Lubię tę kawiarnię. Jestem w takim wieku, że co mam robić. Wchodzę, siadam przy stoliku dla dwóch osób i obserwuję. Widzę te kobiety, które przychodzą tu na randki, o różnych godzinach, z różnymi mężczyznami.
To stało się trochę moim nałogiem. Te obserwacje. Myślałem już jakiś czas temu, żeby komuś o tym opowiedzieć. „Mój” stolik, to ten po prawej stronie baru. Widać z niego właściwie cały lokal, jak ktoś wchodzi i wychodzi. Z kim rozmawia, w jakim jest nastroju. Czy się spieszy czy nie.
Nazwałem ją Ola, bo przypomina mi moją dawną miłość
Bywa, że jest tu codziennie. Pewna siebie, wysoka blondynka, wchodzi i wzrokiem obejmuje wszystkie stoliki. Mruży oczy. Podchodzi do stolika, przy którym siedzi mężczyzna. Widać, że się nie znają, bo on wstaje, podaje jej rękę. Przedstawiają się sobie. Ona macha ręką na kelnerkę zamawia wodę. Wiadomo – zawsze można szybko wypić i wyjść, powiedzieć, że gdzieś się spieszy, że już musi lecieć.
Siedzi spięta, próbuje opanować nerwowe stukanie nogą. To oznaka zniecierpliwienia. Jakby cały czas się gdzieś spieszyła. Usta ściśnięte, zerka co chwilę w telefon, na zegarek. Zaczynają rozmawiać. Co jakiś czas wybucha głośnym śmiechem, na tyle sztucznym, że każdy by się na nim poznał.
On to zawsze wysoki brunet, w skrojonym garniturze. To pora lunchu, pewnie ma przerwę w pracy, ona też. Więc spotykają się na szybką randkę. Nazywam to „rozpoznaniem”. Po jej minie od razu widać, czy on się jej spodobał, czy ją zainteresował. Jeśli pochyla się lekko do przodu, to znaczy, że zaczyna go uważniej słuchać. Gdy odchylona na krześle siedzi, to mam ochotę podejść do faceta i powiedzieć: „Nic z tego nie będzie”.
Skąd wiem, że się jej spodobał? Bo nie przychodzi przez jakiś czas. Po takim maratonie, kiedy codziennie jest tu z innym facetem, znika właśnie z jednym z tych, których słuchała uważniej. Z którym wyszła, nie zakończyła spotkaniem z telefonem w ręce pokazując, że już musi lecieć. Bywa, że nie widzę jej nawet z miesiąc, wtedy sobie myślę: „W końcu się jej udało, ktoś zapanował nad jej nerwowością, uspokoił ją, może się zakochała i już nie stuka nogą przy każdym spotkaniu”. Najdłużej nie było jej ponad sześć tygodni. Aż pewnego dnia – wchodzi. Żal mi się jej zrobiło… Ona tak histerycznie szuka tej miłości. Jakby miała się zjawić w określonym czasie, spełnić jej wszystkie wymagania i już, po sprawie.
