Kilkanaście dni temu, kiedy postanowiła, że naprawdę zmieni swoje życie czuła jakby, tylko od samej decyzji ubyło jej kilka kilo. Była lekka i radosna, pełna wiary, że tym razem się uda. I nie było to tylko naiwne myślenie życzeniowe. Tym razem wyposażyła się w prawdziwą broń, właściwie dopiero ją kompletowała – ale była na dobrej drodze. Broń ta miała pokonać wszystkie zgubne nawyki. A nazywała się SAMOŚWIADOMOŚĆ.
Do tej pory, kiedy podejmowała wszystkie próby odchudzania, miotała „ogniem” na wszystkie strony, na oślep. Nic więc dziwnego, że amunicja szybko się kończyła.
Teraz chciała dobrze poznać wroga, aby przygotować skuteczny plan natarcia na jego cele.
Wróg miał na imię ZŁY NAWYK i robił wszystko, by w codziennej gonitwie nie dostrzegała jego podstępnej działalności. Przez lata udawało mu się to doskonale.
Wrzucona w kierat obowiązków Agata, posłusznie wykonywała jego polecenia: „Jesteś zmęczona zjedz batonika”, „Jesteś zła zjedz bułeczkę”, „Pokłóciłaś się z mężem – zresetuj się przed tv” itd ( lista jest zbyt długa by zanudzać nią czytelnika).
Czerpała z tego niezaprzeczalne korzyści, za każdym razem osiągała zamierzony skutek – wyciszała się, relaksowała, odpływała. Batonik, bułeczka czy ciasteczko były zawsze pod ręką i miały uzdrawiającą moc.
Wszystko jednak ma swoją cenę, także Nawyk regularnie wystawiał rachunki za swoją działalność.
Lubiła myśleć o tym, jakie to niesprawiedliwe, że inni mogą bezkarnie objadać się słodyczami, a ona musi ponosić takie wysokie koszty. Szukała przyczyn takiego stanu rzeczy, złościła się na babcię i mamę, że one też, tak miały i pewnie ona – po nich odziedziczyła tę przypadłość.
Obwiniała pacjentów, którzy niejednokrotne w podziękowaniu za bezbolesne ratowanie zębów, przynosili jej różne łakocie, które ona potem zjadała.
Lubiła myśleć o sobie, jak o ofierze splotu różnych czynników, które wpływały na jej sytuację.
Dlatego poczuła niepokój, kiedy w gabinecie dr Woli usłyszała:
– Jesteś pewna, że nie masz wpływu na tę sytuację ? – zapytała spokojnie terapeutka
– Chcesz powiedzieć, że to moja wina – odpowiedziała z wyrzutem
– Boisz się tego ?
– Wolałabym myśleć, że taki już mój los. Jedni są szczupli bez względu na wszystko, inni bez względu na wszystko tyją. Myślę, że należę do tych drugich.
– To oznaczałoby, że nie masz szans na zmianę, cokolwiek zrobisz.
Słowa te, przywoływała jeszcze wielokrotnie, kiedy siedziała pochylona nad kartką, na której miała zapisać, wszystkie zaobserwowane dotąd nawyki.
– Pamiętaj nawyk, to podstępny gość, który działa zawsze w odpowiedzi na jakiś bodziec – mówiła dr Wola
– Grunt, to znaleźć wszystkie wyzwalacze automatycznych zachowań. To będzie Twoje pierwsze zadanie.
Łatwo powiedzieć znajdź wyzwalacze swoich zachowań, trudniej wyłuskać je z codziennego, wartkiego nurtu. Tyle rzeczy dzieje się, że chwila na refleksje wydaje się wiecznością – myślała Agata Podczas dnia obserwowała jednak bacznie, to co działo się wokół niej.
Pierwsza sytuacja warta zatrzymania się zdarzyła się rano, przed wyjściem do pracy. Kiedy wyjrzała za okno, zobaczyła pokryte szronem drzewa, trawę i….. samochody. Szyby samochodów, przykryte były maskami z zamarzniętego lodu.
Pomyślała szybko, jak bardzo nie lubi tych zimnych poranków, kiedy przed wyruszeniem do pracy, musi zeskrobywać z szyby twardy lód. Poprosiła męża o pomoc, ten jednak nie oglądając się rzucił szybkie:
– Śpieszę się, jestem spóźniony.
Potem usłyszała już tylko trzask zamykanych drzwi i krzyk Aleksa.
– Mamo, dlaczego tata się ze mną nie pożegnał. To nie fair – Malec zaczął płakać, żeby zademonstrować swój żal.
Agata stała na środku kuchni, rozglądając, gdzie jest syn, a przez głowę przechodziły jej różne myśli:
” No tak, radź sobie sama, z dzieckiem pod pachą”, ” On mnie już nie kocha, kiedyś nie dość, że wyczyścił by szybę, to jeszcze rozgrzał samochód, żebym nie wsiadała do zimnego”, ” Czy to dziecko musi tak wyć…”, „Nienawidzę poranków…”
Spojrzała nerwowo na zegarek, jeśli za 10 minut nie będzie siedzieć w gotowym do odjazdu samochodzie, z pewnością po raz kolejny będzie spóźniona.
Zamiast jednak szykować się do wyjścia, podeszła szybko do szafki, gdzie trzymała kruche ciasteczka i wsypała bezpośredni do ust okruchy, jakie po nich pozostały.
Po czym otrzepała się i powiedziała na głos:
– Do roboty.
W tym momencie usłyszała cichy chichot i szelest pod oknem.
To Nawyk, zadowolony zacierał ręce. Pierwszy raz w życiu zwróciła uwagę na jego obecność.
– O to chodziło dr Woli, sytuacje wyzwalające nawyk – pomyślała.
Odszukała szybko notes i zapisała:
” Poranek, proszę męża o pomoc. Odmowa. Czuję złość, poczucie, że ze wszystkim muszę radzić sobie sama, smutek. Szukam ciastek, zjadam, wracam do równowagi. Mogę działać dalej”.
Do końca dnia, miała zapisanych kilka podobnych obserwacji. Teraz zobaczyła, że Wola miała rację, działa automatycznie, nie zastanawiając się po co to robi i w czym jej, to pomoże.
Jeszcze kilka razy tego dnia przeszło jej przez myśl zdanie – SAMOŚWIADOMOŚĆ to broń na Nawyk.
Świetnie, trzeba tylko jeszcze nauczyć się z niej korzystać