Chcemy być bezpieczni? Nie róbmy z policjantów idiotów
Choć czasami mówi się o tym, że policjanci to takie anioły, które w dzień i w nocy strzegą naszego bezpieczeństwa, to nie przypuszczałam, że ktoś może wziąć to dosłownie. A jednak. Po raz kolejny okazało się, że moja wyobraźnia jest cieniutka jak naleśnik. Biję się w pierś – faktycznie nie wymyśliłabym takiej historii, którą ostatnio napisało życie.
W Szczecinie, podczas orszaku w święto Trzech Króli policjanci wystąpili w dość niecodziennym stroju. Otóż, na polecenie przełożonych, musieli tego dnia odziać się w białe prześcieradła, do pleców przyczepić anielskie skrzydła i konno wraz z orszakiem ruszyć pilnować porządku.
Oglądając relację ze stolicy Pomorza Zachodniego zastanawiałam się cały czas: po co ktoś zrobił z policjantów takich idiotów? Bo chyba nikt mi nie wmówi, że w tej anielskiej bieli wyglądali na jak szeryf z najlepszych westernów. I by w kimkolwiek mogliby wzbudzać należny respekt.
Szczecińska afera anielska to żałosna sprawa. Może i by mogła nawet wydawać się śmieszna, gdyby nie była tak straszna. Bo to nie pierwszy raz, kiedy z policjantów robi się, powiedzmy szczerze ulicznych głupków. Pokazano, że nadają się nie do pilnowania porządku, ale do cyrku.
Z pewnością idiotów zrobiło się też z tych funkcjonariuszy z Białegostoku, którzy przez kilka dni cięli biało-czerwone kartoniki, by wyprodukować konfetti. Było ono później rozrzucone z helikoptera podczas wizyty w Augustowie wiceministra spraw wewnętrznych Jarosława Zielińskiego.
Nieoficjalnie mówi się o tym, że te kartoniki cięli wszyscy jak leci – i ci młodzi, i ci starzy i doświadczeni. Cięli, zamiast patrolować ulice i łapać bandytów. Cięli za grubą, publiczną kasę z twoich podatków, bo jedno opakowanie konfetti kosztuje poniżej 10 zł, a policjantowi za godzinę płaci się z pewnością więcej.
Widzimy też, jak setki policjantów okrążają Sejm, by nie daj Boże nie weszli do niego ci, których szumnie nazywa się suwerenem. Odsuwają ich, by zrobić przejazd nie tylko dla szefowej rządu (co byłoby w sumie zrozumiałe), ale także dla szefa jednej z partii, który nie pełni żadnej publicznej funkcji. Stali oko w oko z ludźmi, którzy przecież nie przyszli kraść, mordować i gwałcić, tylko pokazać, że pewne sprawy w państwie im się nie podobają i chcą dać temu wyraz. Wolno im, bo podobno jesteśmy krajem demokratycznym.
Policja nie ma w Polsce najmocniejszej pozycji. Z ubiegłorocznych badań CBOS wynika, że ufa jej zaledwie 65 proc. społeczeństwa. Mniej niż kościołowi, PCK i WOŚP. (źródło)
Fakt, można cieszyć się, że ponad połowa jest za, ale chyba wypadałoby się martwić, że co trzeci mieszkaniec tego kraju uważa, że na nic dobrego ze strony policjantów liczyć nie można.
Sporo jest w tym zaszłości historycznej z okresu przed transformacją, gdy policja i ZOMO stali, wiadomo, po której stronie. Sporo także powtarzanych, niewybrednych dowcipów o tym, że policjanci chodzą parami, bo jeden z nich umie pisać, a drugi czytać. Sporo także winy niektórych mundurowych, którzy nie szanując swojej funkcji w społeczeństwie, dogadują się z kierowcami na małej bańce czy tymi, którzy jadą jak wariaci tam, gdzie można tylko 50 km/h.
Wkurza mnie takie podejście do funkcjonariuszy. Bo niezależnie od krążących stereotypów, od tego, jak bardzo uważamy ich za szkodliwe psy, policja jest potrzebna. Choć niby czujemy się w Polsce bezpiecznie (w sondażach deklaruje tak 80 proc. ankietowanych) to jednak boimy się rozpędzonych ciężarówek wjeżdżających w tłum, naćpanych gówniarzy wałęsających się bez celu w sobotnie noce, boimy się, by naszego dziecka nie przejechał na pasach jakiś wariat. Walczymy o konwencję antyprzemocową, ale by ona działała, musimy mieć też sprawną policję. Żadna bita żona nie zastraszy swojego kata samym ich wydrukiem, musi się zwrócić o pomoc do policji.
Płacę podatki, bo chcę, by państwo sprawnie funkcjonowało. Dlatego żądam, by policjanci byli dobrze opłacani, bo tylko dzięki temu będą w niej pracować najlepsi. Chcę, by zamiast cięcia ton kartoników byli porządnie wyszkoleni. Chcę mieć świadomość, że jeśli się do niej zwrócę, dostanę pomoc.
Ale to wszystko nie wystarczy, jeśli nie zadbamy o wizerunek policji. Dziś funkcjonariusza boją się chyba tylko małe dzieci, straszone przez nieogarniętych rodziców, że jeśli nie zjedzą rosołku, to zabierze je policja.
Jeśli chcemy, by policjanci byli stróżami prawa z prawdziwego zdarzenia, to nie możemy robić z nich idiotów w anielskich skrzydłach. Nie możemy wystawiać ich na pośmiewisko, uwłaczać godności funkcjonariusza na służbie. Czy ktoś sobie wyobraża, że bandyta posłucha policjanta z anielskimi skrzydłami? Bardziej przypuszczam, że umrze ze śmiechu.
Rozumiem, że policyjni aniołowie byli tylko na orszaku. Ale ostatnie europejskie doświadczenia pokazują, że terroryści lubią uderzać właśnie w takie skupiska ludzi. Skąd ta pewność, że na szczecińskiej paradzie nie mogło dojść do ataku. Wyobraźmy sobie, że skrzydlaci funkcjonariusze pędzą za bojownikiem czy próbują zatrzymać rozpędzoną ciężarówkę. A może najpierw mają się wyplątać z tych kiecek?
Chcę się w moim kraju czuć bezpiecznie. I jako obywatel żądam, by przestali z funkcjonariuszy robić zwyczajnych błaznów.