie uważam tak, ale X.Y.Z to myślą”. Gdzieś mam co myśli X. Y i Z też. Czy serio trzeba mi to przekazywać? Czy my wszyscy musimy wiedzieć, co mówią i myślą o nas inni? Nie, nie musimy.
Lepiej by było, gdyby każdy zajął się swoim życiem, serio? O ile wszystko byłoby prostsze.
A co tam u ciebie, kochanie? I dlaczego tak bardzo chce ci się pouczać, obgadywać, oceniać innych? Wiesz to?
Jeśli wiesz, to już połowa sukcesu:)