Go to content

Romantyczny weekend w spa? „Zesrałam się do jacuzzi”

fot. GoodLifeStudio/iStock

„Wywołałam wilka z pochwy”, śmieje się w rozmowie z Oh!Me Joanna Mokosa-Rykalska, która właśnie wydała zbiór opowiadań „Matka siedzi z tyłu”. „Albo mnie pokochasz, albo znienawidzisz! Ja nie biorę jeńców”, dodaje. Mówią o niej, że jest mistrzynią ciętego humoru, słownej szermierki i jechania po bandzie! Mówią też o Joannie –  Bareja w spódnicy! Nie bez powodu. Ta książka na pewno rozśmieszy nie tylko kobiety. Pełno w niej cennych spostrzeżeń, czasem okraszonych przekleństwami (jej ulubione „O kurwuniu”!). Ale Joanna taka właśnie jest odważna i niepokorna. Dla Oh!Me zgodziła się na publikację jednego ze swoich najbardziej niegrzecznych opowiadań. Czytajcie „Bąbelkowe love”.

Czy można znaleźć plusy w niemieszkaniu z biologicznym ojcem swoich dzieci? Można. Gdy Mańka oddaje swoje potomstwo biologicznemu ojcu, jest wolna jak ptak. Co rusz słyszę, że idzie na zumbę, rumbę, gry terenowe albo ma chwilę relaksu. Niby też bym mogła wygospodarować trochę czasu dla siebie, ale powiedzmy szczerze, najzwyczajniej w świecie wolę oglądać serial, leżąc pod kocem. Zauważyłam, że z upływem czasu, a ten jakoś nie chce płynąć do tyłu, dawkuję sobie atrakcje, żeby nie dostać zadyszki.

– Jadę do spa – oznajmiła mi ostatnio Mańka.
„No i bosko” – pomyślałam sobie i tu akurat poczułam ukłucie zazdrości. Na miejscu wszystko jej podadzą, przyniosą, a ona będzie musiała tylko być.
– Z Pawłem – dodała. I tu historia zaczęła robić się ciekawsza.
Mańka zdecydowanie nie siedziała i nie płakała po rozstaniu z partnerem, tylko próbowała ułożyć sobie życie od nowa. Paweł był kimś w rodzaju umilacza czasu, ale do ołtarza się nie szykowała. Jak to mówią, z niejednego pieca chleb jadła. Wiadomo, że taka chrupiąca, cieplutka kromka smakuje najlepiej.
– Paweł wynajął zajebisty hotel z odnową biologiczną. Będę się mogła taplać we wszystkich glonach, wodach i innych uzdrawiających cudach – oznajmiła szczęśliwa.
W końcu to kochała najbardziej. Była jeszcze wielką fanką wspinania się po ściankach i skałkach. Zawsze się śmiała, że gdyby straciła pracę, mogłaby myć okna w wieżowcach. Hotel jednak znajdował się na płaskim obszarze, więc zostały jej glony, no i on.
– Jestem już cała spakowana i gotowa udać się na randkę – powiedziała.

Cieszyłam się jej szczęściem i tym, że poczuje motyle w brzuchu

Z relacji esemesowej dowiedziałam się, że podróż przebiegła dobrze. Trochę się stresowała, czy wypadnie dobrze. To był taki etap związku, kiedy człowiek przejmował się, który profil twarzy ma ładniejszy. Po pewnym czasie zadzwoniła, żeby pokazać mi hotel.
– Zobacz, jak tu jest zajebiście! Paweł poszedł ogarnąć coś do jedzenia, to pokażę ci wszystko. Jakie piękne szamponiki i mydełka mi przygotowali, żebym mogła je zabrać do domu – cieszyła się jak dziecko.
Miałam wrażenie, że kosmetyki hotelowe stały się dużą konkurencją dla Pawła.
– Tak, weź sobie to wszystko i się ponacieraj, wariatko. Nogi ogoliłaś, mam nadzieję, czy na tarkę będziecie dzisiaj lecieć? – podpytałam dla pewności.
– I brochę, i nóżki, wszystko pod kontrolą – odparła, prezentując mi szybko gotowe dzieło.
Na szczęście zamiast tego widziałam tylko trzęsący się fragment sufitu i podłogi. Nie była mistrzynią nagrywania filmików telefonem.
– Dobra, kończę na razie, odezwę się potem, paaaa.
Rozłączyła się. Do domu wróciły dzieci, a niedługo potem mężu.

Zajęłam się rzeczami godnymi kobiety…

takimi jak gotowanie, odkurzanie tego, czego robot nie wypatrzył, a nie jakieś łajdaczenie się po hotelach. Był piątek, więc tego dnia planowaliśmy wieczór filmowy z popcornem. Wspólnie wybraliśmy film. Było przyjemnie, rodzinnie i bardzo relaksująco. W międzyczasie dostałam od Mańki parę zdjęć dokumentujących pobyt. Wszyscy byli szczęśliwi – ja pod kocem, a moja przyjaciółka w glonach.

