„Panowie, czas przejrzeć na oczy. Te błędy popełnia większość z was…” – przeczytałem. Droga Weroniko, pora przejrzeć na oczy… błędy popełnia każdy! Niezależnie od płci. Już Seneka Starszy stwierdził „Błądzić jest rzeczą ludzką”… nie męską – ludzką. Mógłbym wytoczyć działo i przygotować listę błędów popełnianych przez kobiety. Tylko… po co? Tak samo jak nie rozumiem zasadności wypisywania błędów męskich – tak i lista popełnianych przez płeć piękną niewiele by wniosła.
Zacząć może wypadałoby od tego, że wszelkie generalizowanie jest szkodliwe i niesprawiedliwe. Większość z Was… to znaczy kto? Jaka była grupa badawcza? A może to jedynie artykuł napisany na podstawie własnych doświadczeń? Może rzeczywiście na podstawie rozmów z koleżankami podczas spotkania przy winie, kiedy to każda z Pań utyskuje na swojego faceta? Zdradzę Ci sekret – my też przy piwie narzekamy na swoje dziewczyny, partnerki, żony…
Ale co z tego? I tak kochamy je całym sercem, jesteśmy z nimi… i razem mija nam codzienność. Każdy facet wie, że tego typu utyskiwania często są grubo przesadzone. I jestem PEWIEN, że w przypadku kobiecej gadaniny jest podobnie.
Niezależnie od tego jak wiele razy powtórzycie ten wyświechtany frazes „prawda w oczy kole”, ta lista błędów jest o tyle zabawna, że każdy z nich mógłbym przypisać i paniom z mojego otoczenia.
„Uwielbiam” takie licytowanie się na osiągnięcia, na wkład w związku…”Nie widzicie rzeczy, które robimy dla związku każdego dnia, ale z łatwością wymienicie wszystkie swoje szlachetne gesty do pięciu lat wstecz.” Cóż mam powiedzieć – współczuję w takim razie doświadczeń. Każdy z moich dotychczasowych związków opierał się na dawaniu. Na dawaniu bez porównywania, kto z nas ile włożył, bez licytowania się, kto stara się bardziej.
Każda z Pań, którą darzyłem uczuciem była moją… partnerką. Była na równych zasadach. Ona robiła jedno, ja drugie… Rozumiem, że z biegiem czasu do związku wkrada się codzienność, monotonia i rutyna, że nie dostrzegamy już tak bardzo starań drugiej osoby. Tak, to dla mnie jasne, ale nadal uważam, że jeśli kocham, to troszczę się o partnerkę. To zawsze ona jest dla mnie na pierwszym miejscu.
To o jej szczęściu, o jej zadowoleniu myślę. Moment, kiedy zaczynało mi to przeszkadzać, kiedy zaczynałem myśleć o tym, że to ja jestem ważniejszy, że ona się ze mną nie liczy – oznaczał zazwyczaj powolny koniec uczucia, a co za tym idzie – związku. Może warto po prostu otworzyć oczy i dostrzec to, że facet też się stara… że wstaje wcześniej i codziennie kupuje świeże pieczywo, że przygotowuje dla Was śniadanie, że poda Ci gorącą herbatę, gdy przemokłaś, że wymasuje Ci stopy po ciężkim dniu?
Bo – moim zdaniem – właśnie w tych małych gestach kryje się miłość. I naprawdę nie trzeba wypowiadać tych słów – by ją okazać. A tym bardziej licytować się kto z nas robi więcej…
„Nie potraficie argumentować swoich racji…” Tak? To naprawdę tylko męska domena? Cóż… ja raczej stwierdziłbym, że to sztuka dyskutowania zanika. I słowa SZTUKA użyłem z pełną świadomością. Trzeba bowiem być artystą, aby ją uprawiać. Sztuka dyskusji to przede wszystkim sztuka argumentacji, wymagająca wiedzy i doświadczenia w zdolności do błyskawicznej analizy słyszanych lub czytanych treści, właściwej interpretacji, to sztuka słuchania i rzeczowego ripostowania , sztuka odwoływania się do autorytetów, wspierania się wiedzą, którą należy posiadać. Ta z memów nie wystarczy. Sztuka dyskutowania to w końcu sztuka mówienia, właściwy język, kultura myślenia i kultura umysłu.
