Meryl Streep kochamy nie tylko za jej wspaniały talent, ale również za jej zaangażowanie społeczne i polityczne. Aktorka nie zawiodła i tym razem, podczas 74 ceremonii rozdania Złotych Globów.
Łamiącym się głosem (oprócz wzruszenia powodem były także kłopoty z gardłem) Meryl Streep, uhonorowana Złotym Globem za całokształt twórczości, wygłosiła przemówienie, które poruszyło cały świat, nie tylko zgromadzonych na sali aktorów. A było one wycelowane w Donalda Trumpa.
Meryl Streep przypomniała, że amerykańskie kino nie istnieje bez obcokrajowców, a większość twórców i aktorów ma pochodzenie międzynarowodowe (Dev Patel urodził się w Kenii, a wychowywał się w Londynie, Ryan Gosling jest Kanadyjczykiem, Nartalie Portman urodziła się w Jerozolimie). „ Jeśli ich nie będzie – nie będzie też filmów” – powiedziała zdenerwowana Streep.
Samo dojście Trumpa do władzy Mery Streep porównała do odegrania roli, która skutecznie przekonała obywateli do oddania na niego swoich głosów.
Zwróciła też uwagę na skandaliczne zachowanie prezydenta – elekta w stosunku do niepełnosprawnego dziennikarza. To zachowanie, jak stwierdziła, złamało jej serce i skłoniło do refleksji, że przyszło jej żyć w czasach, kiedy dziennikarzy należy chronić, jako ostatnich orędowników prawdy.
„Brak szacunku powoduje brak szacunku, a każda przemoc rodzi przemoc. Kiedy osoba, która jest silna i posiada wiele możliwości, zaczyna wykorzystywać swoją pozycję do tego, aby krzywdzić innych, wówczas przegrywają wszyscy”. – powiedziała Meryl Streep.
Przemówienie aktorki możecie odtworzyć tutaj:
Źródło: huffingtonpost.com