Gdy film dobiegł końca i dzieci zaczęły się szykować do spania, zadzwoniła Mańka. Pewnie znów chciała mi coś pokazać, może tym razem pośladki Pawła.
– Asiunia?
– Nie, kurwa, wójt Pcimia..
– Błagam, przyjedź po mnie – usłyszałam w telefonie szlochającą Mańkę.
– Ale że co, szamponiki ci zabrali? – szydziłam sobie.
– Przyjedziesz po mnie? Wszystko ci opowiem, tylko szybko – zanosiła się dalej. To był znak, że nie chodziło o szamponiki.
– Dobra, już się zbieram, tylko z godzinę to na pewno się zejdzie. Ale powiedz, czy on ci coś zrobił? – Byłam już bardzo zaniepokojona.
– Nie, nie zrobił, czekam na ciebie. – I się rozłączyła.

Ogarnęłam się od razu i ruszyłam w drogę.

Podróż trochę trwała, a ja cały czas myślałam, co tam się mogło wydarzyć. Hotel, mimo swojego all excuseme, dżakuzi, spa, glonów i szamponów gratis, był na takim zadupiu, że ledwo go znalazłam. Tuż przy wjeździe do kompleksu, z boku parkingu stała Mańka ze swoimi tobołami. Gdy mnie zobaczyła, szybko wsiadła do auta i rzuciła mi się na szyję.

– Maniuś, spokojnie, co się stało? – zapytałam przyjaciółkę, która na mój widok znów zaczęła płakać.
– Nie powiem – odparła.
– No chyba cię pogięło! Dymam tu po ciebie jak na sygnale, a ty mi nie chcesz powiedzieć? – przywołałam ją do porządku.
– Nie powiem, bo się wstydzę, ale dobra. – I nastała cisza.
– No? – Gorzej niż z moimi dziećmi.
– Poszliśmy z Pawłem do spa. Wynajął jacuzzi tylko dla nas – szlochała Mańka.
– No to chyba wspaniale? – zapytałam.
– Były kwiaty, świeczki, muzyka relaksacyjna, taka, jakiej nie znosisz – kontynuowała.
– Oj, zaraz nie znoszę. Po prostu doprowadza mnie do szału – skwitowałam.
– I potem wyszedł na chwilę, żeby przynieść nam szampana i truskawki. Wiem, banalne, ale romantyczne.
– No i dlatego płaczesz, bo wolałaś winogrona? – Próbowałam ją rozśmieszyć. – Jak on wyszedł, to ja, ja… – zaczęła się jąkać.
– No co ty? – dociekałam zniecierpliwiona.
– To ja zesrałam się do tego jacuzzi! – I znów zaczęła szlochać.

No dobra, wygrała, przebiła wszystkie nasze młodzieńcze wybryki.

Nie mogłam wyjść z podziwu jej umiejętności robienia nastroju.
– Jak to się stało? Nie mogłaś iść do toalety? – zapytałam trzeźwo, ale ledwo się powstrzymywałam, żeby nie ryknąć śmiechem.
– Napiłam się wcześniej środka przeczyszczającego, żeby mieć płaski brzuch. Myślałam, że nie działa. Do czasu, aż weszłam do środka. I te bąbelki chyba jakoś pomogły, bo, kurwa, zadziałało! – opowiadała. – I to wszystko tam pływało, więc wzięłam dupę w troki i uciekłam. Matko, jaki wstyd, przecież on tam potem wrócił i to zobaczył! A teraz do mnie wydzwania. Pewnie rachunek za sprzątanie chce mi wystawić! – dodała zrozpaczona.

Musiałam przyznać, że wejście Mańka miała spektakularne. Gdy wyobraziłam sobie stan jacuzzi, parsknęłam śmiechem. Wystraszoną jak dziecko zawiozłam do Warszawy. Po drodze płacz mieszał się ze śmiechem. Musiała mi wszystko ze szczegółami opowiedzieć. Paweł dzwonił, ale Mańka nie miała odwagi odebrać. Trzeba przyznać, że sprawa była gówniana. Za to nowe szamponiki i mydełka stanęły na półce w łazience. Moja przyjaciółka może być pewna, że będę drwić z tego do końca życia.

Po pewnym czasie, gdy emocje opadły, odebrała telefon od Pawła. To był znak, że ich znajomość przeszła na kolejny, głębszy stopień znajomości.


Joanna Mokosa-Rykalska, producentka i kierowniczka produkcji  z wieloletnim  doświadczeniem filmowym i telewizyjnym, była dziennikarka radiowa, autorka popularnego bloga „Matka siedzi z tyłu”, który stał się inspiracją do napisania debiutanckiego zbioru opowieści. Bez podróży nie wysiedzi nawet miesiąca.