Go to content

Od jakiegoś czasu dostaję sporo wiadomości, w których zazwyczaj obce panie proponują mi seks. Czasami są gotowe nawet za to płacić

Fot. iStock / nemke

Mam profile na kilku portalach społecznościowych, randkowych etc. Od jakiegoś czasu dostaję sporo wiadomości, w których zazwyczaj obce panie proponują mi seks. Czasami – ku memu zdziwieniu – są gotowe nawet za to płacić. Kobiet jest cały przekrój – od młodszych ode mnie (te zazwyczaj oczekują czegoś w zamian, choć bywają i takie, które proponują seks dla samego seksu, dla frajdy, dla przyjemności), przez kobiety mniej więcej w moim wieku, po starsze i to one są gotowe płacić najczęściej). Początkowo odbierałem każdą taką propozycję, jako komplement. Nie ukrywam – schlebiało mi to.

Z biegiem czasu jednak zaczęło coraz bardziej zastanawiać. Czy to ze mną jest coś nie tak? Czy to ja wysyłam w przestrzeń komunikat, że jestem otwarty, chętny na tego typu spotkania? Zawsze wydawało mi się, że nie, ale może jednak?

Rozmawiałem o tym ze znajomymi i sprawa ta wyraźnie nas podzieliła. Mężczyźni w większości stwierdzili, że nie mieliby nic przeciwko otrzymywaniu tego typu wiadomości. Ba! Część była nawet gotowa z nich skorzystać. Niewielu przyznało się do tego, że zdarzało im się proponować seks zupełnie przypadkowej kobiecie z Internetu.

Moje znajome natomiast niemal jednogłośnie potwierdziły, że tego typu wiadomości to norma. Otrzymują takie propozycje regularnie, choć raczej z nich nie korzystają. Tylko jedna przyznała się, że zgodziła się spotkać wyłącznie na seks z facetem poznanym online. Żadna nie przyznała się do składania propozycji nieznajomym.

Zastanawiam się dlaczego z taką łatwością przychodzi niektórym proponowanie zbliżenia komuś nieznajomemu. Seks zawsze wydawał mi się na tyle intymny, by nie robić tego z byle kim. No dobra, żeby była jasność… zdarzało mi się wyjść z klubu z dziewczyną, której nie znałem. Bywało tak, że spędzaliśmy razem noc. Znalezienie chętnej dziewczyny nigdy nie stanowiło problemu. Tym bardziej nie jestem w stanie pojąć fenomenu prostytutek. Przecież chętnych dziewczyn w klubach jest ogrom.

Jestem przekonany, że chętnych facetów – jeszcze więcej. Wystarczyłoby zatem wyjść do klubu, spędzić miło czas, napić się drinka i… wyjść z kimś odpowiednim.

Może jednak tak bardzo się rozleniwiliśmy, staliśmy się na tyle wygodni, że nie stać nas nawet na aktywność tego typu. Przecież wygodniej jest przeglądać interesujące nas osoby w Internecie. Nie trzeba się stroić, nie trzeba poświęcać czasu na makijaż, dojazdy, wydawać kasy na wstęp, na alkohol. W internecie kupujemy ubrania, książki, kosmetyki, zamawiamy jedzenie… więc może teraz czas na ludzi?

Zabawne jest to, że mimo jasnych reguł, mimo, że wiadomo, że ta relacja ma być oparta na seksie – 90 % Pań, które zdecydowały się zaproponować seks w pierwszej wiadomości najpierw chce… umówić się na kawę, wino, etc. Żeby sprawdzić czy będzie między nami chemia. Czyli jednak trzeba najpierw wyjść z domu, spotkać się na mieście. To nie tak, że jesteśmy w stanie załatwić sobie seks w kilka kliknięć.

Coraz częściej myślę, że mimo wszystko składanie tego typu propozycji komuś, kogo kompletnie się nie zna to… uprzedmiotawianie drugiej osoby. Sprowadzanie go do roli produktu, który wybieramy z katalogu. Przestaje mieć znaczenie, że ten ktoś ma uczucia, że taka wiadomość może wprawić go w zakłopotanie.

Nie mówiąc już o tym, że fajny wygląd to nie wszystko. Przecież to, że ktoś dobrze wygląda wcale nie oznacza, że będzie dobrym kochankiem. Myślenie w ten sposób jest delikatnie powiedziawszy – bardzo naiwne.

I nie zrozumcie mnie, proszę, źle. Nie mam nic przeciwko osobom, które tworzą tego typu relacje. Uważam, że jeśli dwie dorosłe osoby godzą się z własnej nieprzymuszonej woli na stworzenie takiego układu to… droga wolna. Nie ma sensu rozpisywać się o zbawiennej roli seksu, o tym, jak wiele ma zalet. Wiem też, jak bardzo dokuczliwy potrafi być jego brak. Doskonale rozumiem, co kieruje ludźmi, którzy wchodzą w tego typu relacje. Sam przez pewien czas miałem układ z koleżanką, że gdyby któreś z nas naszła ochota… Tyle tylko, że zawsze jest to mimo wszystko półśrodek, a seks naprawdę satysfakcjonujący jest nie za pierwszym, drugim czy nawet trzecim razem, a dopiero wtedy gdy znamy swoje ciała, wiemy co na nas wzajemnie działa, co nas kręci. Nie mówię już nawet o tym, gdy seks łączy się z uczuciem, bo to właśnie on jest najlepszy. I nikt nie wmówi mi, że jest inaczej.