Co z tym seksem? Iść na całość na pierwszej randce, czy zgrywać nieprzystępną, choć organizm i ciało krzyczą co innego? Udawać orgazmy czy walić prosto z mostu, co jest nie tak? Ma nas słyszeć cały blok, czy lepiej tłumić w sobie emocje? Kilka pytań i rozsądnych odpowiedzi. 😉
Seks. Spotkanie najczęściej dwojga ludzi, („najczęściej”, bo liczba bywa różna, nie bądźmy pruderyjni, to nie tekst o niedzielnym obiedzie, choć z konsumpcją ma wiele wspólnego ;)) i najwyższa forma bliskości. Bo nie tylko duchowa ale też cielesna, czyli jeden z najpiękniejszych i najbardziej intymnych sposobów, na wyrażanie własnych emocji i pragnień. No tak, tylko jak to zrobić, żeby nie wyjść na zbyt otwartą, co może pozostawić niesmak ale też, na zbyt cnotliwą kłamczuchę, która czuje jedno, mówi drugie, a jeszcze co innego robi. Bo seks proszę państwa, wcale nie musi oznaczać małżeństwa, czy innego związku. Tak jak alkohol czy inne używki jest dla ludzi, sęk w tym, żeby podejść do niego, również z… głową.
Pożądanie nie jest niczym złym a seks, szczególnie przedmałżeński, już dawno przestał być zbrodnią, za którą palono na stosie czy wyrzucano, za bramy miasta. Wszystko się zmienia, czasy mamy dość luźne, więc i oporów, przed praktykowaniem czy mówieniem o nim, coraz mniej. Ale! Kilka zasad, o których należałoby pamiętać, zawsze się przyda, żeby ta ogromnie miła forma spędzenia ze sobą czasu, nie przyprawiła nas o mdłości, nad ranem. I nie o ciążę się rozchodzi. 😉
Pierwsza randka, dajmy na to w restauracji, i od razu, emocjonalny zgrzyt. Bo w powietrzu czuć takie napięcie, że jeść się odechciewa, a gorące myśli krążą z dala od talerzy, jednak żadne się do tego nie przyzna. On – bo ona pomyśli, że tylko o to mi chodzi. Ona – bo on będzie mnie uważał, za pierwszą lepszą puszczalską.
A kto wam każe, zaraz po przystawce, wylądować we wspólnej toalecie, i to nie po to, żeby umyć ręce? Spokojnie, macie mnóstwo czasu na to, żeby się przekonać, czy aby po trzech godzinach wspólnej kolacji, czar nie prysł, a napięcie nie uleciało w siną dal. A jeśli jest go coraz silniejsze pomijając, że dodatkowo, dobrze wam się ze sobą rozmawia? Ciesz się, bo oto właśnie i to całkiem niedługo, przeżyjesz całą paletę wzlotów, achów i ochów.
Jesteśmy przecież dorosłymi, odpowiedzialnymi za siebie ludźmi, którzy czują, pragną i potrzebują bliskości, drugiego człowieka. A jeśli oboje chcą tego samego, i zamiast kategorii „problem” widzą inną, czyli „przyjemność” to w zasadzie, dlaczego nie? Tylko zanim popłyniecie na wspólny rejs rozkoszy, trzeba znaleźć maleńką chwilę i odpowiedzieć sobie na bardzo istotne pytanie. Potrafisz podejść do tego bez zbyt dużych emocji i oczekiwań? To bardzo przydatna umiejętność, szczególnie, gdy okaże się, że fakt, było nieziemsko, ale to raczej tyle. Nikt przecież nikomu, niczego nie obiecywał, więc i potoczyć się później miało prawo różnie. I żeby nie było, że kogokolwiek, do czegokolwiek namawiam! To raczej pomysł na to, jak sobie ewentualnie umilić życie, a nie je skomplikować!
– Wszystkie orgazmy udawałam! – która z nas, jeśli nawet tego w końcu nie wykrzyczała, to chociaż o tym pomyślała? I to niekoniecznie dlatego, żeby na koniec romansu, dołożyć swojemu partnerowi. Uświadamiamy sobie z żalem, że faktycznie tak było prawie za każdy razem. Plus, że nie zawsze dotykał nas tak, jakbyśmy chciały, całował za dużo, był zbyt delikatny lub za wulgarny. Niestety, drogie panie, pretensje kierujcie tylko i wyłącznie do siebie. Jak to? A właśnie tak, bo seks, żeby nieziemski był, wymaga odrobiny szczerości wobec siebie. A nawet więcej niż odrobiny, co nie oznacza, że masz mu strzelić godzinny wykład przed każdym stosunkiem. I dodatkowo wyciągnąć projektor, na którym krok po kroku, slajd po slajdzie, poinstruujesz, jak i gdzie wolno, a gdzie zabrania się wtykać palce, i nie tylko je. Istnieje milion sposobów na to, żeby delikatnie mu to uzmysłowić w trakcie uniesień, nie stracić odpowiedniego nastroju, ale za to zyskać, to co w seksie najbardziej pożądane. A mowa oczywiście, o końcowym wybuchu… emocji.
I tak doszliśmy (jakkolwiek to nie zabrzmiało) do punktu kulminacyjnego, czyli wspomnianego wyżej orgazmu. Opisywanego od zarania dziejów, na tysiące sposobów, zgodnie z prawdą zresztą. Bo choć przez każdego przeżywany inaczej, to zawsze jednakowo fantastycznie. No właśnie, seks to przede wszystkim ogromna spontaniczność, zwolnienie wszelkich blokad, otwarcie się na zmysłowe doznania, brak oporów przed uzewnętrznieniem emocji. Więc jeśli jest ci tak dobrze, że masz mu o tym ochotę powiedzieć, ewentualnie nawet wykrzyczeć, to zrób to!
Ty przeżyjesz waszą bliskość jeszcze intensywniej, a on utwierdzi się w przekonaniu, jak dobry uczynek właśnie zrobił i dodatkowo zapewni mu to jeszcze bardziej ekstremalne doznania. A, że usłyszą was sąsiedzi? Na dwoje babka wróżyła – bo albo poranne chłodne spojrzenie w windzie przekaże ci, co o was myślą mieszkańcy zza ściany. Albo, ośmielisz kogoś dotąd zamkniętego tak bardzo, że dziś wieczorem, to wy posłuchacie, co tam komu w zmysłach gra. Tak czy siak, wspomnienia z ostatniej nocy stłumią nawet najbardziej lodowaty przekaz, bo wysiadając z windy zauważysz jeszcze coś. A mianowicie, że w tych sąsiedzkich oczętach poza złością o hałasy, tli się żar zazdrości. A od żaru do płomienia, to już tylko jedna iskra.
Udanego podróżowania, po nieskończonej i ciągle jeszcze (na szczęście!) nie do końca odkrytej, galaktyce cielesnych wzlotów i uniesień 🙂