Go to content

40. urodziny, zmiana pracy, wieczny home office i ogarnianie życia. Można nie oszaleć i wygrać ze stresem?

To nie był łatwy rok. Choć miał być lepszy niż poprzedni, wiadomo. Albo chociaż nie gorszy. Jak wyszło? Z perspektywy 11 miesięcy, chyba całkiem nieźle. Skupiłam się głównie na poprawie własnego dobrostanu i robiłam, co mogłam, żeby to się udało. Podjęłam jedną z najtrudniejszych decyzji w moim życiu – po 15 latach odeszłam z pracy. Zwolniłam. Wyłączyłam telefon. Odinstalowałam z telefonu Facebooka i Instagram. Łatwo nie było, bo na przeszkodzie stałam sobie przede wszystkim ja sama. 

Jestem introwertyczką. Taką naprawdę. Nieustannie o czymś myślę. Myślę o różnych rzeczach przez cały dzień. Często przez to sprawiam wrażenie obrażonej, naburmuszonej, chorej, zmartwionej. Ale jeśli mnie zapytać, czy jestem szczęśliwa, odpowiem, że jestem. Nie lubię być w centrum uwagi i nie lubię, kiedy ktoś za wszelką cenę stara się być. Lubię być sama. Lubię ludzi i ich towarzystwo, ale relatywnie rzadko. Najczęściej wolałabym, żeby nikt się do mnie nie odzywał i żebym ja nie musiała za dużo gadać.

To tak pokrótce. I teraz wyobraźcie sobie, że jestem dziennikarką i menadżerką. Pracuję w jednej z największych medialnych firm w Polsce. „Na stanowisku”. Co jest zatem moją codziennością? Szum informacyjny, hałas, chroniczny brak bycia sam na sam ze sobą, cały czas ktoś łazi, ktoś gada, ktoś natychmiast potrzebuje odpowiedzi i rozwiązania. I to ja mam je mieć. Mam się publicznie wypowiadać mniej więcej cztery razy dziennie, za każdym razem z sensem, ze dwa na te cztery będąc gotową na walkę w obronie swojej opinii.

Efekt? Wiadomo – stres. I choć mam niskie ciśnienie, dużą odporność i generalnie całkiem się do tego nadaję, co jakiś czas organizm mówi „STOP”. Pojawiają się: zmęczenie, trudności z koncentracją, skoki ciśnienia i migreny. Trudno sobie z nimi poradzić ot tak. Medykamenty pomagają na jedno, drugie upośledzając. A ja potrzebowałam mieć ciastko i zjeść ciastko, mówiąc metaforycznie.

 

Szukałam alternatyw, znalazłam w centrum wszechświata – czyli w korporacyjnej kuchni. Na tapecie akurat były olejki CBD. Już wcześniej docierały do mnie strzępy informacji, że to może być naprawdę dobre rozwiązanie na wiele bolączek.  Mnie interesował na tym etapie tylko większy spokój, lepszy sen. Im lepiej śpię, tym bardziej mogę się skoncentrować następnego dnia.

Poprzedni rok dał mi w kość. I to mocno. Nie mam żadnych wątpliwości, że winna jest temu pandemia i to, co zrobiła z moim życiem. Paradoksalnie dostałam od niej to, czego mi tak na co dzień brakowało – odcięła mnie od ludzi, pozwoliła pracować w domu, w ciszy, z psem pod pachą. Ale… no właśnie. Fajnie było przez trzy miesiące, potem gorzej, potem znów fajnie, bo 40. urodziny, lato i praca na balkonie. I znów dołek, jesienią.

Postanowiłam, że 2021 r. będzie dla mnie rokiem zmian. Doskonałym pretekstem stały się moje 40. urodziny. Może być lepszy moment? Trudno go sobie wyobrazić. Zapadła więc decyzja o zmianie pracy, niezwykle trudna po tylu latach. Później miało się okazać, że sama decyzja dała mi ulgę, trudne momenty nastały kilka miesięcy później, kiedy przyszło się żegnać. Bałam się, że sobie nie poradzę, że nic innego nie umiem robić itd. itp. W międzyczasie skończyłam 40 lat. I zaczęłam nową pracę. Fajnie, ale znów… z domu. Kończę drugi rok home office. Jak sobie radzę ze stresem, kiedy nie mam żadnej przyjaciółki przy biurku obok, a moje przekleństwa w nerwach lecą tylko w eter i nikt na nie odpowiada? Wypracowałam sobie pewien system.

Moje sposoby na stres nagły i ten długotrwały

  • Codziennie na kartce robię listę rzeczy do zrobienia dzisiaj, dodaje te, które już zrobiłam i je odhaczam – od razu mi lepiej, że już coś ogarnęłam
  • Chodzę na spacery z psem. Jeśli mogę to na dłuższy spacer, jeśli nie, tylko na siku i szybkie przejście „dookoła bloku”
  • Zdecydowałam się na zakup olejku CBD. Stosuję pod język, codziennie, pół pipetki olejku CBD. Zdecydowanie polecam skorzystać ze sprawdzonych źródeł, tak jak w przypadku Kanaste. To marka premium olejków CBD w Polsce. Lubię ten rytuał zawsze po śniadaniu. Już sama myśl, że mogę sobie pomóc jest budująca.

  • Zjadam czekoladę (nie całą, a na pewno nie zawsze całą ;))
  • Przygotowuję sobie zbożowe cappuccino
  • Powtarzam sobie jak mantrę: „panta rei, panta rei, panta rei”. Działa
  • Daję głośniej muzykę, tańczę i śpiewam
  • Przenoszę się z pracą na kanapę i pozwalam mojemu psu położyć się obok
  • Wchodzę na ulubiony instagramowy profil z memami. Przeglądam chwilę i od razu mi lepiej

Jeśli nie widzę wyjścia, płaczę – ostateczna ostateczność, ale pomaga zawsze. Uważam, że pozwolić sobie na poużalanie się nad sobą jest bardzo ok. Na szczęście tego płaczu jest ostatnio coraz mniej, w sumie to już nie pamiętam, kiedy ostatni raz płakałam. Coraz częściej, bardziej świadomie, obserwuje swoje samopoczucie. To bardzo potrzebne, bo odkąd korzystam z olejka CBD Kanaste, czuję jego różnicę w zależności od wielkości dawki, jakiej używam. Słucham swojego organizmu i muszę przyznać nigdy nie byłam tak wyciszona i skupiona kiedy trzeba. Zaczynam lepiej sypiać, nie czuję lęku, który nieraz towarzyszył mi przy podejmowaniu najprostszych decyzji.  Nie, nie chodzę zamulona, to chyba największa bzdura, jaką słyszałam w zakulisowych rozmowach na temat olejków CBD. Już po kilku dniach stosowania odczułam ogromną różnicę pomiędzy tym, jak czułam się do tej pory, a jak teraz.

HASŁO „OHME” AKTYWUJE  -20% RABATU NA ZAKUP OLEJKÓW CBD

Dużo w tym prawdy, że to dzisiaj powinien być obowiązkowy suplement.

Ale ostatnią i w sumie najważniejszą rzeczą, dzięki której życie jest naprawdę znośniejsze, jest krąg. Mój, osobisty krąg przyjaciół. Z dobrą energią, nietoksycznych, obecnych i uważnych. Krąg nie jest liczny, jak się domyślacie ale solidny i sprawdzony. Reszta tylko w moich rękach…