Zastanawialiście się kiedykolwiek jak bardzo zwierzęta mogą zmienić nasze życie? Jak wiele może nam da wierne, psie spojrzenie albo cichy, ciepły koci pomruk tuż obok twojego ucha? Ile zawdzięczamy tym naszym przyjaciołom, wiernym towarzyszom codzienności?
Czy myślicie o tym w święta, gdy rozkoszne szczeniaczki rozdaje się jako gwiazdkowe prezenty dla dzieci lub ukochanej dziewczyny, czy w lecie, kiedy porzuca się je w schronisku lub gdzieś, przy polnej drodze? Wszystkim miłośnikom zwierząt na zimowe, nie tylko świąteczne, wieczory polecam przeczytać najnowszą powieść W. Bruce’a Camerona. Jeśli znacie „Był sobie pies”, lektura „Psiego najlepszego” będzie dla was wspaniałą przygodą.
Dlaczego? Bo to niezwykła historia, którą zrozumieją tylko ci, którzy ze zwierzętami obcują. Oni wiedzą, że psia miłość ma realny wpływ na ich życie, że bezwarunkowe psie uczucie zmienia. Co się dzieje, kiedy samotny facet staje się wbrew sobie właścicielem ciężarnej suczki, Lucy? Wydarza się magia. I nieważne, że Josh nigdy wcześniej nie miał psa, ani nawet nie opiekował się zwierzętami
Nieważne, że jest samotny, zraniony, że ma trudne doświadczenia związane z bolesnymi wydarzeniami z przeszłości. Lucy i pojawiające się zaraz po niej szczeniaki sprawiają, że Josh odnajduje w sobie na nowo pokłady czułości. Odkrywa, że jest opiekuńczy, troskliwy, że nawiązuje z psem taką więź, jaką nawiązuje się z dobrym przyjacielem. Tylko tyle, i aż tyle wystarczy, by otworzyć się na miłość. Nie zdradzę wam więcej szczegółów tej historii, bo nie chciałabym zabierać nikomu przyjemności jej odkrywania. Studiowania zmian, jakie zachodzą w głównym bohaterze pod wpływem Kerri, która pracuje dla lokalnego schroniska dla zwierząt.
„Psiego najlepszego” jest książką o tym, że warto wpuścić mądre, psie spojrzenie do swojego życia. Nie tylko dlatego, że bezwarunkowa psia miłość jest wartością samą w sobie. Ale również dlatego, że miłość i przywiązanie zwierzęcia sprawiają, że zaczynamy czuć się odpowiedzialni, a odpowiedzialność porządkuje nasze życie. Sprawia, że wszystko staje się naturalnie proste. I obnaża naszą drugą naturę.
Bo jeśli jesteś dobry dla zwierząt, masz w sobie pokłady dobra dla innych. To, co z nimi zrobisz, zależy od ciebie. Nawet jeśli, tak jak Josh, nie potrafisz mówić o swoich uczuciach, nawet jeśli komunikacja z bliskimi nie jest twoją mocną stroną. Uda ci się. Czy jesteś „twardzielem” czy wrażliwcem – nadejdzie moment, w którym zrozumiesz, że troska o ukochane zwierzę, to coś więcej niż wrzucenie karmy do miski. Że życie to coś więcej niż trwanie z dnia na dzień. Że psią duszę można i trzeba zrozumieć właśnie po to, by lepiej zrozumieć samego siebie. By odnaleźć w sobie to, co zostało dawno temu zagubione. I przestać się bać, że już nigdy nie będziemy szczęśliwi.
Już za miesiąc, może niektórzy z was będą mogli powiedzieć sobie „Psiego najlepszego”;). Niech to będzie początek jakiejś wspaniałej podróży, przygody, która zmieni całe wasze życie. Przyjaźni, która sprawi, że zaczniecie otwierać się również na ludzi. Bardzo realnej możliwości, by wyleczyć rany z przeszłości i dać sobie szansę na miłość.
Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Kobiecym