Go to content

Twoja żona jest smutna, sfrustrowana? Jesteś zły, że nie jest tą dziewczyną, w której się zakochałeś? Wiesz, co – ty jesteś temu winien!

Fot. iStock/jeffbergen

Moja żona nigdy nie czuła się bezpiecznie w naszym związku, bo nie mogła mi ufać. Nie czuła się bezpiecznie nie dlatego, że bała się, że ją skrzywdzę w jakiś fizyczny sposób albo dlatego, że jej nie ochronię, gdyby ktoś inny próbował.

Nie przestała mi ufać dlatego, że obawiała się, iż ją zdradzę. Moja żona przestała mi ufać, bo uznała, że nie może na mnie liczyć, nie może na mnie polegać jak na partnerze – rodzicu, kochanku, partnerze finansowym.

To były małe rzeczy, małe rzeczy, które ścierają nasze pazury, kruszą integralność małżeństwa.

Moja żona, kiedy ją poznałem, była młodą, zabawną, szczęśliwą i radosną kobietą. A stała się zmęczona, sfrustrowana, przerażona, smutna i zła.

Błagałem, by wróciła ta dziewczyna, którą poznałem. Pytałem, gdzie ona się podziała. Ale ona nie wracała, a ja byłem coraz bardziej wkurzony. Moją żonę obwiniałem za to, kim się stała, miałem żal, że nie próbowała się zmienić.

A może nie chciała? Może po prostu nie mogła? Bo nie była w stanie mi zaufać. Więc stała na straży swojego i rodzinnego bezpieczeństwa.

Myślę, że problem polega na tym, że mężczyźni nadal wierzą, że są lepsi od kobiet… Ja uważam, że to męska wersja jest gorsza. My myślimy, czujemy i doświadczamy świat w określony sposób. Widzimy, słyszymy, trawimy i decydujemy się na to, co jest racjonalne, logiczne i sensowne. Co więcej, uważamy, że kto nie widzi świata w ten sam sposób, popełnia błąd – jak nasza żona czy partnerka.

Pomimo tego, że kochamy nasze żony, każdą wolną chwilę spędzamy na próbie zarobienia większej ilości pieniędzy, zdobycia szacunku i podziwu. Ale nasze żony nie za to nas kochają, a nam trudno się z tym pogodzić. Sądzimy, że to nieracjonalne, ignorujemy wszystkie sugestie, kiedy ona próbuje wytłumaczyć, że liczy na coś innego. Szydzimy, jesteśmy sarkastyczni. Mówimy: „To takie gadanie, ona nie wie, co mówi, to ja wiem, co w życiu jest najważniejsze”.

Serio? Też tak mówiłem, raniłem moją żonę, choć nigdy nie robiłem tego celowo. Zawsze wkurzałem się, że nie mdlała z zachwytu, gdy coś zrobiłem. Jak idiota upierałem się przy swoim, nie dopuszczałem do siebie myśli, że to ja mogę się mylić, że może to ja powinienem ją zrozumieć, a nie ona mnie. Że może mój sposób postrzegania świata nie jest jedynym najlepszym.

Liczyłem na to, że skoro nie reaguję tak samo jak moja żona, to wcale nie oznacza, że to ja powinienem się zmienić. Nie, spodziewałem się, że ona dostosuje się w końcu do „właściwego” sposobu myślenia, czucia i zachowania.

Też tak robisz? To śmiało podążaj tą drogą, daj znać, czy działa. Czy może ona jest już dzisiaj w innym związku, a ty zostałeś zupełnie sam? Podoba ci się to?

Nie lubię mówić, że wiem wszystko, bo nic nie wiem o tobie, o twoim życiu, ani o tym, co myślisz i czujesz. Ale wiem, że to co ja myślę, czego doświadczam, pewnie jest udziałem wielu mężczyzn. Nie różnimy się od siebie aż tak bardzo, jakby chciało ci się wydawać.

Myślę, że większość mężczyzn postrzega zaufanie w kontekście niewierności. Jedną z trudniejszych rzeczy w życiu bądź co bądź młodego faceta, który wchodzi w związek, bierze ślub, jest deklaracja, że nigdy nie będę uprawiać seksu z inną kobietą.

Myślałem o małżeństwie, jak o zgodzie na stałą dziewczynę, decydując się na ślub, kiedy miałem dwadzieścia i kilka lat, uważałem, że związek polega na tym, że nie mogę mieć seksu z nikim innym.

Żona?

