Go to content

„Zaufałam i czekam na ciąg dalszy. Po prostu jesteśmy dla siebie. Bez żadnych gwarancji, naturalni ze swoimi wadami”

fot. archiwum własne autorki listu

14.02.2021, niedziela 5:27.  Wysłałam sparowanemu 2 dni wcześniej na Tinderze „Mariuszowi 36” – buźkę . O 6:12 odpisał i rozpoczęliśmy wspólne klikanie.

„Piszesz z 40” . Interakcja: „Lepsza inteligentna 40 niż pusta 30”.

Pisaliśmy kilka dni, bardzo naturalnie o życiu, o naszych celach, o pasjach, o tym, co przed nami… 17.02 przysłał zaświadczenie o niekaralności i zapytał, czy wypijemy kawę. Zaskoczył mnie szczególnie KRK… Zaproponował MC w mojej okolicy rano. I tak 18.02 o 8:15 czekał,  a ja jechałam, spóźniona jakieś 20 minut.
Spotkaliśmy się w realu w mroźny, czwartkowy poranek na kawę w MC. Otrzymałam w prezencie „3 Ryby”, mocno mnie to zaskoczyło. Poszliśmy po kawę, spojrzeliśmy sobie w oczy i przez kolejne dwie godziny rozmawialiśmy w moim samochodzie.

Każdy pojechał w swoją stronę, ja do pracy, on 284 km dalej do domu. Pisaliśmy kolejne dni, drocząc i poznając się. Pisząc każdego dnia, umówiliśmy się na spontanie: „Pokażesz Warszawę?” Hmmm, brak zastanowienia i to jest zastanawiające: „Tak!”

27.02 kolejne spotkanie w Warszawie – wspólny spacer po Łazienkach, rozmowa, Starówka, dużo śmiechu, pizza z mojej ulubionej pizzerii w aucie. MM okazał się młodym, energicznym chłopakiem, kibicem przeciwnej drużyny. Ja kobieta z doświadczeniem życiowym, stabilna, z domem i dziećmi. On wolny bez przeszłości, z dużym apetytem na życie, męskimi pasjami.

Po tym spotkaniu było we mnie dużo wątpliwości, czy powinnam z nim pisać, zaangażować się, czego on ode mnie chce… pewnie tylko jednego, jak to facet z Tindera. Po tym spotkaniu nadal konwersowaliśmy. Pisałam do niego: „Czego chcesz od starszej? Ty, młody, bez ogonów… A on jak obuchem w łeb: „Jeśli liczysz na seks to musisz ze mną pochodzić”. Oooo pomyślałam, to Ty sobie pochodzisz…, bo ja szukam związku, a nie seksu.

Następne dni dużo klikaliśmy i poznawaliśmy się, on słuchał uważnie, co mówiłam i reagował na to. Przesyłał cudowne widoki z tras, które pokonywał. Pisał pierwszy codziennie, po przebudzeniu miałam zawsze miłą wiadomość… i tak robi do dzisiaj…

W moim życiu nadszedł bardzo trudny czas,  choroba najbliższych osób, walka o życie. Ze strony MM otrzymałam dużo wsparcia, ciepła. Były dwa spotkania, w Częstochowie i w Licheniu. Dużo normalnych i trudnych rozmów o chorobie, rodzinie. Nadszedł najgorszy moment – śmierć mojego Taty. Ten tinderowy chłopak nie wiadomo skąd…, z jakiej rodziny, cały czas przy mnie trwał, dzwonił, wspierał i nie wycofał się. Dał mi dużo siły i rad w tym trudnym czasie.

15.04 zapytałam, czy ma ochotę na spacer juro w Rozalinie. Napisał tylko jedno słowo: ”Będę”. Przyjechał, jak zawsze, punktualnie, ja, jak zawsze, spóźniona. Było to trudne spotkanie po ciężkim dla mnie miesiącu. Miałam w założeniu go przytulić, podziękować, ale nie wiedziałam, jak. Pomógł, wyciągnął dłonie i mnie delikatnie przytulił. Było to bardzo miłe. Pojechaliśmy na długi spacer do pobliskiego Parku w Młochowie. Między alejkami zostawialiśmy nasze spojrzenia, rozmowy, uśmiech. Po tym następowały kolejne spotkania.