Obawiam się jednak, że wszystkie te sztuki, które składają się na sztukę dyskusji, a jest ich dużo więcej, zanikły dawno. Nie mamy wzorów, ani wzorców nigdzie – ani wśród polityków – Sejm to przykład zaprzeczający jakiejkolwiek sztuce dyskusji, miejsce, gdzie każdy szczeka po swojemu, nie słuchając poprzednika, byle głośniej. Szkoła to anty przykład, wciąż dominuje autorytet nauczyciela, choć coraz mniejszy. Gdzie mamy się zatem – my wszyscy nie tylko MĘŻCZYŹNI tej sztuki nauczyć? Zarzucasz nam mężczyznom – nadużywanie słów „zawsze” „nigdy” – to zabawne, bo dotychczas byłem przekonany, że to ulubione kobiece słowa. To Wy macie skłonność do generalizowania – co potwierdza choćby ta lista błędów „prawie wszyscy”…
„Nie potraficie walczyć o odbudowanie naszego zaufania, gdy je z powodu własnej głupoty stracicie.” Może zatem warto po prostu odpuścić? Przyjąć przeprosiny i wybaczyć? A nie wypominać te nasze przewinienia przy każdej okazji i oczekiwać, że będziemy się za nie biczowali w nieskończoność? Może zamiast nieustannej podejrzliwości i dopatrywania się złych intencji warto byłoby docenić starania? Zaufania nie zdobywa się w kilka minut, za to w kilka minut można jest… stracić.
Nie wydaje mi się zatem, by którykolwiek z panów, gdy je zawiedzie – spodziewał się, że to zaufanie momentalnie odbuduje. Wiemy, że to wymaga starań. I chcemy swoją codziennością i staraniami na to zaufanie zapracować. Jest to jednak bardzo trudne, gdy przy każdej możliwej okazji, przy błędzie niezwiązanym nawet z tamtą sytuacją Wy – drogie Panie – wracacie do tematu, wałkujecie go w nieskończoność, cały czas pobrzmiewają jego echa. Umówmy się… zawiodłem, przegadaliśmy temat… decydujemy się dalej być razem to… czysta kartka. Tematu nie było… I nie twierdzę, że musi być jak dawniej. Być może nigdy nie będzie… ale dajcie nam szansę pokazać Wam, że nam zależy.
„Myślicie, że skoro już raz nas zdobyliście, to nie trzeba się już wysilać.” I to naprawdę ma dotyczyć tylko mężczyzn? Równie dobrze mógłbym „wrzucić” i Panie do jednego wora i zacząć zastanawiać się dlaczego, gdy związek już okrzepnie przestajecie o siebie dbać, dlaczego nie zakładacie dla nas seksownej bielizny, tylko przychodzicie do sypialni w starym dresie, dlaczego zamiast miłej, kochanej, i ciepłej zamieniacie się w złośliwą, zgorzkniałą i wiecznie narzekającą…
Mógłbym – ale tego nie zrobię… bo to bzdura! Tak bywa… ale to żadna norma! Tak samo jak normą nie jest fakt, że przestajemy starać się dla Was. Nie wiem na jakich facetów trafiacie, ale… cóż… ja chyba znam innych! Choćby wczoraj mój przyjaciel z wielkim zaangażowaniem i gorliwością przygotowywał prezent niespodziankę dla swojej żony z okazji siódmej rocznicy ślubu. Wyjeżdżają do Pragi… zaplanował wszystko… od romantycznego hotelu ze spa, przez codziennie dostarczane bukiety kwiatów, po kolacje przy świecach. Tyle tylko, że… jego żona też się dla niego stara. I on to docenia. Może zatem zamiast gderać – warto wyjść z inicjatywą. Nie tylko oczekiwać, a samemu wykonać ruch… oczywiście, można tkwić w zaklętym kręgu niezadowolenia, ale można też postarać się z niego wyrwać… Jestem przekonany, że każdy facet doceni to, że wyślecie dzieci do dziadków i podacie kolację w seksownej bieliźnie i szpilkach. Nie uwierzę, że taki wieczór upłynie na „kiepskim seksie, który kończy się wraz z naszym wytryskiem”.
