Mówiłeś: „Nie bądź taka wrażliwa”. O nie, kochany, nigdy nie byłam zbyt wrażliwa. To znaczy, z delikatnością, taktem i wyrozumiałością, to ja traktowałam ciebie, wtedy, kiedy jeszcze ślepo i głupio wierzyłam, że to zauważysz, zachwycisz się, że można tak pięknie żyć, we dwoje. Nie zachwyciłeś się, wypuszczałeś jak zwykle tę samą, jadowitą strzałę. Słowa, które bolały mnie zawsze tak samo. Niesprawiedliwe, okrutne, poniżające. Nieustannie zadziwiające, że tak w ogóle można, jeśli się kogoś kocha. Dzisiaj wiem, że słowa również niosą w sobie niszczącą przemoc, że słowa to siła, która człowieka może zdeptać, przyprzeć do muru, pozbawić godności. I że tamte słowa nigdy powinny paść tam, gdzie obiecywano miłość.
Wszystkim „niezdecydowanym”, chciałabym dziś powiedzieć, że kiedy w trakcie wymiany zdań z mężczyzną ich życia słyszą: „zamknij się, jesteś idiotką, jesteś głupia”, to wcale nie jest emocjonalna rozmowa. To zwyczajne chamstwo. I raczej nie będzie lepiej, bo jeżeli wasz partner, mąż, czy kandydat na męża pozwala sobie na takie słowa już dziś, zdecydowanie stać go na jeszcze więcej. I niekoniecznie przyjemniej. Ach, jeszcze jedno – on najprawdopodobniej wcale nie jest mężczyzną waszego życia. Jest pomyłką.
I nie ma co się zastanawiać, tłumaczyć, stosować domową terapię swoim ciepłem, gotować „na zgodę”, przepraszać za to, że „taka jesteś”. Nie ma co przyjmować dla świętego spokoju winy na siebie, bo przecież „są dzieci”, nie ma co liczyć na to, że on się opamięta. Nie ma co doszukiwać się powodów tego, jak on do ciebie mówi, w trudnym emocjonalnie dzieciństwie, w chłodzie matki, zbyt wymagającym ojcu. Przecież ten facet to już duży jest, dorosły. Jego problemy wewnętrzne to coś, z czym musi sobie poradzić, jeśli chce być dobrym mężem i ojcem. I już. A jeżeli nie chce, to nie ma co udawać, że chce. Albo chcieć za niego.
O nie, z braku szacunku się nie wyrasta. Pakuj walizki, nie patrz za siebie, bo inaczej zawsze już będziesz się bała spojrzeć w przyszłość. Przynajmniej, w tę przyszłość z nim.
Można się zapomnieć – mówisz – można powiedzieć o jedno słowo za dużo, każdemu się zdarzyło. Zgoda. A ile razy zdarzyło się to jemu? Jak to wpływa na to, co o sobie myślisz, jak się czujesz kiedy zaczyna się każdy, nowy dzień i kiedy wieczorem kładziesz się obok niego do łóżka? Czy osoba, które naprawdę kocha, której na tobie zależy, traktuje cię jak worek treningowy, w który uderza się potokiem złych, bolesnych słów, setkami negatywnych emocji, po to, by poczuć się lepiej, lub -kimś lepszym?
Kiedy mąż, partner, ojciec, ktoś najbliższy, kto powinien być dla ciebie wsparciem, kto powinien sprawiać, że twoje poczucie wartości rośnie, że czujesz się kimś wyjątkowym, mówi z wyższością i lekceważącym uśmiechem: „Lepiej się nie odzywaj, co ty tam wiesz” to czy może cię bardziej poniżyć? Odmawia ci się wiedzy, inteligencji, zdolności do formułowania samodzielnych opinii, prawa do ich wypowiadania. To miłość, czy przejaw egzekwowania swojej władzy?…
Słyszałaś kiedyś: „Co warta ta twoja praca, skoro w porównaniu ze mną przynosisz do domu grosze.”? Albo: „Co warta twoja praca w domu, skoro w ogóle nie ma z niej pieniędzy?”? Poczułaś się bezwartościowo, źle, zrobiło ci się niewyobrażalnie przykro? Ile razy tak właśnie się zdarzyło? Jeśli twój partner albo ojciec porównuje cię do twojej matki przywołując jej słabości i najgorsze cechy – krzywdzi was obie.
Jeśli mimo, że urodziłaś dzieci i przerwałaś swoja karierę by stworzyć im dobry, ciepły dom i spokojne warunki rozwoju, słyszysz, że jesteś „nierobem”, „mało ambitnym leniem”, że ci się „nie chciało”, to znaczy, ze popełniłaś w miłości pomyłkę. Bo czymże byłby on, ten „idealny partner” bez ciebie dzisiaj? Jakie sukcesy by osiągnął bez twojego wsparcia, bez motywacji w postaci waszych dzieci?
Pogarda, lekceważenie, brak szacunku – to nie są siostry miłości. Słowa są ważne. Przemoc nie musi zostawiać śladów na ciele, by być przemocą. Te poczynione na naszej godności, na naszym poczuciu wartości, na naszych emocjach, bolą i krzywdzą równie mocno. Nie uciekaj przed tą prawdą.