Najgorsza rzecz? Zostać matką w naszym kraju. A druga najgorsza z najgorszych? Obwieścić swoje szczęście całemu światu. Jest jeszcze jedna – zostać matką – celebrytką, na której córkę czeka pół Polski, bo drugie pół jest rozczarowane, że to jednak nie chłopak.
Ja pie*dole, zastanawiam się, co ludzie mają takiego w głowach, że tak bardzo interesuje ich cudze życie. A życie MATKI – Lewandowskiej interesuje niemal wszystkich. Przez zwykłych szaraczków, po ludzi, którzy publicznie zabierają głos w jej sprawie, w obronie lub próbie upokorzenia. Czy wy nie rozumiecie, że ona ma to kompletnie w dupie? Jest jej dobrze i zupełnie nieświadomie śmieje się w nos tym, którzy chcieliby jej dopiec, czy wyrazy współczucia złożyć.
Dlaczego tak w oczy nas kole czyjeś szczęście? Matka, która nie chce w swoim macierzyństwie zostać skazana na ostracyzm:
– powinna mieć 20 kilogramów nadwagi – żeby inni jej współczuli mówiąc: „No tak bywa” i dodając „ja to miałam szczęście, po miesiącu wchodziłam w swoje dżinsy sprzed porodu”. Nic nie poprawia bardziej humoru, niż świadomość, że inni mają gorzej.
– idealna matka powinna mieć podkrążone od niewyspania oczy – bo przecież dziecko MUSI dać w kość, wtedy tylko zrozumie, co znaczy prawdziwe macierzyństwo.
– matce wszyscy powinni odmawiać pomocy w myśl zasady: „chciałaś, to se radź”. Bo przecież nie może być tak łatwo, że ma nianię, czy panią od sprzątania! Matko przyznać się, że pani przychodzi ci sprzątać, bo nie wyrabiasz na zakrętach – lincz gotowy!
– jeśli chce wrzucać na Facebooka jakieś zdjęcia, to najlepiej ze spacerów, i to spacerów po parku, w których spędza ponad połowę dnia, a w domu jakimś cudem czeka i tak przygotowany dla męża i dla niej obiad.
– powinna być oczywiście zawsze uśmiechnięta, a szczęście musi z niej emanować. Nie ma prawa powiedzieć: mam dość, jestem zmęczona – bo jak to? Jak będziesz tak mówić, to twojemu dziecku coś się stanie.
Jedno jest pewne, matka idealna musi mieć źle. MUSI mieć gorzej od nas. Nie może mieć czasu na spotkania z przyjaciółkami, jej małżeństwo musi przejść kryzys i wtedy inne matki będą jej mówić: „oj kochana, nie przejmuj się to normalne”. A gówno prawda, że normalne. Mamy prawo być matkami na miarę tego, jakimi ludźmi jesteśmy!
Mam ochotę po sześciu tygodniach biec na fitness – to biegnę zostawiając małe z ojcem/babcią/ba nawet z tą demonizowaną nianią. Idę, bo jestem człowiekiem, bo mam ochotę, bo jak nie wyjdę, to zwariuję i w dupie mam te wszystkie matki, co myślą inaczej.
Mam ochotę wybrać się na randkę z mężem bez dziecka? A proszę bardzo. I jeszcze zdjęcie z przepięknej restauracji wrzucę i wara żeby ktoś się pytał, gdzie mój syn lub córka. Nie, nie śpi pod stołem, nie ryczy samo w domu. Jest pod dobrą opieką tak, żebyśmy my mogli choć przez chwilę pobyć sami.
Chcę poplotkować z przyjaciółkami, spotkać się, zrelaksować, bo tylko tak jestem w stanie uśmiechnąć się do mojego dziecka, które po raz kolejny obudzi się w nocy przez te cholerne zęby? I spotkam się i pojęczę, jak mi źle, jak marzę, żeby się wyspać i jak czasami najchętniej uciekłabym na drugi koniec świata, byle jak najdalej od tego kieratu.
I nikogo nie udaję! I wybaczcie, że na waszą modłę Matek Zawistnych, Matek WiemLepiejCojestDobreDlaTwojegoDzieckaIDlaCiebie nie śpiewam! I nie wrzucam swoich zdjęć z błaganiem o komentarz, że jak tak można i czy mi wypada. W końcu zostałam matką, więc nie mogę:
– dobrze wyglądać
– pokazywać się bez dziecka
– spędzać czasu z mężem
– jeść sushi skoro karmię piersią.
O matko właśnie – a ciekawe czy karmię, czy dziecko śpi ze mną czy osobno. Ono już na pewno ma syndrom odrzucenia, zacznie mieć tiki nerwowe i źle sypiać – ojoj wtedy to mi pokaże. Prawda? Albo, tak wiem – będę je rozpieszczać zabawkami w zamian za brak czasu i wyrośnie mi taki samolub, dla którego tylko materialne rzeczy ważne będą. A niej daj Boże jak ten wiecie – Januszek z ballady. I kto się będzie temu dziwić, skoro matka na fitness leciała, zamiast siedzieć nad śpiącym smacznie dzieckiem?
Zostajesz matką i okazuje się, że cała wiedza, którą posiadasz, warta jest funta kłaków, bo inne matki wiedzą lepiej! Wiedzą lepiej nawet od Matki-Lewandowskiej jak ona powinna wyglądać i na co może sobie sportowo pozwolić. Wiedzą lepiej, bo zostały matkami ciut wcześniej – i wszystkie rozumy pozjadały – w każdej kwestii.
Drogie Matki Furiatki – zamknijcie komputery, wylogujcie się z wszelakich forów i idźcie na spacer ze swoimi dzieckiem, albo umówicie się z przyjaciółkami wieczorem na wino. Może jutro na świat spojrzycie bardziej przychylnym okiem. Czego sobie i wam życzę.