„Poważne problemy i jasne komunikaty (których przecież tak od nas oczekujecie) zamiatacie pod dywan, licząc, że temat ucichnie lub problem sam się rozwiąże.”
A gdyby tak przefiltrować te „poważne problemy”? Gdyby nie wywlekać ich od razu jak tylko się pojawią? Gdyby… dać im okrzepnąć? Może następnego dnia to już nie będzie wielki problem? Może z nastaniem świtu rozwiązanie pojawi się samo? Drogie Panie, wbrew pozorom my też problemy mamy i… staramy się radzić sobie z nimi sami. Nie każdy wymaga konsultacji z Wami niczym sesji na kozetce u psychologa. Nie chcemy Was zadręczać każdą sprawą… Oczywiście po to jesteśmy w związku by z tymi prawdziwymi radzić sobie razem, by razem zmagać się z codziennością, a ta – jak wiadomo – nie zawsze jest słodka i przyjemna. Tyle tylko, że Wy drogie Panie bardzo często przekładacie uczucia nad zdrowy rozsądek, nie zawsze myślicie racjonalnie… a przez to nawet niepozorne kłopociki urastają dla Was do rangi życiowej katastrofy.
Same sobie odpowiedzcie, ile razy tak było, że to czym ostatnio tak bardzo się przejmowałyście okazało się totalną bzdurą na którą szkoda było Waszych nerwów. No? Ile…? Więc nie dziwcie się, że przyjmujemy Wasze „poważne problemy” na chłodno. Naprawdę chciałybyście, żeby Wasz facet wraz z Wami lamentował? Chciałybyście histeryzującego faceta? Nie lepszy taki, który… z pozoru się nimi nie przejmie, a w rzeczywistości da Wam czas…? Bo przecież kocha Was, wie, że jesteście silnymi, mądrymi kobietami i… z pewnością sobie poradzicie. Nawet jeśli chwilowo jest to dla Was koniec świata.
„Mówicie o zakładaniu rodziny, o priorytetach, o dzieciach, a potem macie pretensje, że odbiera wam się wolność.” Może zatem… nie odbierajcie nam tej wolności? Może warto porozmawiać – bo to właśnie brak rozmów jest najpoważniejszym błędem, rzutującym na związek. Tam gdzie jest rozmowa – można załatwić wszystko. Dwoje dorosłych ludzi zawsze jest w stanie się dogadać. A już dwoje kochających się… Może warto wyznaczyć granice – dać sobie przyzwolenie na bycie „królem życia”. Niech będzie tak, że w piątki po pracy – może spotkać się z kumplami przy piwie, może pograć w piłkę, albo… cały wieczór grać na konsoli. Sobotnie popołudnie należy do niej – może spotkać się z przyjaciółkami, może pójść do spa, albo spędzić wieczór z książką, kiedy on kąpie dzieciaki, zajmuje się nimi przez całe popołudnie. Wszystko jest kwestią rozmowy i ustalenia reguł. Bo przecież kochacie się, więc chcecie, żeby było Wam ze sobą dobrze. Całą rodziną… Wystarczy chcieć.
Czy coś z tej listy do mnie doleciało? Chyba tylko tyle, że ta lista powinna być spisem błędów popełnianych w związkach. Przez obie strony… A skoro masz okres… to… podać Ci termofor? Chcesz czekoladę? Zaparzyć herbaty?