Go to content

Z ateizmem lepiej się za bardzo nie wychylać. Nie w tym kraju

Fot. iStock / ta_samaya

– Byłam chrzczona, byłam też u komunii, chodziłam na religię i do spowiedzi. Rodzice kazali, z takiego domu pochodzę, więc nawet nie wiedziałam, że mogę inaczej. Potem, gdy zaczęłam dorastać, poznawać, czytać i dokonywać wyborów, zrozumiałam, że nigdy nie wierzyłam, tylko powielałam stereotypy wbijane mi do głowy od lat. Że musi być Bóg, że trzeba należeć do kościoła, zapraszać księdza po kolędzie co roku. W liceum powiedziałam rodzicom, że mam inne poglądy. Nie byli zadowoleni, ale też do niczego już mnie nie zmuszali, starali zrozumieć. Jakoś tak nie przywiązywałam uwagi do tego, co inni myślą na ten temat, co o mnie sądzą, jak to postrzegają. Dopiero, gdy poznałam Kubę i usłyszałam, że albo ślub kościelny albo nic, zamarłam. Bo to nie on stawiał warunki, tylko jego matka, której on niestety, choć myślał inaczej, nie potrafił się sprzeciwić. Ślubu nie było, nas też nie ma. Koleżanka mi doradziła, żebym się lepiej więcej nie wychylała ze swoim ateizmem. Nie w tym kraju.

Monika, mówi, że ma względny spokój tam, gdzie mieszka, czyli za granicą. Po rozstaniu z narzeczonym bardzo wszystko przeżyła. Najbardziej jednak bolało ją nie to, że niedoszły mąż, nie potrafił bronić ani jej, ani też swojego zdania. Najgorsze, że  straciła szansę na szczęśliwe życie, tylko dlatego, że powiedziała prawdę.

– Uczono mnie przede wszystkim szacunku. Mam różnych znajomych, wierzących i nie, z różnymi poglądami. Zapraszamy się na różne uroczystości, na święta również. Zresztą, w domu w grudniu, dzielę się z rodzicami opłatkiem. Hipokryzja? Ja to widzę inaczej, raczej poszanowanie tradycji, z którymi moi rodzice się utożsamiają. Oni rozumieją moje wybory, ja nie krytykuje ich wiary. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, wyśmiewać czy ubliżać komuś za to, że klęka co wieczór, żeby zmówić modlitwę. Za to ja, bywam wytykana palcami, szczególnie przez starsze sąsiadki, w mojej rodzinnej miejscowości. Przykre, gdy nie odpowiadają mi „dzień dobry” tylko dlatego, że jestem ateistką. Patrzą na mnie z zawiścią, jakby to, że nie wierzę, automatycznie, skreślało mnie z listy normalnych ludzi. Jakbym w ogóle,  przestała być człowiekiem.

Ojciec Dominik, zakonnik, tłumaczy mi, że problem nie w Bogu. – Widzisz, ze smutkiem ale muszę potwierdzić, że to kościół ludzi od siebie odpycha, skłóca. Mi twoja niewiara nie przeszkadza, jesteś dobrym człowiekiem, nie krzywdzisz świadomie, nie obrażasz, na krzyż nie plujesz. Nikt nie dał ani mnie ani nikomu  prawa, żeby ocieniać ciebie, ateistów, czy ludzi innych wyznań. Czasem, gorszy jest ten, co do kościoła biega trzy razy dziennie od tego, co go omija latami. Brakuje nam takiego ludzkiego zrozumienia, że jak ktoś nie jest taki jak my, to nie oznacza, że jest gorszy. Każdy z nas, rodzi się wolnym człowiekiem i nawet jeśli przez jakiś czas, rodzice dokonują za nas wyborów, to nie znaczy, że już cały czas,  będziemy podążać wyznaczoną ścieżką. W życiu chodzi o to, żeby znaleźć swój kierunek, zgodny z naszym sumieniem. Bo co to za życie, w przymusie i zakłamaniu? Jaki ze mnie byłby zakonnik, gdybym przyszedł tu z woli matki czy ojca, a nie swojej? Moi rodzice, nie do końca z byli zadowoleni, gdy im powiedziałem, że moim planem na resztę życia jest Bóg. Myśleli o wnukach, żonie dla mnie. Wybrałem inaczej, ciężko było, ale się z tym pogodzili. I tak samo, powinno być na odwrót. Jeśli czyjaś córka, brat, sąsiadka czy ciotka, mówi, że modlenie się jest dla niej bez sensu, to pewnie tak jest. I trzeba dać im spokój, uszanować. W Piśmie Świętym, tak wiele pięknych słów o pokorze, zrozumieniu, miłowaniu bliźniego. Może gdyby większość katolików, poczytało ze zrozumieniem. Sęk w tym, że nie czytają w ogóle. A potem głoszą, krzywdzące opinie. A od miłości do nienawiści, droga krótka. A o tym, jakie spustoszenie na przełomie setek lat wywołała zawiść, niezrozumienie i fanatyzm, chyba nie muszę nikomu przypominać.

Monika, opowiada o zmaganiach i przeprawach –  jak sama to nazywa, z dalszą rodziną i  niektórymi przyjaciółmi. Wiele osób się od niej odwróciło, gdy głośno zaczęła przyznawać się do tego, że jest ateistką. Od najbliższej koleżanki usłyszała, że niczym się nie różni od psa. Bo skoro, na pogrzebie nie będzie księdza, to pochowają ją gdzieś pod płotem i nawet krzyża nie postawią.-  Nie mam sił tłumaczyć, że krzyż nie jest dla mnie, żadnym ważnym symbolem. Nie będę kolejny raz powtarzać, że dla mnie śmierć, jest po prostu końcem. Przestaje bić serce i tyle, kończy się moja droga. I żadna inna, nie zaczyna. Powiedziałam ci na początku, że tam gdzie teraz mieszkam, mam względny spokój. Poznałam kogoś, urodził nam się syn. Tym razem, wojna jest nie o ślub, tylko o chrzciny. Moi rodzice plus rodzice mojego partnera. Nie rozumieją, nie słuchają, że chcemy, by nasze dziecko podejmowało świadome i własne decyzje. Jeśli za kilkanaście lat, oznajmi nam, że tego potrzebuje, to żadne z nas, nie stanie mu na przeszkodzie. A jeśli zapyta, czy poprosi o coś wcześniej? Córka moich znajomych, chodzi na religię, bo chciała. Mimo tego, że jej rodzice, nie wierzą. Oni twierdzą, że jeśli czuję taką potrzebę, to  nie widzą w tym niczego złego. Widzisz, że można, jeśli tylko się chcę i ma w sobie, odrobinę zrozumienia i zdrowego rozsądku. Po co, doprowadzać do tak strasznych sytuacji, jaka teraz jest u nas. Matka mojego partnera, napisała nam wczoraj, że albo chrzest albo zrywa z nami kontakty. I, że nie musi na rękach nosić naszego synka, bo ma inne dzieci, więc wnuki, też pewnie będą. Normalne – nie bezbożne, że wstyd się komuś przyznać.

„Często zachowujemy się jak kontrolerzy łaski, a nie jak ci co ją przekazują. (..) Kościół jednak nie jest urzędem celnym, jest ojcowskim domem, gdzie jest miejsce dla każdego z jego trudnym życiem.”  

Papież Franciszek

Każdego…