Go to content

9-letnia córeczka Izabeli z Pszczyny napisała do niej list: „Mamusiu, nie mogę uwierzyć, że umarłaś”

Mąż zmarłej Izabeli przekazał dziennikarzom programu „Uwaga!” list, który do mamy napisała ich 9-letnia córeczka. „Kocham Cię mamusiu, nie mogę uwierzyć, że umarłaś. Zawsze będę o Tobie pamiętać, zawsze będę Cię kochać, nigdy Ciebie nie zapomnę” – napisała dziewczynka.

Mąż pani Izy nie zgodził się wystąpić przed kamerą.

— Myślę, że Iza chciałaby, żeby o tym mówić. My kobiety często mamy tak, że się boimy i wolimy się nie odzywać. Iza taka nie była. Była rozsądna, mocno stąpała po ziemi — mówiła w programie przyjaciółka Izy Natalia. To jej komentarz do fali marszów, które przeszły przez polskie miasta po śmierci Izy.

Przypomnijmy, pani Izabela trafiła do szpitala w 22. tygodniu ciąży, poczuła się źle, okazało się, że odeszły jej wody płodowe. Ze szpitala pisała do swojej mamy, że źle się czuje i podejrzewa sepsę. Lekarze mieli zwlekać z usunięciem uszkodzonego płodu. W tej sprawie prowadzone jest postępowanie w prokuraturze. Dodatkowo rodzina zmarłej złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na fałszowaniu dokumentacji medycznej.

– Do szpitala poszła zdrowa dziewczyna, po prostu odeszły jej wody. Ona pisała mi, że to dziecko też się męczy. Dlaczego lekarze skazali na męczarnie nie tylko Izę, ale i dziecko? Wiedzieli, że nie ma wód. Czekali aż umrze w męczarniach? – pani Barbara, mama zmarłej Izabeli, wciąż nie może uwierzyć, kiedy rozmawia z „Uwagą”.

Dziennikarzom udało się dotrzeć również do kobiety, która dzieliła z Izą salę. Ta mówi, że Izabela zgłaszała personelowi, że czuje się coraz gorzej. – Mówiła to także lekarzowi, który był tylko raz na wizycie. Przez całe popołudnie nie było już żadnego lekarza. Około godz. 20 zobaczyłam, że siedzi po turecku na łóżku i cała się trzęsie. Miała gorączkę – opowiada kobieta.

O sprawie jako pierwsza informowała mecenas Jolanta Budzowska:

Po śmierci Izabeli przez media przetoczyła się fala komentarzy, na ulicach pojawiły się znicze.

„Okrutne państwo polskie odmówiło jej przerwania ciąży która zagrażała jej życiu. Czekali aż płód obumrze. Zmarła reż kobieta. Zmarła, bo pseudoTK, Kaczyński, fanatycy, politycy PiS i Konfederacji chcieli zmiany przepisów i do tych zmian doprowadzili” – pisała Barbara Nowacka.

„Kobieta zmarła dlatego, że miała nieszczęście zajść w ciążę w Polsce. W kraju leżącym w centrum Europy. W kraju teoretycznie demokratycznym. W kraju, w którym fundamentalizm wygrywa z prawami kobiet” – napisały w oficjalnym oświadczeniu działaczki Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Jesteśmy wstrząśnięte, ale niestety nie zaskoczone. Od lat wiadomo, że zakaz aborcji nigdy nie prowadzi do zmniejszenia liczby zabiegów – sprawia jedynie, że rzeczywistość kobiet staje się mniej bezpieczna. Choć tabletki aborcyjne i samopomoc reprodukcyjna pozwalają obecnie pomóc dziesiątkom tysięcy kobiet w Polsce, potrzebne są nam  bezsprzecznie rozwiązania systemowe. Śmierć pacjentki z Pszczyny tylko nas w tym przekonaniu utwierdza. Dostępna, bezpieczna i zdekryminalizowana aborcja stanowi jedno z podstawowych praw człowieka, gwarantuje bowiem pełnię możliwości samostanowienia dla ponad połowy populacji.