Oj, jak to dobrze być ze sobą tak blisko. Tak blisko, żeby można było zsynchronizować oddech. Twój rzecz jasna równać do jego oddechu. Dbać zawsze, by być na pewno w domu, gdy przyjdzie. Sprawdzać, czy jest zadowolony. Zatracić się w tym byciu razem, zapomnieć o świecie, o innych… Poświęcić swój komfort, swoje marzenia. Zaraz, zaraz, czy przypadkiem nie zależy ci za bardzo?
Kiedy zależy ci zbyt mocno, zawsze tracisz…
Jak często myślisz, że wszystko inne niż twój związek (i ON) już się dla ciebie nie liczy, że zdanie innych osób przestaje mieć znaczenie? Zatrzymaj się. Rozejrzyj wokół, zobacz co się stało z twoim życiem. Odetchnij, zadaj sobie kilka pytań.
Czy twój partner nie wykorzystuje twojej gotowości, by być dla niego w każdej potrzebie? Czy dostajesz w zamian to samo?
Jeśli stawiasz wciąż potrzeby swojego partnera na pierwszym miejscu, on w końcu uzna taki stan rzeczy za naturalny i sam zacznie takiego traktowania oczekiwać. Odwrócić tę sytuację będzie ci bardzo trudno. Przecież to, że dbasz w związku również o siebie, nie oznacza, że nie kochasz bardzo, lub że siebie kochasz mocniej. Jesteście partnerami o równych prawach, żadne z Was nie jest mniej lub bardziej ważne. Żadne nie zasługuje mniej lub bardziej na to, by czuć się spełnionym, bezpiecznym w swojej miłości.
Czy obawiasz się czasem szczerze wyrazić własne zdanie, ze strachu przed odrzuceniem?
Twoje dążenie do tego, by przypodobać się ukochanemu ma swoje źródła gdzieś w twojej przeszłości, może nawet w dzieciństwie. Jeśli czułaś się niedoceniana przez rodziców i myślałaś od zawsze, że na miłość trzeba sobie zasłużyć trudno ci teraz funkcjonować na innych zasadach w związku. Wydaje ci się, że to słuszne starać się pasować do niego aż tak bardzo, bo nigdy wcześniej nie próbowałaś niczego innego. Naprawdę uważasz, że dwoje ludzi może zgadzać się ze sobą zawsze w absolutnie każdej kwestii? Miłość to przecież także akceptacja różnic…
Czy uważasz, że najpierw masz obowiązek zadbać o sprawy swojego partnera, a potem zająć się swoimi?
Ile razy zmieniałaś swoje plany, by być na każde jego skinienie i żądanie? Pomyśl, czy gdzieś głęboko coś nie zaczęło już w tobie pękać, czy naprawdę nie czujesz narastającej frustracji? Każde poświęcenie ma swoje granice. Czy nie jesteś jedyną osobą, która w tym związku dba o dobre samopoczucie drugiej strony? Jakie są koszty, które poniosłaś dla tej miłości? Z czego zrezygnowałaś ty, z czego zrezygnował on? Ile razy zagryzałaś wargę, mówiąc „Dobrze, oczywiście”, a w sercu czułaś żal i rozgoryczenie?
Czy potrafisz dać sobie wystarczająco dużo miłości i szacunku?
Przecież brak ci czasu na myślenie o sobie, na tę zdrową porcję egoizmu, która jest niezbędna do szczęścia. Czy potrafisz zrobić sobie miejsce w grafiku przepełnionym planami związanymi z NIM? Jeśli obsesyjnie boisz się, że cię zostawi, trzymasz się go kurczowo, pilnujesz, żeby tylko mieć wszystko pod iluzoryczną kontrolą, uświadom sobie, że twoje uczucie zbliża się do granic obsesji. Zatracasz się i przestajesz się liczyć, sama dla siebie.
Tak, bywa, że w miłości zależy nam „za bardzo”. To nieprawda, że nie można kochać zbyt mocno. Taka miłość prowadzi do autodestrukcji. Jeśli zależy ci za bardzo, stracisz ją, prędzej czy później. Każdy potrzebuje oddechu, odrobiny przestrzeni, ty także.