Go to content

Drogie flirciary, zostawcie naszych mężczyzn w spokoju. Dla was to tylko adrenalina

Drogie flirciary, zostawcie naszych mężczyzn w spokoju. Dla was to tylko adrenalina
Fot. iStock / Petar Chernaev

Zadzwoniła zapłakana, wkurzona, pokrzykując: „Ale jestem głupia”. Moja znajoma, która wcale głupia nie jest, ale emocjonalna – fakt i owszem. Poza tym, to zdecydowanie najwspanialsza żona jaką znam, ale może dlatego, że i dobry z niej człowiek, po prostu. I uczuciowy. Nie pierwszy raz odbierałam od niej telefon, kiedy wściekła (bo dobre żony też bywają wściekłe) i zrozpaczona jednocześnie wycedziła przez zęby: ta małpa znowu flirtuje z Krzyśkiem.

Opowieści o „tej małpie” – koleżance z pracy męża mojej znajomej słyszę już od kilku miesięcy. Znacie ten typ kobiet, które szczególnie upodobały sobie towarzystwo żonatych i dzieciatych mężczyzn? Słyszałam kiedyś od jednej z nich, że flirt z „zajętym” to większe wyzwanie, większa adrenalina i… większa satysfakcja. Kuszący dekolt nad ekranem JEGO komputera,  SMS-y wieczorne, zaczepki na Facebooku, zbyt duża troska o JEGO dzieci i JEGO zdrowie, wieczna gotowość by rozmawiać o NASZYCH problemach – wszystko to naprawdę nie powinno mieć miejsca.

Drogie flirciary, jeśli po jednej stronie, na szali stawiacie jedynie chęć sprawdzenia się, pamiętajcie, że po przeciwnej leży nasz spokój i dobra atmosfera naszego związku. Dla nas – fundamentalna sprawa.

Drogie flirciary, zostawcie naszych mężczyzn w spokoju

Nie, nie kochamy tego widoku. Mało która z nas ucieszy się na dźwięk „niewinnego” SMSa w sobotnie popołudnie. – E, to „tylko” Kaśka, życzy mi (bo przecież nie nam) udanego weekendu – mówi mąż. A w głowie żony już gotuje się emocjonalny bigos, dobry humor zastępuje szybko przybrana dobra mina do złej gry. Bo dlaczego ta Kaśka, znajoma z pracy, wchodzi nam z butami w naszą intymność, czas, który powinien należeć tylko do nas i naszych dzieci? Dlaczego chce na chwilę zaistnieć w jego myślach i to zupełnie „niezawodowo”?

Wyobraźnia żony pracuje, niezależnie od tego, że mąż jest wierny, lojalny i kocha ją nad życie. Stało się, sygnał odebrany: jakaś inna kobieta przejmuje się JEGO samopoczuciem.

Prawdopodobnie niewiele pośród tych żon, które znam, poczuje dla was, drogie koleżanki naszych mężów, wdzięczność za to, że niby od niechcenia, naturalnym gestem (bo to przecież ciągle nic takiego) poprawicie naszemu mężowi krawat, strzepniecie z jego koszuli okruszki, zaproponujecie koleżeńską kawę – tylko we dwoje i z dala od biura.

Nie będziemy również szczęśliwie, jeśli z większym niż trzeba entuzjazmem i zaangażowaniem będziecie śmiać się jego żartów.

My, frajerki, nie zawsze modnie ubrane żony, niekoniecznie zawsze uśmiechnięte partnerki, bywamy o wiele mnie atrakcyjne towarzysko niż wy, przyznaję. I pewnie to może działać na waszą korzyść. Zmęczone, zdenerwowane, przytłoczone obowiązkami, czasem po prostu wkurzone, bo – jak to w związku – właśnie się posprzeczaliśmy, nie potrafimy udawać, że wszystko jest OK, i szczerzyć się do niego w ciągłej gotowości.

Szlochająca mi w słuchawkę znajoma, powiedziała dziś, że najbardziej zabolało, że:
– on nie zareagował (to prawda, nie powiedział na głos, przy wszystkich, wyraźnie i dobitnie: „Mam najwspanialszą na świecie żonę, bardzo ją kocham, natychmiast się ode mnie odczep ty wstrętna babo”, ale też w żaden sposób na sygnały natrętnej koleżanki nie odpowiedział);
– ona jest młodsza (Kochana B., tego naprawdę nie widać!), świetnie się ubiera (bo ma rano czas, bo nie gania bez ładu i składu próbując naciągnąć podkoszulkę na głowę dwulatka i dobierając skarpetki w szufladzie pięciolatka);
– to jest po prostu nie fair w stosunku do drugiej kobiety (i tu się zgadzam).

Gdzie jest granica flirtu? Dla mnie tam, gdzie druga strona po prostu jest „zajęta”. Nie wierzę w „niewinny flirt” i „tylko takie przekomarzanie się”, nie uznaję wkraczania z butami w NASZĄ rzeczywistość i pchania się z łapani do JEGO krawata.

– Wina jest po stronie faceta – powiecie. – Jakby jej na to nie pozwolił, nie przekraczałaby tych twoich granic. Jeśli cię kocha, nie zauważy tych jej sygnałów, albo je zwyczajnie zlekceważy. Gdybyś była szczęśliwa, pewna siebie, wiedziałabyś, że nic ci nie grozi. Pozbądź się kompleksów i odpuść.

Nie, to nie prawda, że kobieta, która jest szczęśliwa i świadoma swojej wartości nie odczuje niepokoju, a może nawet lęku, jeśli w towarzystwie jej męża pojawi się „flirciara”. Odczułam to na własnej skórze.

W kieszeni wibruje mi telefon. To SMS od męża: Kochanie, dziś kolacja służbowa. Będę później.
Droga K, ty też tam będziesz, podobno. Nie flirtuj z moim mężem, proszę. Ty też może kiedyś będziesz żoną.