2.05 padał mocny deszcz, byliśmy umówieni na spacer. Aura pozwalała tylko na bycie w domu. Myśl goniła myśl, jak mamy się spotkać. Postanowiłam zaryzykować i zaprosić go do domu na kawę. Napisałam tylko, że robię ciasto czekoladowe i napisałam adres. Przyjechał. Pomimo obecności na górze dzieci, kawę wypiliśmy sami i pojechaliśmy nad Wisłę. Pogoda troszkę się poprawiła. Następnie do parku foodtracków. Kupiliśmy burgery i przyjechaliśmy do domu. MM poznał moje dzieci, syna 13 l i córkę 20 l. Siedzieliśmy i długo rozmawialiśmy.

9.02 zaprosiłam MM na 10:00 do Warszawy. Pamiętam, jak mówił, że jak skończy się lockdown to chciałby odwiedzić CK. Kupiłam bilety i zrobiłam mu super dzień w Centrum Kopernika. Zwiedziliśmy wystawy, mieliśmy wspólne interakcje zakończone jazdą tandemem. Pojechaliśmy po pizzę, a z nią na ławeczkę do Parku Szczęśliwickiego. Przy nim czułam się tak młodo, jakbym miała znowu 18 lat, naturalnie. Czułam w Nim bratnią duszę.

29.05 pojechaliśmy na koncert mojej córki. I to był pierwszy wspólny weekend, podczas którego MM nocował u mnie. Weekend pełen wrażeń, egzamin, poznanie na spontanie mamy i rodzeństwa, spacer o zachodzie słońca wiejskimi leśnymi dróżkami… Ten czas był dla Nas przełomowy. Z niepozornej relacji przyjacielskiej przeszliśmy małymi krokami do damsko-męskiej.

06.06 kolejny wspólny weekend, spacer w Starej Owczarni. Wieczorem urodzinowa niespodzianka dla MM. Pierwszy raz widziałam go wzruszonego, z uśmiechem małego chłopca.

Kolejne weekendy wzmacniały naszą relację, uczymy się siebie. Jesteśmy ze sobą w tych smutnych i radosnych chwilach życia. Rozmawiamy codziennie, dzielimy się energią, po prostu Jesteśmy dla Siebie bez żadnych gwarancji, gry słów, naturalni ze swoimi wadami, których jeszcze nie zauważamy. Były pierwsze cudowne momenty skradanych pocałunków, poproszenia o rączkę na spacerze, delikatnej bliskości, w których dał mi możliwość poznania siebie na nowo jako kobiety, ja jemu bycia przy mnie mężczyzną: „Już nie chłopiec, tylko Twój M”.

Dzieli nas odległość, każde ma swoją historię i doświadczenie, ale budujemy swoją. Ten rok jest rokiem bardzo dużych zmian w moim życiu – strata najbliższej osoby, silnego ramienia w rodzinie, które musiałam zastąpić jako najstarsze dziecko w pierwszych miesiącach. Matura córki, wybory życiowe. Operacja mamy. Wypadek syna. Moje kontuzje… Bardzo dużo stresu i jednocześnie obecność Jego. Taka codzienna w pisaniu, rozmowie – nieśmiałego , chudego, wysokiego bruneta. U niego też to jest rok nowości – pracy, mieszkania i poznania oraz budowy relacji ze mną. Na tej tinderowej giełdzie poznałam Mężczyznę, który daje mi bezpieczeństwo, otulenie, bycie czasami małą dziewczynką, a równocześnie kobietą – Mojego MM.

Nasza relacja rodziła się krok po kroku, wspólne weekendy, interakcje z moimi dziećmi. Uczymy się siebie nawzajem, rozumiemy bez słów. Cudowny weekend w Trójmieście, piękna aura. Nasze zdjęcie – deszcz i nagle wyszło cudowne, oślepiające słońce z podwójną tęczą.

15.10. Po tym czasie przyszedł też czas na pierwsze poważne słowa i taka wewnętrzna siła pozwoliła nam naturalnie na wyznanie uczucia, „Współwłasności Naszej Miłości”. Możemy napisać, że mamy Swoje Anioły, które nas Sparowały. Zaufałam i czekam na dalszy scenariusz Naszej Historii Życia.

10 miesięcy, MM i IK.