Jest niezastąpiona Bierzesz ją za pewnik, tak jak wasze małżeństwo. Za coś, co jest stałą. Jak twój wzrok – jest ważny, nie wyobrażasz sobie sytuacji, kiedy go tracisz.

Zaufanie rzadko widzimy w kategoriach oszukiwania, kłamstwa. Nie myślisz o tym, czy ona może ci ufać, czy nie sabotujesz jej starań dbania o dom, planowania zajęć dzieci, spotkań z przyjaciółmi. Czy jesteś dla niej wiarygodnym partnerem, na którym może polegać.

W naszej sypialni miałem nawyk rzucania dżinsów no fotel, kiedy uznawałem je za niezbyt czyste, ale nie na tyle brudne, by trafiły do kosza na brudną bieliznę. Moja była żona tego nie cierpiała. Uważała, że przez te moje spodnie pokój wygląda na zdezorganizowany, a ona bardzo dbała o czystość i porządek w domu. Uśmiechnęła się do mnie, bo bezmyślnie robiłem to nawet po wielokrotnych próbach zwracania mi uwagi. Ani prośba, ani groźba nie pomagały.

Wiem, jesteś facetem i myślisz: „Też mi wielka sprawa, o co jej chodzi. W końcu moje spodnie leżą w sypialni, gdzie nikt oprócz domowników nie wchodzi”.

Racjonalizujemy tę sytuację naszym logicznym mózgiem i wcale nie chcemy zmienić swojego zachowania, bo przecież ona nie odejdzie przez jakieś głupie dżinsy. Nie, ona nie odejdzie. Odejdzie, bo nie może ci ufać, bo nie szanujesz jej na tyle, by wrzucić te głupie dżinsy do szafy lub do prania. Stary, ona myśli: „Jeśli nie mogę na nim polegać w kwestii takich drobnych rzeczy, to jak mogę mu zaufać w ważniejszych?”.

Jesteś dzieciakiem. I żeby było jasne – w każdej innej sytuacji uważam to za dobrą rzecz. Dzieci śmieją się setki razy dziennie, są szczęśliwe, niewinne i wolne. Ale w małżeństwie bycie dzieckiem jest złe…

Twoja żona była dziewczyną, w której się zakochałeś, bo była piękna, zabawna chciała i sprawiała, żebyś przy niej czuł się dobrze. Ale teraz już tak nie jest. Jest zmęczona. Zła. Sfrustrowana. Nie ma ochoty na seks. I wydaje ci się, że cię nie szanuje.

I teraz ty jesteś zły, bo twoja mama nigdy nie traktowała twojego taty w ten sposób albo rozczarowany, bo ona nie zajmuje się tobą, tak jak robiła to twoja matka.

Jesteś zły, ponieważ ty się niewiele zmieniłeś, ale to ona czuje się oszukana, zachowuje się tak, jakby mężczyzna, którego poślubiła, był niewystarczająco dobry. Czujesz się niechciany i zaniedbany.

Tyle tylko, że nawet nie zdajesz sobie sprawy, że sam sobie jesteś winien. Masz dom, kasę, może dzieci, zwierzęta. Nie jesteś już dzieckiem, ale nadal zachowujesz się jak jedno z nich. Kiedy żartujesz, wyśmiewasz się ze swojej żony i przyjaciół. Kiedy zostawiasz spodnie na fotelu lub naczynia w zlewie lub zapominasz o tym, co obiecałeś jej w drodze do domu. Te małe rzeczy się piętrzą, rosną. Dlaczego je robisz?

Tymczasem ona nie może być dzieckiem. Nie może bawić się, śmiać, żyć beztrosko. Nie może, bo jesteś ty, ty, na którego nie może liczyć. Jeśli ona czegoś nie zrobi, nic nie zostanie zrobione. Ubrania same się nie wypiorą, naczynia same się nie umyją, posiłki się nie zrobią. Dzieci nigdy nie będą mieć tego, czego potrzebują.

Nie chciałeś podjąć kolejnego kroku, ale ona chce. Teraz jest zła, zła, smutna i przestraszona, bo zostawiłeś jej całą pracę dla dorosłych.

Ale co ważniejsze? Zostawiłeś ją bez możliwości wyboru. Ale ona nie musi być tym, kim była kiedyś. A ty chcesz, żeby wróciła ta dziewczyna, w której się zakochałeś. Tyle, że to niemożliwe, ponieważ nie potrafimy podróżować w czasie. W czasie, który tobie właśnie się kurczy, jeśli nie zmienisz swojego podejścia.