Nie wiem, czy wy też macie takie wrażenie, ale w tym roku wszyscy chorują. Dzieciaki wychodzą z jednej choroby, żebyśmy za chwilę znowu odebrali telefon ze szkoły czy przedszkola: „Gorączka ponad 38 stopni”, „Wymiotuje”.
Grypa nie oszczędza też dorosłych. Wczoraj spotkałam znajomą – 14 dni na antybiotyku, bo nie mogła się pozbyć tego cholerstwa. Inni narzekają, że łamie ich w kościach, że głowa boli, walczą z gorączką. I niby każdy z nas powtarza, że to taka pora roku, że trzeba to przeżyć, ale prawda jest taka, że grypy nie można lekceważyć i czekać aż przejdzie. Zbyt lekkomyślne podejście może mieć tragiczne skutki.
W Stanach zmarła 36-letnia kobieta, matka dwójki dzieci. Po prostu chorowała na grypę – trochę kaszlała, była osłabiona, ale nie wyglądało to na nic poważnego. Po kilku dniach zaczęła czuć się gorzej. Trafiła do szpitala, lekarze zalecili jej nawadnianie i odpoczynek. To jednak nie pomogło i kobieta w ciężki już stanie, z problemami z oddychaniem wróciła do szpitala, od razu podłączono ją pod respirator. Okazało się, że doszło do zapalenia płuc i zakażenia krwi. Kobieta po dwóch dniach zmarła…
Oczywiście, że to skrajny przypadek, ale faktycznie, jeśli wirus grypy dostanie się do płuc, może wywołać ich zapalenie, a potencjalnie śmiertelne ich zakażenie.
Powinniśmy pamiętać, że grypa osłabia ona nasz układ odpornościowy sprawiając, że stajemy się bardziej podatni na infekcje, tym bardziej, że w tym roku odnotowano największą liczbę chorób grypopodobnych od 2010 roku.
Zauważcie, bardzo często martwimy się o nasze dzieci, machając ręką na to, jak my się czujemy: bo my damy radę, bo to nic takiego, bo jeden dzień w łóżku wystarczy i babcine domowe sposoby na grypę. Ale uwierzcie – nie ma co zgrywać twardziela, jeśli czujecie, że rozkłada was grypa, warto udać się do lekarza, lepiej, żeby on ocenił stan waszego zdrowia.
źródło: dailymail.co.uk