Go to content

Tak, jestem w stałym związku, ale marzę o czymś więcej, marzę o romansie. Czy przez to jestem gorszą żoną?

Fot. iStock / m-gucci

Załóżmy, że mam na imię Magda. Załóżmy, że jestem tuż przed 40-tką. Dwoje dzieci wchodzące w nastoletni wiek. Mąż, od niemal 20-tu lat ten sam. Najpierw zakochanie, później chodzenie za rączkę, aż w końcu obrączka i wspólne życie.

Jestem jedną z wielu z was. Pracuję, zajmuję się domem. Mój dzień pewnie niczym nie różni się od waszego. Wstaję rano, robię sobie kawę, dzieciom i mężowi śniadanie. Spieszymy się każde do swoich obowiązków. Dzieci do szkoły, my do pracy. Szybka wymiana zdań, poranny buziak i rzucone „miłego dnia” na stałe weszły w naszą codzienną rutynę. Ustalamy popołudnie, kto kogo gdzie odwiezie, odbierze, zrobi zakupy. Wszystko działa jak w dobrze nakręconym zegarku . W końcu tyle lat razem, znamy się doskonale, wiemy na co kogo stać, w czym możemy na siebie liczyć.

Proste rodzinne życie. Bez zbędnych emocji. Czasami się pokłócimy, najczęściej od dzieci, czasami o jakieś głupoty. Że ja go prosiłam, żeby coś tam kupił, a on zapomniał. Albo on, żebym przestała zostawiać pod prysznicem końcówki od maszynki do golenia. Nic wielkiego. Nic, co wywołałoby burzę. Tyle tylko, że ja tej burzy chcę, potrzebuję tego deszczu, tych błysków i piorunów. Kiedy myślę sobie, że tak już będzie wyglądać moje życie, chce mi się wyć, uciec, zrobić coś szalonego. Rzucić pracę, spakować plecak i wyjechać poznawać świat. Nie chcę tkwić w tym zdrewnieniu, wykreślając jeden dzień podobny do drugiego. Serio? Tak mam teraz żyć? Moja mama mówi: „Masz dzieci, ciesz się nimi”. Jasne, że się cieszę, ale nie chcę jak ona żyć życiem moich dzieci, skupiać się jedynie na ich osiągnięciach i kłopotach. Naprawdę? Skończę 40 lat i to koniec? Koniec emocji, podnieceń, ekscytacji?

Rozmawiam o tym z mężem, ale słyszę jedynie: „Nie wiem, o co ci chodzi”. A mi chodzi o to, żebyśmy wyjechali gdzieś sami, pojechali w końcu na wakacje tylko we dwójkę. Żeby on mnie zaskoczył, zaprosił na randkę, zabrał do kina – ot tak spontanicznie, a nie po wspólnym prześledzeniu repertuaru i ustalaniu, co grają. Chcę, by iskrzyło, byśmy patrzyli na siebie z pożądaniem. Ale czy to jest w ogóle możliwe? Szczerze – straciłam nadzieję. Nie chcę seksu jedynie w sypialni, w ciszy, żeby dzieci nie słyszały. Dobrego, ale do bólu przewidywalnego. Kocham swojego męża, ale dzisiaj rozważam, czy nie jest mi bliższy jedynie jako przyjaciel, a nie jako kochanek?

Ktoś powie: „Głupia, ciesz się tym, co masz”. Jasne, że się cieszę, ale co, jeśli mi to nie wystarcza? Jeśli ja chcę od życia czegoś więcej. Mam siedzieć cicho i niczego więcej nie wymagać? Marzę o romansie. Marzę o życiu obok, po drugiej stronie lustra. O życiu pełnym namiętności, mrowienia na karku, podniecenia i pożądania, nad którym nie sposób zapanować. Kiedy jedyne o czym myśleć będę przez cały dzień, to o jego dotyku, o spojrzeniu, które mówi jedno: „Marzę, żeby zostać już z tobą sam na sam”. A potem kochać się na stole w kuchni, pod prysznicem, na podłodze przed telewizorem, bo przecież żaden film nie interesuje nas tak bardzo jak my sami.

Chcę tej radości w głowie, tego cudownego napięcia mięśni na godzinę przed spotkaniem. Chcę tęsknić całą skórą, całą sobą za nim, za jego ustami, językiem. Chcę poddać się temu, czekać na nieznane, wiedzieć, że nadal żyję, że moje życie trwa, a ja czuję, pragnę i jestem pożądana.

Chciałabym mieć dla kogo poprawiać włosy, malować usta szminką, zakładać szpilki i kupować sobie seksowną bieliznę. Chciałabym znowu poczuć się kobietą – piękną i atrakcyjną, chciałabym zobaczyć w oczach mężczyzny ten tylko dla mnie uchwytny moment, kiedy wiesz, że właśnie rozbiera cię wzrokiem i myśli tylko o tym, co będziecie robić, gdy zostaniecie sami.

Tak. Marzę o romansie, o tych rozbrajających cię emocjach, kiedy znowu wiesz, że żyjesz, że to, co w tobie ważne, nie umarło, nie spowszedniało, że nadal możesz tak kochać, tak czuć, tak na nowo odkrywać  samą siebie.

Czy przez to jestem gorszą żoną? Myślę o tym smażąc jajecznicę mojemu mężowi, wieszając pranie, wyciągając naczynia ze zmywarki i biorąc prysznic dotykając się tak, jak chciałabym, żeby on mnie dotykał. Nadal tu jestem, choć  chciałabym na kilka chwil być zupełnie gdzie indziej… A ty?