Go to content

Nie mogę wrócić do twojego świata, mogę go odwiedzić tylko na chwilę, a ty… a ty jeszcze długo nie będziesz potrafił należeć do mojego

Nie mogę wrócić do twojego świata, mogę go odwiedzić tylko na chwilę, a ty… a ty jeszcze długo nie będziesz potrafił należeć do mojego
Fot. iStock / Casarsa

Stoimy w przedpokoju, przygnieceni jakąś magiczną chemią do ściany. Zawieszeni w tym pierwszym i ostatnim pocałunku… Jestem sztywna jak struna, sparaliżowana wyborem, którego muszę dokonać, ale wiem, że już nigdy nie będę mogła wrócić do twojego świata…

Budzę się do życia

Nie chce się obudzić z tego snu, z którego tak skutecznie wyrywają mnie dzieci. To powrót ze świata lekkiego, przesyconego jego trochę cierpkim zapachem. Powrót do stygnących tostów i uciekającego autobusu. Świata pędzącego samotnie od szóstej do dziewiętnastej, zawsze tak podobnego, do tego z wczoraj. Bezpiecznego i do złudzenia przypominającego pułapkę.

Smaruję kromkę masłem, leniwie przypominając sobie na czym skończył się mój sen. Zawsze kończy się dobrze, zanim jeszcze wyjdę, ucieknę. Otrząsam się, bo przecież tak bardzo nie lubię uciekać. Para z czajnika maluje na szybie tło dla spadającego równie leniwie deszczu.

Ktoś powiedział, że gdyby życie było proste, znudzilibyśmy się nim przed dorosłością. Może. Staram się tego nie analizować, czasy, gdy mogłam kochać do szaleństwa, już dawno minęły, trochę szkoda – myślę i podaję dzieciom śniadanie…

Już wiem, ale ten zapach jest silniejszy

Zaczęło się niewinnie, jak wiele takich historii. Niewinny flirt przy firmowym ekspresie do kawy, potem dłuższe rozmowy, spacery, jedna kawa. I ten dreszcz na plecach w jego obecności. Oboje wiedzieliśmy, jak to się kiedyś skończy – tyle, że każde z nas wtedy wyobrażało sobie finał z tanich erotyków, tak jest przecież znacznie prościej i przyjemniej. Pomarzyć, odciąć się od wszystkiego co wokół, chcieć i móc. Jakby te dwa słowa nigdy się nie wykluczały. Nic innego nie istniało oprócz teraz.

Pamiętam to dobrze, ty jeszcze nie poznałeś innego świata. Pamiętam ten czas, kiedy „pragnę” nie miało ograniczeń, gdy czas należał tylko do mnie, zobowiązanie, było tylko złożoną obietnicą, słowem, a muszę – tego nie było, było tylko „nic nie muszę, tylko chcę”. Patrzę wtedy na ciebie zafascynowana twoją wolnością, w ekstazie – jak ktoś, kto po wielu latach wychodzi z ciemnego pokoju, oślepiona tobą. Przeniknięta twoim spojrzeniem, z drżącymi dłońmi. Śmieję się, tak jak dawno już się nie śmiałam i chociaż wiem, że będę musiała przed tym wkrótce uciec, nie mam dość siły. Chcę ci ulec, urwać ile się da z tej chwili, zagarnąć bez wstydu tylko dla siebie. Spotykamy się tak przez chwilę i podsycamy to drżenie. Tylko ty nie musisz z tego świata nigdzie wracać, możesz trwać w nim, gdy zasypiasz i gdy się budzisz.

Ja wracam do niego tak często – a jednak zbyt rzadko. Gdy mam czas dla siebie pod prysznicem, mieszając zupę i jadąc tramwajem. Nawet dzieci widzą, że jestem jakaś bardziej uśmiechnięta.

Nasze światy bezlitośnie się mijają, spotykając tylko na ułamek sekundy, gdy ich orbity się krzyżują. Mój obraca się powoli i pewnie, twój pędzi, skacze, zmienia się, gdy tego zapragniesz. Kobieta z bagażem, z ratą kredytu, dwójką dzieci i abonamentem rodzinnym na basenie.  A przecież tak wiele nas łączyło. Tyle się wydawało.  Jaki los bywa okrutny, że tak bardzo nam nie po drodze.

Kiedy ja wrzucam do koszyka płatki, pieluchy i piwo bezalkoholowe, ty zakładasz swój elegancki płaszcz i wychodzisz na spontaniczny spacer, wino z przyjaciółmi, pobiegać. Może jeszcze nie wiesz, gdzie chcesz na końcu dojść, ale idziesz tam, gdzie chcesz. Nie rozumiesz mojego świata, nie rozumiesz jeszcze wagi niektórych zobowiązań – nie chcę byś ich ze mną kosztował. Ten smak jeszcze nie jest dla ciebie, długo nie będzie.

„Seks story”

Stoimy w przedpokoju, przygnieceni jakąś magiczną chemią do ściany. Zawieszeni w tym pierwszym i ostatnim pocałunku… Jestem sztywna jak struna, sparaliżowana wyborem, którego muszę dokonać, ale ja już nigdy nie będę mogła wrócić do twojego świata…

Czuję twoje dłonie, cierpki zapach miesza się w mojej głowie z zapachem świeżo palonej kawy z firmowego ekspresu. Pytasz czego chcę, czego chcę teraz. A ja jak nigdy wcześniej, chcę byś nie przestawał mnie rozbierać. Chcę, żebyś mnie pieprzył. Teraz. I wiem, że teraz muszę uciec. Inaczej złamiesz mi serce. „Nie mogę” – naprawdę to powiedziałam? Zapamiętuję mocno tę chwilę – twoje usta na mojej szyi… Uciekam.

Nie mogę wrócić do twojego świata, mogę go odwiedzić tylko na chwilę, a ty… a ty jeszcze długo nie będziesz potrafił należeć do mojego. Dla mnie teraz – to za mało. Gdybyśmy tylko żyli w innej historii.