Co zmieni się w systemie oświaty, jeśli prezydent Andrzej Duda nie zawetuje 3 marca „lex Czarnek”, flagowego projektu ministra edukacji Przemysława Czarnka? Co ta nowelizacja prawa oświatowego oznacza dla uczniów, pytamy Jakuba Tylmana, pedagoga, nauczyciela i działacza społecznego.
„Lex Czarnek” to potoczne określenie rządowego projektu ustawy, zmieniającej prawo oświatowe i inne przepisy. Według miniastra ustawa ma przywrócić rodzicom możliwość decydowania o tym, jakie zajęcia dodatkowe mają odbywać się w szkołach, do których uczęszczają ich pociechy. Opozycja, ale także uczniowie, nauczyciele i artyści, uważają, że może być zupełnie odwrotnie!
„Mówiąc najprościej, dla uczniów najgorsze w „lex Czarnek” jest to, że jeśli będą chcieli zaprosić do szkoły: aktora, doradcę zawodowego, psychologa, przyrodnika, to jego obecność musi być zaakceptowana przez kuratora oświaty. Jeśli nawet ich rodzice wyrażą zgodę, jeśli pomysł zaaprobuje wychowawca klasy i dyrektor szkoły, to i tak muszą złożyć wniosek, który będzie rozpatrywany przez 30 dni. To wyklucza, m.in. działania interwencyjne w sytuacji kryzysowej, które wymagającej natychmiastowej reakcji i wprowadzenia specjalistów z zewnątrz, niedostępnych przecież w rejonowych poradniach psychologiczno-pedagogicznych. Ale przede wszystkim wyklucza spontaniczną aktywność uczniów i wiarę, że coś od nich zależy”, mówi Jakub Tylman dla Oh!Me
Czy „lex Czarnek” upolitycznia szkołę?
Powołanie Przemysława Czarnka na stanowisko ministra edukacji w październiku 2020 roku budziło wiele wątpliwości i doprowadziło do protestów młodzieży szkolnej, nauczycieli czy polityków opozycji. Wskazywano na homofobiczne poglądy ministra. Pamiętamy wszyscy jego słynne zdanie: „Chcemy procesu wychowawczego, który będzie uczył mądrości, roztropności, umiarkowania i wielu innych cnót, w tym również cnót niewieścich, które są niezwykle potrzebne do tego, żeby wzrastać na wartościach”.
„Dla dzieci niedobrym jest, gdy polityka (i to niezależnie od opcji politycznej) wkracza do szkoły. „Lex Czarnek” oznacza, że jedna osoba może decydować w sprawie setek szkół w danym województwie. Nikt nie ma wątpliwości, że będą to decyzje polityczne. Zachodzi uzasadniona obawa, że kiedy urzędnik sprawdzi, np. na Facebooku, jakie poglądy głosi osoba, z którą uczniowie chcą się spotkać, to do szkoły jej nie wpuści. Dla uczniów i szkoły, która jest obecnie w nie najlepszej kondycji, to jest kolejny niepotrzebny cios!”, mówi Jakub Tylman w rozmowie z Oh!Me
Uczniowie i dyrektorzy w środku polityki
„Kolejnym absurdem jest zapis o możliwości odwołania dyrektorów szkół z dnia na dzień. Nie mam wątpliwości, że to ma dyscyplinować dyrektorów, by bezwzględnie przestrzegali zaleceń”, dodaje Tylman.
Dziś wszystkich smuci, że nasze dzieci próbują brać sprawy w swoje ręce. Te ze szkół podstawowych w całej Polsce wysyłają kartki pocztowe do prezydenta Andrzeja Dudy, a starsze idą tańczyć poloneza pod Pałacem Prezydenckim z apelem, by Prezydent nie podpisywał projektu ministra Czarnka.
„Dzieci są dziś świadome, zostały wciągnięte w politykę, nie mogą spokojnie i bezpiecznie uczyć się w pięknej, kolorowej, przyjaznej im szkole. A takim miejscem ona przecież być powinna. Zamiast tego walczą o szkołę i czują się jak na wojnie z nią”, mówi Jakub Tylman.
Kto reprezentuje zrozpaczonych rodziców, uczniów, nauczycieli?
Kampania „Wolna Szkoła”, która zrzesza ponad setkę organizacji społecznych, związków nauczycielskich i korporacji samorządowych. W ich imieniu w rozmowach z ministrą Bogną Janke, odpowiadającą w Kancelarii Prezydenta za dialog społeczny, uczestniczyli Anna Schmidt-Fic, Iga Kazimierczyk i Olgierd Porębski.
Prezydent ma czas do 3 marca, by podjąć decyzję. Zastrzegł, że do ostatniego dnia będzie się nad tym zastanawiał.
„Głęboko wierzę, że nie pozwoli, by „lex Czarnek” zaczęła działać od 1 września”, mówi Jakub Tylman.