Monika – jakoś pasuje mi do niej te imię
Umawia się o stałej godzinie. Zawsze jest pierwsza. Choć pięć minut przed spotkaniem. Uważnie patrzy na każdego, kto wchodzi. Co trzy minuty poprawia włosy, co chwilę usta błyszczykiem maluje. Zamawia herbatę, ale w ogóle jej nie pije. Prostuje plecy, kiedy wchodzi facet, z którym ma randkę. Skąd wiem, że to randka? Raczej nie flirtuje się z kimś podczas zawodowych rozmów. Poza tym, ona przychodzi zawsze koło 17-tej. Czasami, żeby sprawdzić, co u niej, przychodzę tu na popołudniową kawę. No więc prostuje plecy. Uśmiecha się niepewnie. Wstaje, kiedy on odwzajemnia jej uśmiech. Podanie ręki, czasami ktoś się odważy na buziaka w policzek, czasami całują w rękę – tak, tacy też się jeszcze trafiają, dla niej szarmanccy. Monika ma cudowny uśmiech. Zastanawiam się dlaczego dziewczyna z takim uśmiechem szuka miłości. Przecież ta prędzej czy później do niej przyjdzie. Ale ona się umawia z różnymi mężczyznami. Oni przy niej, nie wiem, jak to nazwać – mężnieją. Są tacy pewni siebie, żartują, dużo mówią, podczas gdy ona tylko słucha, zachęca do opowiadania. Może jest za dobra dla nich? Może naiwna? Nie wiem. Bywa, że trzy razy nawet spotyka się z tym samym facetem, zawsze o tej samej porze. A później przez jakiś czas przychodzi sama. Taka smutna, zamyślona. Miesza wolno herbatę, zerka w telefon i wzdycha… Szkoda mi wtedy jej, myślę sobie: „Uśmiechnij się”, ale ona tym swoim promiennym uśmiechem obdarza tylko facetów, z którymi się spotyka. Może gdyby uśmiechnęła się do kogoś ot tak… Może tak przegapia swoją wielką miłość. Widzę jak trze na palcu ślad po obrączce.
Jest jeszcze Olga. Szczerze – kiedyś w jakiś erotycznym filmie była Olga
A ona jest taka trochę. Wyzywająca, z dużym dekoltem, czerwoną szminką na ustach. Zawsze w obcisłych spodniach. Łapie się na tym, że myślę, czy tym razem jej pękną na pupie… Jak ona się w nie wciska… Buty na obcasie oczywiście. Nie ma dla niej granicy fizyczności. Każdego faceta całuje w policzek, jak wychodzą, pozwala się obejmować. Rozmawiając dotyka jego ręki, kiedy wstaje do toalety ręką zawsze dotyka jego ramienia. Wiesz, ja myślę, że ona właściwie szuka tylko seksu. Nie miłości. Jest uśmiechnięta, ciągle coś opowiada, gestykuluje, faceci są w nią wpatrzeni jak w obrazek. Trochę na początku onieśmieleni, ale jak już się z nią oswoją, to chyba sami wyczuwają co w trawie, a raczej w tych obcisłych spodniach piszczy.
Bywa, że przychodzi raz w tygodniu. Czasami nie mam jej dłużej. Raz tylko widziałem ją samą. To było takie dziwne, jak przyszła, usiadła przy barze, zamówiła kawę. Tylko wtedy zobaczyłem zmęczenie na jej twarzy… Ale chwilę później usiadł jakiś klient obok niej, zaczepiła go i zaczęła tę swoją podsycaną erotyzmem zabawę – wyszli już razem.
Pytasz, ile mają lat? Dla mnie to młódki, ale to dziewczyny dobrze po 30-tce. Chyba bliżej im do 40-tki. Lubię te kobiety. Bo są dojrzałe, świadome siebie. One zupełnie inaczej poruszają się niż młodsze od nich. Mają w sobie zdecydowanie więcej kobiecości. O każdej z nich układam sobie historię. Czy mają dzieci? Ola – myślę, że jedno, córkę. Dlatego umawia się w trakcie pracy. Monika? Jest po jakimś nieszczęśliwym małżeństwie… Ktoś jej zrobił krzywdę, tak czuję. Olga – żyje romansami, przecież nie jestem ślepy, a wzrok mam wyjątkowo dobry. Widzę czasami obrączki na palcach facetów, z którymi się widuje. Z którymi wsiada do swojego czerwonego auta – nie wiem, co to za marka. Wolę obserwować ludzi niż przedmioty…
Łączy je jedno – każda szuka kogoś, kto przy niej będzie, kto zaśnie obok. Kto uspokoi ich obawy, lęki. Stary jestem, ale pamiętam, jak to było. Miłość się nie zmienia. Każdy jej potrzebuje. Nawet Olga, która udaje, że to tylko seks.