Wstaję wcześnie rano. Uwielbiam tę ciszę. Pies wtula się w moją szyję. Wszyscy jeszcze śpią. Powoli sączę kawę chłonąc ten spokój, chwilę wolności. To moja niepodległość. Skończy się z chwilą, gdy do kuchni wejdzie syn z pytaniem: co na śniadanie. Chwilę potem wstanie moja córka, narzekając, że za moment zaczynają się zajęcia. Szybko podgrzewam mleko, stawiam na stole jej ulubione płatki. Zaczyna się dzień, kończy moja chwila wolności.
Dlaczego? Jak to możliwe, przecież nikt mnie do niczego nie zmusza? To prawda, sama na to pozwoliłam, sama w to jarzmo oczekiwań weszłam. Bo żyję w schemacie matki i partnerki przede wszystkim, a dopiero potem kobiety. Dawno już doszłam do momentu, w którym mam wyrzuty sumienia, kiedy próbuję zrobić coś dla siebie. Dla siebie mam tylko te poranki, ukradkiem wyrwane z dnia. Tylko poranki, bo wieczorami jestem zbyt zmęczona. Kładę się do łóżka i natychmiast zasypiam. A kiedy już śpię, śni mi się moja mała niepodległość. A w tej mojej niepodległości już wcale nie myślę:
- Że na stole musi być zawsze dwudaniowy obiad, a w niedzielę pieczone własnoręcznie ciasto na deser.
- Że prasowanie jest niezbędne. Zwłaszcza, kiedy robisz to wykończona, po całym dniu własnej pracy, opieki nad dziećmi i zajmowania się domem.
- Że nie wypada ci narzekać, kiedy gorzej się czujesz, bo innym też jest ciężko.
- Że nie przyjmujesz pomocy, bo wydaje ci się, że miarą twojego macierzyństwa jest radzenie sobie ze wszystkimi problemami samodzielnie.
- Że godzisz się na wyzwiska, zdradę, na wydzielanie pieniędzy przez partnera, bo chwilowo jesteś od niego zależna finansowo.
- Że nie wolno ci decydować o tym, czy chcesz urodzić dziecko, bo jeśli jesteś w ciąży, to decyzja już nie należy do ciebie.
- Że musisz dbać o jego relacje z jego rodziną, bo obawiasz się, że ktoś pomyśli, że brak kontaktu z jego strony to twoja wina.
- Że brak pracy domowej starszej córki to twoje zaniedbanie, bo tego nie dopilnowałaś.
- Że powinnaś zacisnąć zęby i w ciszy dokładać sobie kolejne obowiązki, zamiast wymagać od partnera równego podziału obowiązków.
- Że sama sobie zakładasz tę pętlę na szyję, ale brniesz w to dalej, bo tak trzeba.
Noc mija, a ja budzę się w tej samej rzeczywistości. Każdego ranka jestem jednak bliżej zmian, bo wiem, że tego potrzebuję, by odzyskać siebie. Czy i ty żyjesz w tym Matrixie? Nie musisz odpowiadać na głos, po prostu kiwnij głową. Wiesz, myślę, że jest nas więcej. Powiedzmy głośno: jestem zmęczona, potrzebuję odpocząć, potrzebuję pobyć sama, mam prawo do czasu dla siebie. Zacznijmy wymagać od naszych dzieci, partnerów, od naszych matek i teściowych. Niech wszyscy zrozumieją, że my także chcemy być spełnione, szczęśliwe, wolne. A wolność oznacza szacunek dla naszych decyzji. Akceptację tego, kim jesteśmy i jak myślimy, nawet jeśli myślimy inaczej niż większość naszego otoczenia.