Często myślimy, że na coś nie zasłużyliśmy, że nie powinniśmy zbierać pochwał, oklasków czy życzliwości losu. Nosimy w sobie wieczne poczucie winy. Przecież już każdy sześciolatek wie, że gdy się pomyli, poniesie tego konsekwencje. Dokładniej mówiąc, gdy nie ufamy sobie, uważamy, że nie jesteśmy w stanie podjąć dobrych decyzji, naszą głowę wypełniają wątpliwości, które traktujemy jak karę. Mamy nadzieję, że następnym razem unikniemy tego samego błędu. A gdy to się nie udaje, zjada nas poczucie winy, że znowu zawiedliśmy, że rozczarowaliśmy siebie i innych.
Ci, którzy noszą w sobie poczucie winy, mogliby pełnić życiową misję – nieustanne dbanie o zadowolenie innych. To rola, która została podyktowana im przez ich rodziców, najbliższych. Oni byli odpowiedzialni za wszystkie problemy, bolączki w rodzinie. Wiecznie słyszeli: „Znowu to zrobiłaś”, „To przez ciebie”, „Czy ty nie możesz inaczej się zachowywać”. A dzisiaj myślą: „Gdybym się bardziej postarała, byłoby lepiej”, „Gdybym coś zrobiła, to by się nie wydarzyło”, „Gdybym się odezwała, to by się nie stało”. Oni z góry zakładają, że są winni. Poczucie winy zawsze przychodzi, to tylko kwestia czasu.
Olga była męczennicą w swojej rodzinie. Wszystko było jej winą. Jej rodzice i rodzeństwo rozwiązali swoje problemy, zawsze ją obwiniając za to, co się wydarzyło. Gdzieś podświadomie jej najbliżsi wiedzieli, że Olga jest podatna na „bycie winną”, więc używali tej broni przeciwko niej. Chronili siebie kosztem Olgi.
Niektórzy mogli myśleć, że Olga jest słaba, ale tak naprawdę najbliżsi często wybierają najsilniejszego wśród siebie, by ta osoba dźwignęła ciężary, których reszta nie może znieść. Taki kozioł ofiarny przenosi ten ciężar w swoją dorosłość, nawet starość. W rezultacie ci, którzy czują się winni, nie mogą być szczęśliwi. Szczęście byłoby niespójne ze stylem życia, który został na nich nałożony.
Dla niektórych szczęście jest bezużyteczne. Szczęście jest „łatwe”. Nie dowodzi, że jesteśmy „twardzi”. Cierpienie to coś zupełnie innego. Cierpienie może być użyte na naszą korzyść. Daje nam to „prawo” do bycia szczęśliwym, ponieważ „zarobiliśmy to”, unieśliśmy jakiś ciężar, na szczęście trzeba zasłużyć. Cierpienie „udowadnia”, że jesteśmy moralnie silniejsi niż ludzie, którzy „nie potrafią go znieść”..
Kto ma potrzebę udowadniać, że potrafi cierpieć? Najczęściej są to ci, którzy czują się gorsi, mają niskie poczucie własnej wartości, uważają, że są niewystarczająco dobrzy, aby sprostać wymaganiom życia. To przekonania zakorzenione w nich już w dzieciństwie. Tkwią w wiecznym poczuciu winy, a cierpienie ich „uszlachetnia”, jest dowodem ich wartości. To bardzo smutne, bo w ich życiu istnieje konflikt między własnym szczęściem a niegodnością cieszenia się z niego. To bolesne. Ból może jedynie zmyć więcej i więcej cierpienia, tak, by przykryło ono szczęście, bo przecież nie jestem godny żyć szczęśliwie. I znów pojawiają się wyrzuty sumienia, to błędne koło: czuję radość, szczęście, a tym samym wzrasta we mnie poczucie winy, bo nie zasługuję na tyle dobra, więc muszę cierpieć…
To absurd. Dostrzeżenie absurdalności tej sytuacji i tych emocji może pomóc w opanowaniu narastającej winy. Zapamiętaj, że ci, którzy noszą w sobie poczucie winy, są wartościowymi ludźmi, są fantastyczni, pomimo swoich wad i niedoskonałości. W końcu nikt z nas nie jest idealny. Wszyscy zasługujemy na dobre i szczęśliwe życie. Każdy z nas popełnia błędy, ale nie możemy się za nie winić nieustannie. Powinniśmy wyciągać wnioski i iść dalej, i szukać szczęścia, doceniać je i po prostu być za nie wdzięczni.