Są tacy dorośli, którzy chyba nigdy nie byli dziećmi. Nie wiedzą czym jest poczucie luzu, dystans do siebie, do życia. Albo wiedzą, ale to wiedza czysto teoretyczna. Wewnątrz odczuwają ciągłe napięcie i stres, że „coś jest nie tak” jak powinno. Nie umieją odpuścić i nie zdarza im się pomyśleć: „jakoś to będzie”. Potraficie ich zrozumieć? Spróbujcie, bo ta postawa nie jest kwestią wyboru. To piętno, które noszą w sobie od dawna. Odkąd pamiętają.
Mama mówiła, tata powtarzał
Słyszałaś to pewnie nie raz, na ulicy, na placu zabaw, a może we własnym domu rodzinnym. „Jesteś starsza, masz go pilnować. Zobacz, nie patrzyłaś i stłukł talerz”, „Nie umiesz nawet zająć się bratem?!”, Gdybyś jej pilnował, nie pobrudziłaby nowej sukienki!”, „Powinnaś zrobić wszystko, żeby on był cicho!”. Niby nic. Niby niewinne, niby normalne. Przecież wiadomo, że rodzeństwem trzeba się zająć. Przypilnować. Nie, nie dlatego, że jest młodsze i trzeba mu pomóc. Dlatego, że jeśli coś się stanie, mama się zdenerwuje, bo ty ZNOWU zawiodłaś.
Twoją rolą było „pilnowanie”. Kontrola. Żeby nic się nie wydarzyło. Pamiętasz tę złość i krzyki, te wszystkie emocje skierowane przeciw tobie, kiedy mały wylał na siebie sok? Jak to się mogło stać? Przecież byłaś obok, miałaś patrzeć. Dlaczego nie zareagowałaś w porę?
Przypominasz sobie jak mama, zapłakana i zmęczona, siadała na kanapie mówiąc: „Nie mam już siły. Gdyby nie ty, wszystko byłoby prostsze. Spójrz tylko na mnie, zobacz jak ja wyglądam. No, rusz się, nie gap się tak. Zajmij się sobą”. Nie rozumiałaś z tego wiele, ale doskonale wyczuwałaś emocje. Te złe, negatywne. I ocenianie. Miałaś poczucie, że zawodzisz. Mama nie jest szczęśliwa, to przez ciebie. Być może jej życie nie jest takie, o jakim marzyła, bo twoje pojawienie się wszystko skomplikowało. Albo nie poradziłaś sobie z opieką nad młodszym rodzeństwem, a ona chciała mieć w końcu tę „chwilę spokoju”. Co z tego, że sama masz jedynie 8, a może 9 lat, że nie potrafisz jeszcze do końca przewidzieć, co może wpaść do głowy takiemu małemu dziecku jak twój brat. Nie udało ci się nie zdenerwować ojca, zasłużyłaś na karę i słowa, poniżające, sprawiające ból. Rodzice nie mogą się mylić. Jesteś do niczego. Popraw się, ćwicz. Rób wszystko, by mały nie nabroił. By mama była zadowolona ze swojego życia.
Dorosły ma szacunek, dziecko ma obowiązki
Odpowiedzialność. Nie za siebie, za innych. Obarczamy nią dziecko, wpędzając je w poczucie, że nie może być dziecinne, że nie ma prawa do chwili słabości, szaleństwa, beztroski. Wtłaczamy je w rolę dorosłego, narzucając schematy zachowania, które odbiją się na całym jego dorosłym życiu, relacjach z przyjaciółmi, z bliskimi. Zabieramy dzieciństwo, którego ono już nie odzyska. Nadajemy mu obowiązki dorosłego „równego” nam, ale w afekcie krzyczymy: „Co wolno wojewodzie…”.
Dorosłe dzieci, których rodzice obarczali je zbyt dużą odpowiedzialnością za rodzeństwo, za to jak funkcjonuje dom, wreszcie za własne życiowe niepowodzenia, poczucie, że takie właśnie mają zadanie będą powielać w nieskończoność. Bo bardzo często:
1. Wybierają sobie partnerów, którymi łatwo sterować lub takich, którzy stale i beztrosko pakują się w kłopoty
Tego przecież wymagano: opiekowania się, pilnowania, brania na siebie winy i ponoszenia konsekwencji za innych. Kto wytrzyma w związku, w którym druga strona nieustannie przyjmuje pozycję opiekuna i policjanta? Tylko taka osoba, która sama sobie z tym życiem nie radzi i podświadomie pragnie oddać komuś odpowiedzialność za siebie, prawo do wybierania i decydowania o sobie.
2. Dążą do ciągłej kontroli i samokontroli
Bo wewnętrzny niepokój stawia w ich głowie nieustanne znaki zapytania, czy aby na pewno wszystko jest dokładnie tak, jak trzeba. Rzadko kiedy pozwalają sobie na pokazanie emocji w obecności innych osób. Oczekiwano od nich opanowania, spokoju i szybkiej reakcji. Ale tłumienie emocji jest przecież jak ustawienie bomby z opóźnionym zapłonem – to w końcu wybuchnie.
3. Nie odczuwają prawdziwej, spontanicznej radości
W ich życiu nie ma miejsca na spontaniczność. Lepiej mieć wszystko zaplanowane, przyszykowane „pod linijkę”, by nic nie było w tanie nas zaskoczyć. Tylko takie podejście zapewnia jako-taki spokój i oczywiście, poczucie kontroli.
4. Borykając się z chronicznym uczuciem napięcia i stresu
Ile emocjonalnych ciężarów można w sobie nosić? Jak bardzo to jest obciążające? W głębi serca towarzyszy im jeszcze poczucie niesprawiedliwości i olbrzymi żal do rodziców. Często nawet odwracają się od nich emocjonalnie gdy zyskują pewną niezależność (tej pełnej, bez odpowiedniej terapii, nie da im się uzyskać).
5. Podchodząc do życia z chorobliwą ambicją
Bo ich celem od dziecka jest udowodnić, że są coś warci, zaspokoić potrzebę bycia nagradzanym, a nie tylko karanym. Problem w tym, że tej nagrody przyjąć nie umieją, bo nie do końca wierzą, że na nią zasłużyli. Przecież zawsze można było coś zrobić lepiej.
O wiele częściej niż chłopców ciągle jeszcze taką właśnie „nadodpowiedzialnością” obarczamy dziewczynki, zgodnie z stereotypowym i krzywdzącym myśleniem, że to nie dziecko, ale „mała kobietka”, od której wymaga się by zadbała, zapobiegała kłótniom wśród rodzeństwa i zapanowała nad niesfornymi kolegami. To wielka niesprawiedliwość.
Pozwólmy dzieciom być „tylko” dziećmi.